Słynny angielski system kolei podziemnej londyńskiego metra służy Wielkiemu Londynowi oraz częściom hrabstw Essex, Hertfordshire oraz Buckinghamshire. Jest to również najstarsza na świecie sieć podziemna tego typu: pozpoczęła pracę 10 stycznia 1863 roku w Metropolitan Railway. Dziś londyńskie metro posiada co najmniej 268 stacji i około 250 mil torów, co czyni je najdłuższą koleją podziemną na świecie. W 2007 roku zarejestrowano ponad miliard pasażerów korzystających z usług metra od chwili jego powstania.
Według niektórych jednak, londyńskie metro jest miejscem czegoś dużo więcej niż tylko torów, pociągów i podróżnych. Głęboko w labiryntach mrocznych starych tuneli mają się kryć rzeczy najzupełniej dziwne i diaboliczne…
Pochowani ludzie
Opowieści o duchach i potworach włóczących się po złowieszczych głębinach londyńskiego metra krążyły już od dziesięcioleci. Niektóre z tych legend zostały przedstawione w filmie „Death Line” (Linia Śmierci) z 1972 roku, w którym wystąpiły gwiazdy horrorów, Christopher Lee i Donald Pleasance. Film opowiada historię zapadliska, w którym wybudowano stację przy Russell Square w latach 90-tych XIX wieku. Po tym jak nastąpił wypadek, kilku irlandzkich robotników (zarówno mężczyzn, jak i kobiety) zostaje uznanych za zmarłych. Firma budowlana następnie bankrutuje i nie stać jej na wydobycie ciał. Jak można się spodziewać, robotnicy tak naprawdę nie giną, lecz przeżywają i rozmnażają się. Osiemdziesiąt lat później ich pochowane potomstwo mieszka głęboko wewnątrz podziemnych tuneli, zapewniając sobie pożywienie na stacji metra przy Russell Square.
Michael Goss zbadał legendy o takich pochowanych ludziach zamieszkujących londyńskie tunele, i jest sceptyczny w kwestii tego, czy mają one jakiekolwiek podstawy w faktach: „Ci troglodyci istnieją w tej mglistej na poły materialnej postaci, która jest częściowo plotką, częściowo legendą (…) podziemia wydają się łudząco niewinnym rodzajem legendy Londynu, takim który narratorzy powtarzają z pogardliwym ubawem, a który jednak prosi się by mu uwierzyć (…) Prawdopodobnie żywią się oni sandwichami i burgerami, które wyrzucamy, „wszyscy” też „wierzą”, że pożerają również tułaczy, pijaków i innych odosobnionych nocnych podróżników. Teraz masz kolejny dobry powód, aby unikać Northern Line po godzinach szczytu”.
Nie wszyscy są jednak tak pewni tego, że te doniesienia są tylko mitem. Jon Downes jest przewodniczącym brytyjskiego Center for Fortean Zoology (Centrum ds. Zoologii Anomalnej), którego celem jest badanie zagadkowych zwierząt, takich jak Bigfoot, Odrażający Człowiek Śniegu, czy Potwór z Loch Ness. W latach 1982-1985 Downes pracował jako pielęgniarz w Royal Counties Hospital nieopodal angielskiego miasta Exeter. Pracując tam, Downes słyszał historie o tym, jak to w pewnym czasie w latach czterdziestych XX wieku działy się przerażające rzeczy, które były bezpośrednio związane z historiami o dziwnych zdarzeniach w londyńskim metrze.
Dziki człowiek schwytany
Według lekarza, z którym rozmawiał Downes, wydarzenia zaczęły się od serii późnych nocnych telefonów do szpitala od Głównego Porucznika Hrabstwa (Lord Lieutenant of the County – „przedstawiciel królowej w hrabstwie” – przyp. Iv.), od ówczesnego hrabiego Devonu oraz od pracowników Sił Policyjnych z Devonshire – wszyscy potajemnie informowali personel szpitala, że w ciągu godziny dowieziony zostanie wysoce niebezpieczny pacjent, i że wymaga on specjalistycznej opieki w odizolowanym, zamkniętym pomieszczeniu.
Około 45 minut później tuż pod szpitalne drzwi podjechał policyjny pojazd. Kilku oficerów policji wyszło z pojazdu tylnymi drzwiami, usiłując wyciągnąć coś, co według lekarza przypominało mocno zabrudzonego i pokrytego włosami jaskiniowca.
Stworzenie miało wzrost około sześciu stóp i było całkowicie nagie. Posiadało wysokie czoło, szeroki nos, i bardzo silnie umięśnione ręce i nogi. Przez trzy, jak mówiono Downesowi, dni człowiek-bestia był bezpiecznie przetrzymywany w szpitalu, po czym przeniesiono go do nieokreślonej lokalizacji daleko poniżej londyńskiego metra. Jego los pozostaje nieznany.
Pod niektórymi względami, ta historia dziwnie pokrywa się z historią człowieka o nazwisku Colin Campbell, który utrzymuje, że jadąc metrem do domu w połowie lat sześćdziesiątych przeżył koszmarne spotkanie z bardzo podobnym stworzeniem.
Była późna noc, zaś Campbell był jedynym pasażerem, który wysiadł z pociągu na przystanku przy Northern Line. Gdy pociąg odjechał z opustoszałego peronu i Campbell skierował się w stronę wyjścia, jak twierdzi, usłyszał „dochodzący zza moich pleców zabawny warkot”.
Campbell szybko się obrócił i, ku swemu zaskoczeniu, zobaczył wielkie, włochate zwierzę podobne do małpy, człapiące wzdłuż torowiska po peronie. Co najdziwniejsze, bestia wydawała się bardziej widmowa, aniżeli stworzona z mięsa i kości.
Campbell mówi: „to było tak jak gdyby było ono osadzone w betonie (…) Około trzy czwarte jego ciała znajdowało się powyżej poziomu peronu, nogi jednak były poniżej, i zwierzę przechodziło przez niego niczym duch”.
Gdy Campbell stał jak wryty, zbyt wystraszony by móc się poruszyć, bestia nadal spacerowała w betonie, wchodząc prosto na tory, a następnie przechodząc wprost przez ścianę bezpośrednio za tunele.
Czy mogła to być duchowa postać włochatego dzikusa zabranego ze szpitala Starcross wiele lat wcześniej? Tego możemy nigdy się nie dowiedzieć. Obserwacje dziwnych stworzeń w londyńskim metrze nie ograniczają się jednak tylko do ludzi-bestii.
Przez ostatnie około 40 lat pojawiło się wiele opowieści o przebywających na wolności tak zwanych „wielkich kotach” w brytyjskich wsiach. Ilość tego typu zgłoszeń osiągnęła obecnie poziom epidemiczny. Przedmiot niekończącej się rozgorzałej debaty stanowi to, czym one dokładnie są, skąd się biorą i dlaczego nikomu nie udaje się schwytać żadnego osobnika. Londyńskie metro mogło jednak stać się domem dla jednej z tych nieuchwytnych bestii na długo przed tym, zanim obecne kontrowersje osiągnęły szczyt.
Pewnego zimowego wieczoru w 1954 lub 1955 roku, czekając na pociąg na stacji Bakerloo, Maureen Abbott zobaczyła coś, co opisała jako „wielką czarną panterę biegnącą wzdłuż torowiska” (tak naprawdę „czarne pantery” to dotknięte melanizmem duże koty, takie jak kuguary czy leopardy). Zwierzę „biegło bardzo szybko” i gdy minęło ją, krótko spojrzało w jej stronę z „okropnym grymasem na pysku”, po czym zniknęło w ciemnościach tuneli. Choć Abbott nigdy więcej nie widziała tego stworzenia, nigdy nie zapomniała swojego przerażającego spotkania z nieznanym, głęboko pod powierzchnią Londynu.
Egipski duch
Poza dziwnymi stworzeniami, od dziesięcioleci, przy niezliczonych okazjach i w wielu tunelach londyńskiego metra, zgłaszano spotkania o wyraźnie spektralnej naturze.
Stacja przy Muzeum Brytyjskim została zamknięta 25 września 1933 roku. Na wiele lat przed zamknięciem jednak krążył miejscowy mit, według którego stację nawiedzał starożytny egipski duch. Ubrana w przepaskę i stroik na głowie postać pojawiała się późną nocą w labiryntach starych tuneli. Plotki przybrały na sile na tyle mocno, że londyńska gazeta zaoferowała nagrodę każdemu, kto spędziłby tam noc. Co ciekawe, nikt nie przyjął hojnej oferty gazety.
Historia przybrała jednak dużo dziwniejszy obrót już po zamknięciu stacji. Scenariusz do filmu „Bulldog Jack” z 1935 roku zawierał sekretny tunel, który biegł ze stacji do Pokoju Egipskiego w Muzeum Brytyjskim. W filmie stacja nazywa się Bloomsbury i była inscenizowana, jednak scenariusz zaprezentowany w filmie był oparty na historii ducha ze stacji British Museum.
Tej samej nocy, gdy film miał swoją premierę, z peronu w Holborn zniknęły dwie kobiety – a stało się to na stacji znajdującej się najbliżej Muzeum Brytyjskiego. Później na ścianach zamkniętej stacji znaleziono dziwne symbole, zgłaszano też kolejne obserwacje ducha, wraz z dziwnymi zawodzącymi jękami dochodzącymi zza ścian tuneli.
Zarząd londyńskiego metra zdementował tę historię, zawsze też zaprzeczano istnieniu tunelu prowadzącego ze stacji do muzealnego Egipskiego Pokoju. Niemniej, historia została wskrzeszona w opowiadaniu Keitha Lowe „Tunnel Vision”, w którym główny bohater, próbując zaimponować i nastraszyć swoją dziewczynę, mówi: „Jeśli wsłuchasz się uważnie, stojąc na peronie w Holborn, czasami – ale tylko czasami – usłyszysz lament egipskich głosów, wylatujący z tunelu w twoją stronę”.
Stacja British Museum ma być również domem dla widmowej postaci, która wędruje po tunelu w wielkim płaszczu, wysokim kapeluszu i rękawiczkach. Przypuszczalnie jest to duch Williama Terrissa, aktora, który został śmiertelnie zraniony nożem nieopodal teatru Adelphi Theater w 1897 roku.
Mamy jeszcze ducha ze stacji Bank Station. W trakcie budowy tej stacji robotnicy mieli obudzić ducha kobiety o imieniu Sarah, szerzej znanej jako „Czarna Zakonnica”. Powiadano, że jej brat Philip był pracownikiem banku straconym za fałszerstwa, który pracował niedaleko stacji. Według legendy, spektralna postać Sary wciąż przemierza perony i tunele, poszukując swojego dawno zaginionego brata.
Posiadając historie o włochatych ludziach-bestiach, tajemniczych wielkich kotach i przyprawiającym o zawrót głowy asortymencie duchów, widm i niematerialnych postaci grasujących po londyńskim metrze, uprawnione wydaje się pytanie: co jeszcze nurkuje w cienistym podziemnym świecie angielskiej stolicy? Być może, z biegiem czasu, te tajemnicze tunele wreszcie wyjawią wszystkie swoje okropne tajemnice. Do tego czasu jednak, jeśli kiedykolwiek znajdziesz się sam w metrze, późną nocą, uważaj: oni mogą cię obserwować…
Źródło: www.paranormalium.pl
Nick Redfern, Fate Magazine
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios