Od czasu do czasu byli wojskowi, pracownicy CIA, KGB, NASA i innych znanych agencji i organizacji dzielą się informacjami. W 2018 roku Jim Courtney, który pracował w NASA od 1984 do 2016 roku, opowiedział o szczegółach tajnej misji na Marsa. Rzekomo sam był wśród tych, którzy przygotowywali ten lot i udał się on znakomicie. Wszystko brzmi jak science fiction, ale jak zawsze w tych rewelacjach mogą być elementy prawdy. W 2009 roku Opportunity przesłał na Ziemię kolejną partię zdjęć, na których badacze agencji odkryli artefakty wybijające się z krajobrazu. Wyglądały one jak warstwy czarnego materiału z naniesionymi na nie symbolami, które okresowo blakły, a następnie zapalały się na zielono.
Specjalna komisja uznała, że po raz pierwszy w historii badań Marsa odkryto fizyczny obiekt o technicznej funkcji marsjańskiej cywilizacji. Obawiając się, że może on wpaść w ręce Chińczyków lub Rosjan, Nasa szybko zmodyfikowała kolejny model łazika. Zwiększono nośność, dodano narzędzia do pracy w terenie, zaprogramowano nowy system informatyczny o dodatkowej funkcjonalności, a przede wszystkim zaplanowano możliwość startu z powierzchni Marsa w celu powrotu na Ziemię.
Jak twierdzi Jim Courtney, nie wszystko poszło gładko. Zamiast trzech odnalezionych artefaktów, na Ziemię dostarczono tylko jeden. Zautomatyzowany zmodernizowany łazik nie do końca poradził sobie z zadaniem i kolejne loty w ten rejon nie odnalazły tajemniczych obiektów. Być może ktoś wyprzedził Nasa, a być może nawet nie chodzi o ludzi.
W centrum badawczym podjęto próby zbadania dostarczonego artefaktu. Okazało się, że jest to analog naszych smartfonów, tylko stworzony z minerałów na nieznanych zasadach pozyskiwania energii.
Najwyraźniej urządzenie było uszkodzone, ale nadal wydzielało energię. Nie udało się też ustalić, poprzez jakie procesy samoczynnie wytwarzało energię niezbędną do zapewnienia elementarnych funkcji.
Jim stwierdził, że jego zdaniem jest to jakiś nadajnik lub analogowa czarna skrzynka. Oczywiste jest, że na urządzeniu zapisane są pewne informacje, ale obecny poziom rozwoju ludzkości nie pozwala nam na uświadomienie sobie i zrozumienie zasad jego działania, będąc na zupełnie innym poziomie rozwoju. Na podstawie znanych danych można wyciągnąć główny wniosek – istnieją pozaziemskie technologie, a co za tym idzie – cywilizacje. Na koniec swojego przesłania Courtney zauważył, że do przeciętnego człowieka na ulicy docierają tylko te zdjęcia, które przechodzą przez kilka poziomów ochrony i autoryzacji. Wszystkie obrazy mające ślady starożytnej cywilizacji marsjańskiej lub współczesnego UFO są utajnione.
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku programu księżycowego. Prawdziwe obrazy z powierzchni tych ciał widziała tylko ograniczona liczba osób najbliżej związanych z pracownikami poszczególnych misji. Co do rzekomo archiwalnych zdjęć, to wszystko to są sztucznie stworzone kompozycje na koncepcję i nic więcej. Ludzkość nie jest jeszcze gotowa na prawdę, więc lepiej będzie dla wszystkich, jeśli Księżyc i Mars zostaną uznane za niezamieszkane.
Życie zostało już znalezione na Marsie, ale rzekomo nie jesteśmy jeszcze gotowi na takie informacje
W 2019 roku emerytowany naukowiec NASA dr Jim Green przedstawił kilka kontrowersyjnych twierdzeń. Stwierdził on, że Europejska Agencja Kosmiczna znalazła już dowody na istnienie życia pozaziemskiego na Marsie. Dr Green jest przekonany, że ludzkość, jaką znamy dzisiaj, nie jest gotowa na takie informacje.
NASA od dłuższego czasu poszukuje życia pozaziemskiego. Co więcej, agencja kosmiczna nigdy temu nie zaprzeczyła, a to wystarczy, by dyskutować o możliwości istnienia istot żywych poza Ziemią w każdej formie, od „mikro do makro”. Kontrowersje pojawiły się, gdy emerytowany główny naukowiec NASA James L. Green kilka lat temu wypowiedział się na temat Marsa i życia pozaziemskiego. Warto wiedzieć, że NASA uznała możliwość ingerencji obcych w historię Ziemi. W 2014 roku ukazała się wydana przez NASA książka zatytułowana Archeologia, antropologia i przestrzeń międzygwiezdna, która bada pozaziemską interwencję w historię ludzkości. Zwraca ona uwagę na możliwość, że część sztuki naskalnej na Ziemi może być pochodzenia pozaziemskiego.
Ponadto, jeśli chodzi o fakty, to zniknięcie ludzkiej obecności na planecie zajmie zaledwie 10 000 lat, co jest tak krótkim okresem w porównaniu z wiekiem Ziemi. Gdyby cywilizacja taka jak nasza już istniała, ślady po niej nie byłyby tak oczywiste, poza pojedynczymi artefaktami (co ma miejsce) – biorąc pod uwagę, że ponad 4 miliardy lat istnienia Ziemi stanowi dość szeroki zakres dla ewolucji (i zniszczenia) inteligentnego życia.
Latem 2020 roku dwa łaziki NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) udały się na Marsa, aby wywiercić poziome sekcje w skałach i na powierzchni, mając nadzieję na znalezienie dowodów na istnienie żywych organizmów. Wtedy dr Green zapewniał, że dowody na istnienie życia pozaziemskiego na Marsie zostaną uzyskane najpóźniej w połowie 2021 roku, ale pogodzenie się z faktem, że życie istnieje poza Ziemią, zajmie ludzkości znacznie więcej czasu.
Obecnie mamy rok 2023, ale NASA nie ogłosiła jeszcze istnienia życia na Marsie. Co może być tego powodem – albo rzeczywiście nie zostało ono jeszcze znalezione (co jest niezwykle wątpliwe), albo naukowcy nie mają odwagi o tym mówić, co jest bardziej prawdopodobne.
Życie podobne do ziemskiego może istnieć na Marsie, a także na Wenus i na satelitach Jowisza i Saturna, ale pod powierzchnią, co nie przeczy najnowszym danym, co więcej, inteligentne życie w tych warunkach nie jest całkowicie wykluczone.
Hipotetycznie, jeśli weźmiemy na przykład Marsa, to w odległej przeszłości na jego powierzchni panowały warunki podobne do tych na Ziemi. Teraz wyobraźmy sobie, że doszło do konfliktu typu międzyplanetarnego, atmosfera została zniszczona, gleba skażona, ocalali przystosowali się do życia pod powierzchnią. Po zmianie przez miliony lat, ale zachowując pamięć o katastrofie, będą krzyczeć na cały układ słoneczny, mówiąc, że oto jesteśmy, żyjemy, chodźcie się zapoznać? Nie, oczywiście, będą milczeć i obserwować. Obserwując agresywną ludzkość, która głosi „miłość do bliźniego” i ciepłą „troskę” o Naturę, a w rzeczywistości nie ustaje w walce i zanieczyszcza środowisko.
I istnieją obawy, że w przypadku zbrojnej ekspansji w kosmos, ludzkość zostanie po prostu „strącona z rogów”, nie „ze złośliwości”, ale po prostu z instynktu samozachowawczego. W najlepszym razie odizolowana – a tak się zdaje, sądząc po fałszywym wrażeniu, że jesteśmy „sami we wszechświecie”. Po prostu niebezpieczny, agresywny, chory mentalnie podmiot ma być izolowany.