Plemię Dogonów żyje na południe od Sahary, w Republice Mali. Ich kultura fascynuje, ale najciekawsze jest to, co wiedzą o gwiazdach, bo wiedzą rzeczy, których wiedzieć nie powinni. Ich mitologia zawiera nawiązania do Syriusza B – gwiazdy niewidocznej gołym okiem. Ponoć informacje przekazali im Nommo – przybysze z kosmosu. Wielu uważa, że to niezbity dowód na to, że w przeszłości odwiedzali nas obcy.

Dogonów jest od 400 do 800 tys. i wyróżnia ich niezwykła kultura. Badacze Afryki zachwycają się ciekawą architekturą, sztuką i intrygującymi maskami obrzędowymi, które noszą członkowie plemienia. Najbardziej intrygujące nie jest jednak to, co widać, tylko to, co można usłyszeć. Ich mitologia zawiera bowiem niespotykanie rozwiniętą kosmologię. Robert Temple, autor wydanej w 1976 roku „Tajemnicy Syriusza”, która rozdbudziła zainteresowanie Dogonami, pisał, że już w czasie pierwszych kontaktów z antropologami członkowie plemienia zdradzali zaskakująco dużą wiedzę o „sferach niebieskich”, która niezbyt pasowała do etapu cywilizacyjnego rozwoju, na którym się znajdowali. Wiedzieli na przykład, że Ziemia krąży wokół słońca i obiegnięcie całej orbity zajmuje rok. Wiedzieli też, że krąży wokół własnej osi, co „daje złudzenie, że niebo wiruje” i ten obrót trwa dobę.

– Dogoni wolni więc są od złudzeń, jakie posiadali nasi europejscy przodkowie, którzy uważali, że niebo i gwiazdy wirują wokół Ziemi. – pisał Temple.

Wiemy o tym od francuskiego antropologa Marcela Griaulego, który w latach 1931-1956 przebywał wśród Dogonów. Przez lata udało się zdobyć zaufanie plemiennej starszyzny i jeden z szamanów o imieniu Ogotemmêli opowiedział mu mity i wierzenia swojego ludu. Jego opowieść stała się podstawą szeregu publikacji Griaulego oraz innego antropologa Germaina Dieterlena. Mimo to ich teksty prawdopodobnie nie stałyby się znane poza kręgiem fachowców, gdyby nie wpadł na nie wspomniany Robert Temple, który zwrócił uwagę na wyjątkową wiedzę astronomiczną w nich opisaną i postanowił sprawdzić, skąd Dogoni wzięli swoją kosmologię. Intrygującą, bo świadomość tego, że Ziemia krąży wokół słońca oraz wokół własnej osi to jeszcze nie wszystko.

Znali też najbliższe planety, wiedzieli o pierścieniach Saturna i księżycach Jowisza, które dla Europejczyków odkrył dopiero Galileusz z pomocą teleskopu. Rozróżniali rodzaje gwiazd i byli świadomi istnienia innych układów słonecznych w galaktyce, a nawet pewni, że te bywają zamieszkane. Oprócz tego Dogoni od dawna posiadają całkiem niezłą wiedzę o krążeniu krwi i jej roli w przenoszeniu tlenu, co jest o tyle zaskakujące, że wygląda na to, iż jest to wiedza, której genezy należy szukać w zamierzchłej przeszłości, a my nauczyliśmy się tego dopiero w wieku XVII. Do tego człowieka, który jako pierwszy o tym napisał szybko uznano za wariata.

Syriusz B, którego nie widać

Ale i to jeszcze nie koniec, bo – za Robertem Temple – „Dogoni zachowali tradycję, która wydaje się wykraczać poza świat ziemski”.

Ich mity przekazują bowiem szczegółowe informacje o gwiazdozbiorze Syriusza. Co samo w sobie może jeszcze nie byłoby dziwne. To w końcu najjaśniejsza gwiazda nieboskłonu, która od wieków przyciągała ludzką uwagę. Tyle tylko, że Dogoni znają nie tylko widocznego Syriusza A, ale też Syriusza B – białego karła towarzyszącego temu pierwszego, który bez silnego teleskopu jest z Ziemi zupełnie niewidoczny.

Sami afrykanie nazywają go „sigu tolo”, a antropolodzy do opisu użyli słowa „Digitaria”.

Ważniejsze od samej nazwy jest jednak to, czego ona dotyczy. – Dogoni przedstawiają teorię Syriusza B, która zgadza się ze wszystkimi znanymi faktami naukowymi (…). Wiedzą, że gwiazda jest niewidoczna, ale zdają sobie sprawę z jej istnienia. Wiedzą, iż czas trwania obrotu wynosi pięćdziesiąt lat i jest tak faktycznie. Wiedzą, że Syriusz A nie znajduje się w centrum swojej orbity i to okazuje się zgodne z rzeczywistością. (…) Wiedzą, że Syriusz B zbudowany jest ze specyficznego materiału, który nazywa się sagala, od słowa-rdzenia znaczącego „mocny” i że tego materiału nie ma na Ziemi (…) i wszystko to jest prawdą. Syriusz B rzeczywiście zbudowany jest z nadzwyczaj gęstej materii, takiej, której nie ma na ziemi – pisał Robert Temple o wierzeniach Dogonów.

Skąd to afrykańskie plemię posiada tak szczegółowe informacje o kosmosie? I tutaj robi się naprawdę ciekawie. Otóż wszystko to zostało im przekazane przez niejakich… Nommo, którzy pewnego dnia przylecieli na ziemię w arce, która „lądowała ruchem wirowym, przypominającym ruch kołowrotka”.

Ta na Ziemię zeszła w kraju położonym na północny-wschód od dzisiejszego miejsca życia Dogonów, co wskazuje na Egipt. Następnie wysiadły z nich ziemnowodne istoty, które mogły żyć w morzu i przebywać na Ziemi. Nie jest to legenda wyjątkowa dla tego afrykańskiego plemienia. Podobne da się odnaleźć m.in. w tradycji sumeryjskiej, a więc tam, gdzie miała się rozpocząć ludzka cywilizacja (choć odkrycia archeologiczne dokonywane w ostatnim czasie każą przesunąć jej początek o kilka tysięcy lat wstecz) i egipskiej, która ma z dogońską punkty wspólne. Te istoty – wzbudzające odrazę ludzi, ale jednocześnie ich uwielbienie – dały im cywilizację i organizację społeczną. Przy okazji opowiedziały też to i owo o kosmosie oraz swoim świecie.

A że były z… gwiazdozbioru Syriusza, to i o Syriuszu mówiły najwięcej.

Skażenie kultury?

Robert Temple nie poprzestał na tym i zbudował wielką gmatwaninę mitów, przekazów i językowych porównań, która ma potwierdzać, że Nommo byli kosmitami, którzy odwiedzili nie tyle samych Dogonów, co raczej starożytny Egipt, w którym mieszkali przodkowie tego plemienia. W „Tajemnicy Syriusza” autor z egipskich oraz sumeryjskich mitów wyłuskuje to, co potwierdza jego pomysły. Zwraca na przykład uwagę na ogromną rolę Syriusza w Egipcie przeddynastycznym. Choćby to, że jego wschód oznaczał początek roku oraz Izydę i Neftydę – dwie siostry mające odpowiadać Syriuszowi A i B. Sugerując przy tym bez przerwy, że „w przeszłości Ziemię odwiedziły inteligentne istoty z systemu planetarnego Syriusza”, choć jednocześnie podkreśla: ja nic nie sugeruję. Łączy Sumer z Egiptem, Egipt z Mali, Annunaki z Nommo i kapłanów z kosmitami, a w dogońskich rytuałach oraz sztuce odnajduje ślady rakiet, lądowań i ziemnowodnych syren.

Cała sprawa może mieć jednak dużo prostsze i mniej kosmiczne wytłumaczenie. Choć – trzeba to podkreślić – też nie można mieć pewności, że prawdziwe. Co najwyżej prawdopodobne. Źródeł wiedzy Dogonów szuka się w skażeniu kultury, a dokładnie tym, że podczas jednego z kontaktów z „Zachodem” ktoś Afrykanom opowiedział o Syriuszu i ci włączyli go do swojego systemu wierzeń. Wśród takich badaczy jest na przykład Walter van Beek, który na łamach „Current Anthropology” opisywał swoją wizytę u Dogonów. Pytał ich o „sigu tolo” i odpowiedzi, podkreślał, łączyło tylko jedno. Wszyscy zgodnie twierdzili, że o gwieździe po raz pierwszy usłyszeli od samego Griaulego. Jego tekst spotkał się jednak z krytyką. Mówiono, że odpowiedzi były takie, a nie inne, bo nie zdobył takiego jak Francuz zaufania członków plemienia. Dlatego inni „skażenia” szukają dużo wcześniej.

Noah Brosch (w „Sirius Matters”) zwraca uwagę, że wszystko mogło zdarzyć się jeszcze w XIX wieku, gdy kontakt z Dogonami mogli, ale nie musieli, nawiązać członkowie ekspedycji Henri-Alexandre Deslandresa. Brosch spekuluje, że później badający ich legendy Griaule wziął za mające antyczne korzenie to, co ledwie kilkadziesiąt lat wcześniej mieszkańcy dzisiejszego Mali usłyszeli od innego Francuza.

Syriusz C

Takie rzeczy się zdarzają. Jednak zwolennicy tezy o pozaziemskim pochodzeniu wiedzy Dogonów tak łatwo nie rezygnują. Po pierwsze – pytają liczni sceptycy – skoro to Griaul lub Deslandres opowiedzieli im o Syriuszu, to jakim cudem mogli się oni dowiedzieć, że jest to gwiazda zbudowana z super-ciężkiej materii, skoro Europejscy astronomowie to, że Syriusz B jest białym karłem, ustalili dopiero w latach 20. XX wieku. A do tego dochodzi jeszcze co najmniej kilka innych wątpliwości, bo znaleziono na przykład liczące 400 lat artefakty, które zdają się przedstawiać bieg Syriusza B wokół swojego większego sąsiada.

Dogoni regularnie obchodzą święta związane z tą gwiazdą i nie zaczęli robić tego 80 lat temu, kiedy odwiedzał ich Griaule, tylko robią to od co najmniej XIII wieku. W ich przekazach jest jednak coś, co może pozwolić zweryfikować pomysły Temple’a. Wierzą oni bowiem, że obok gwiazdy A i B, jest jest jeszcze niewielki i zupełnie niewidoczny Syriusz C. Tego jak dotąd nie znaleźliśmy i wielu skłania się ku tezie, że należy jego istnienie odrzucić, choć są też tacy astronomowie, którzy mówią, że jest to możliwe.

I to – jak zwykle – staje się siłą teorii starożytnych kosmitów. Bertrand Russell często zwracał uwagę, że nie da się udowodnić, że coś nie istnieje. Jednak nie należy z tego od razu wyciągać wniosku, że jest to równoznaczne z… istnieniem. Nie zmienia też tego, że coś jest ciekawe. Tak właśnie jest z Dogonami i Syriuszem. Prawda to czy nie prawda – historia intryguje i jest warta poznania. Zwykle zachęciłbym jeszcze, żeby sprawdzić samodzielnie, co warte są pomysły Temple’a, ale tym razem tego nie zrobię, bo lektura dwóch tomów „Tajemnicy Syriusza” to katorga. Lepiej więc odpalić „Starożytnych Kosmitów” lub częściej zaglądać do Strefy Tajemnic. Ewentualnie sięgnąć po Zecharię Sitchina, u którego o Nommo za wiele nie ma, ale jest za to dużo o Annunaki.

Źródło: www.facet.onet.pl

Zostaw komentarz


Aby zatwierdzić komentarz skorzystaj z dolnego suwaka *


  • Facebook

Szukaj temat