Raz po raz pojawiają się osoby, które uważają, że starożytni Egipcjanie musieli dysponować zaawansowaną technologią, aby móc wytworzyć swoje spuścizny, które są widoczne do dziś. Opinia ta wynika z faktu, że mimo obecnej technologii nadal praktycznie nie jesteśmy w stanie ich odtworzyć. W szczególności są to.

  • Duże budowle (takie jak piramidy w Gizie, świątynie w Dolinie Chephrena itp.
  • Najczystsza obróbka granitu (cięcie, polerowanie, wiercenie rdzeniowe)
  • Transportowanie najcięższych bloków kamiennych na odległość setek kilometrów i przemieszczanie ich jakby były w stanie nieważkości.
  • Setki metrów krętych korytarzy i komór grobowych głęboko w skale (jak oświetlano i wentylowano te obiekty?).

Dla egiptologów nie ma jednak pytań bez odpowiedzi, nawet jeśli ich wypowiedzi na ten temat często przeczą zdrowemu rozsądkowi i świadczą tylko o tym, że egiptolodzy po prostu nie są ekspertami od obróbki kamienia i budownictwa. Przyznaję, że ja też jestem skłonny przyznać, że starożytni Egipcjanie dysponowali zaawansowaną technologią, bo różnych rzeczy po prostu nie da się wytłumaczyć w inny sposób.

Egipcjanie pozostawili nam wiele informacji, zwłaszcza w świątyniach i grobowcach, o najprostszych sprawach życia codziennego poprzez bogate przedstawienia i pisma. Nie ma jednak ani jednej relacji z budowy np. piramid w Gizie. Nie ma też relacji, jak udało im się tak czysto obrobić granit bez zaawansowanego technologicznie sprzętu, o czym świadczą np. liczne posągi Ramzesa II. Jest tam kilka zdjęć robotników pracujących nad posągiem – oczywiście z drewnianymi chochlami i dłutami. Ale niestety nie da się w ten sposób wykonać ani jednej figurki, nawet w przybliżeniu. A już na pewno nie z granitu. Nie przeszkadza to jednak egiptologom wierzyć, że tak było naprawdę. Jak powiedział jeden egiptolog: „Oni po prostu mieli dużo, dużo czasu!”.

Przeczy to jednak temu, że konkretny faraon chciał, aby jego posągi zostały wzniesione jeszcze za jego panowania. Artyści nie mieli więc wcale „dużo czasu”.

Obróbka skał

Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że granit jest jedną z najtwardszych skał, i do tego wyjątkowo kruchą, to zaczynamy myśleć, gdy widzimy granitowe posągi (np. w świątyni Karnak w Luksorze), które są nie tylko bardzo wypolerowane, ale nawet najmniejsze szczegóły (takie jak napisy) są tak starannie dopracowane, że nigdzie nie widać żadnych odprysków.

Z kolei w Muzeum Egipskim w Kairze znajduje się granitowa stela, która jest pokryta na całej powierzchni postaciami. Stela pochodzi prawdopodobnie ze znacznie późniejszego okresu, kiedy obróbka granitu nie była jeszcze opanowana. Jak więc starożytni Egipcjanie mogli tak czysto obrabiać granit?

W Abusir, około 15 km na południe od Gizy, obok gorzej zachowanej piramidy znajdują się pozostałości świątyni grobowej Neferirkara (lub to, co z niej zostało odkryte). Niedaleko znajduje się piramida Sahuré, która również jest gorzej zachowana. Tutaj też zostały zgromadzone pozostałości jego świątyni grobowej. Obie świątynie nie zostały odrestaurowane, wyglądają jak składowiska materiałów budowlanych. Obie łączy to, że przechowywane tam bloki składają się prawie wyłącznie z różowego granitu, przy czym należy zawsze pamiętać, że wszystkie granity używane w Egipcie musiały być sprowadzane z kamieniołomów w Asuanie, oddalonych o około tysiąc kilometrów. Granitowe bloki i kolumny przechowywane w Abusir są – mimo, że w międzyczasie były wielokrotnie łamane – obrobione według najczystszych standardów.

Oraz: Mają wiele różnych wierceń rdzeniowych o średnicy do około dwudziestu centymetrów, częściowo wyfrezowanych do dwudziestu centymetrów w głąb odpowiedniego bloku granitowego. Cel tych rdzeniowych wierceń nie został jeszcze wyjaśniony, zwłaszcza że ich frezowanie w blokach granitowych musiało nie być łatwe. Oczywiście egiptolodzy mówią nam, że prawdopodobnie dość łatwo było zrobić te otwory, przecież one tam były. A potem pokazuje się nam przedstawienia robotnika z jakimś prymitywnym wiertłem, wiercącego dziurę w kamieniu.

Może to działać w przypadku miękkiej skały, takiej jak piaskowiec (na ilustracjach nie pokazano, w jakim rodzaju skały wiercono), ale nie działa w przypadku granitu. Ponadto na ilustracjach w ogóle nie widać wiercenia rdzeniowego. Do wiercenia otworów rdzeniowych – na przykład do układania gniazdek lub włączników „pod tynkiem” – potrzebne są dziś wysokowydajne maszyny i specjalne obręcze wiertnicze, które są zakończone Widią. Widia (= „jak diament”) to specjalnie hartowana stal. Ale starożytni Egipcjanie nie mieli niczego takiego, przynajmniej nie znaleziono do tej pory żadnych dowodów na to.

Starożytni Egipcjanie nie mieli wierteł udarowych, ale wciąż udawało im się wiercić czyste otwory rdzeniowe w granicie. Bezsporne jest, że jakaś technika musiała być zastosowana, ponieważ na większości wewnętrznych krawędzi otworów rdzeniowych widać rowki, które powstały w wyniku wiercenia. Wygląda to jednak tak, jakby odpowiednie obręcze wiertnicze wbiły się w granit jak w masło.

Nawiasem mówiąc, odwierty rdzeniowe w blokach granitowych można znaleźć także w innych miejscach, na przykład w świątyni Karnak w Luksorze. Moim zdaniem dość bezradne wyjaśnienie egiptologów, dlaczego starożytni Egipcjanie wykonali tę dość misterną pracę z granitu, brzmi: „Bo mogli!”. W świątyni w Dolinie Chephrena w Gizie można zobaczyć, że nawet ogromne bloki granitowe zostały najpierw gładko pocięte, a po drugie użyte w świątyni dokładnie tak, jak zostały pocięte w kamieniołomie. Widać to w najmniejszych strukturach w skale, które ciągną się przez dwa bloki równocześnie. Zjawisko to można również zaobserwować w różnych płytach podłogowych (właściwie blokach kamiennych) ułożonych wokół Piramidy Cheopsa. Oznacza to jednak, że bloki te musiały być cięte bez odpadów po cięciu!

Odpady po cięciu powstają zawsze, gdy coś jest rozcinane; w przypadku drewna są to tzw. trociny. Dziś nie jest (już) możliwe wyprodukowanie bloków kamiennych bez odpadów po cięciu.

Nawet nasze najnowocześniejsze metody obróbki kamienia z użyciem wycinarek laserowych wytwarzają odpady po cięciu, ale w tym przypadku odparowują. Jeśli spojrzeć na około metrowe „korony” faraonów, które stoją starannie ustawione w świątyni w Luksorze, można zauważyć, że nie tylko mają one doskonały kształt, ale zostały również wypolerowane do lustrzanego wykończenia, mimo że są wykonane z różowego granitu. Jednak te granitowe „korony” musiały być najpierw z grubsza ukształtowane, a następnie doprowadzone do optymalnej formy przed nałożeniem politury. Być może było to możliwe przy użyciu konwencjonalnych metod, ale musiało to trwać bardzo, bardzo długo. A – jak już wspomniano – każdy faraon chciał za życia zobaczyć swoje posągi!

Przy dzisiejszej technologii takie „korony” można by wykonać w przystępnym czasie przy użyciu odpowiedniego sprzętu szlifierskiego, ale kiedyś ręcznie? (Nawiasem mówiąc, do dziś nie znaleziono ani jednej oryginalnej korony!) Ten rodzaj obróbki granitu musiał być opanowany nawet w czasach Ramzesa II. Dowodem są praktycznie niezliczone stojące i siedzące figury faraona rozrzucone po całym Egipcie, z których większość jest jednak (lub została) w międzyczasie rozbita.

Przypominam sobie też „kapliczki bogów” na Elephantine, obrobione dokładnie wewnątrz i na zewnątrz, które opisałem wcześniej. Jak już wcześniej zauważyłem, starożytni Egipcjanie musieli również posiadać możliwość lub zdolność zmiękczania granitu, przynajmniej powierzchownie, aby następnie móc go dosłownie obrać, co wyraźnie widać na przykład w kamieniołomie w Asuanie. Nie mieści się to jednak w temacie zaawansowanej technologii; bardziej prawdopodobne jest, że była to wiedza chemiczna.

Transport

Przejdźmy teraz do transportu skał. Istnieje kilka teorii na temat tego, jak kamienne bloki ważące kilka ton mogły być transportowane. Egiptolodzy powołują się na przedstawienia obrazkowe w grobowcach, gdzie pokazane jest, jak kamienne bloki były ładowane na statki. Przedstawienia te mają jednak tę wadę, że przedstawione statki nigdy nie byłyby w stanie unosić się na wodzie, nawet bez załadunku. A gdyby tak było, to wywróciłyby się lub zatonęły natychmiast po załadowaniu ich blokami ważącymi tony. Odpowiednio, przedstawienia te mogą być jedynie życzeniowymi reprezentacjami, lub też pochodzą one z czasów późniejszych, kiedy to ludzie w jakiś sposób chcieli wyjaśnić, jak „kiedyś” transportowano ciężkie bloki. Inna teoria mówi, że kamienne bloki mogły być przymocowane do burt statków i transportowane pod wodą, bo to znacznie zmniejszało ich ciężar.

Nie ma jednak na to ani pisemnych, ani obrazowych dowodów. Prawie wszyscy teraz wierzą, że egiptolodzy mówią nam, że kamienne bloki (i posągi) były przeciągane przez ułożone pod nimi drewnianymi belkami. Jeśli wystarczająco często powtarzasz największą bzdurę, staje się ona faktem, nawet jeśli jest nielogiczna.

Pomijając fakt, że drewno było w Egipcie przez cały czas bardzo cennym materiałem, bo musiało być drogo sprowadzane z Libanu (rosnące w Egipcie palmy nadają się co najwyżej do palenia lub do pokrywania domów ich palmowymi liśćmi), mało prawdopodobne jest, by cenny materiał został użyty jako podstawa, przez którą mógłby się przetoczyć kilku tonowe bloki. W kamieniołomie w Asuanie leżą do dziś wielkie ilości kulek dolerytowych, które, jak twierdzą egiptolodzy, starożytni Egipcjanie wykorzystywali do młotkowania granitu, aż do wykucia poszczególnych bloków. Jasne, doleryt jest nadal nieco twardszy od granitu, ale żeby z takich kulek robić piękne prostokątne bloki kamienne – sam ten pomysł jest delikatnie mówiąc, odjechany. 🙂

Myślę, że na szlaku transportowym do Nilu (który dziś już nie istnieje), te kule były osadzone mniej więcej w połowie w ziemi i dzięki temu funkcjonowały jak rodzaj łożyska kulkowego, gdy przeciągano po nich najcięższe bloki.

To drastycznie zmniejszyłoby opory tarcia. Na wyspie Malta udowodniono obecnie, że w ten sposób transportowano tam ciężkie bloki kamienne potrzebne do budowy świątyń. A nawet w Szkocji znaleziono kule o średnicy siedmiu centymetrów, które archeolodzy nie wiedzą, do czego kiedyś służyły. Ale przynajmniej nie wymyślili jeszcze głupiej tezy, że menhiry mogły powstać tu dzięki obróbce ich kamiennymi kulami. Czy maltańscy archeolodzy byli bardziej inteligentni od Egipcjan?

A dlaczego starożytni Egipcjanie mieliby być głupsi od starożytnych Maltańczyków (czy Szkotów)? Więc teraz miałbyś ciężkie bloki na brzegach Nilu, ale nigdzie na statku. Wymagałoby to dźwigów, które mogłyby umieścić odpowiedni blok na środku, tak aby statek się nie wywrócił. Jakie dźwigi (drewniane) byłyby w stanie podnieść granitowe bloki o wadze do 80 ton (takie jak te użyte w piramidzie Cheopsa) nie łamiąc się pod ciężarem?

Transport takich bloków na odległość około tysiąca kilometrów nie został jeszcze doskonale wyjaśniony, ale musiał się odbyć, i to w możliwym do opanowania czasie, bo efekty widzimy do dziś!

Energia elektryczna

Starożytni Egipcjanie nie znali elektryczności. Tak mówią nam egiptolodzy. Ale czy to rzeczywiście prawda? Na pewno nie było ogólnokrajowych sieci elektrycznych, takich jak nasze. Po pierwsze, trzeba by było znaleźć jakieś pozostałości, a po drugie, wraz z dostępnością energii nieuchronnie rozwinęłaby się w mniejszym lub większym stopniu infrastruktura, która wykorzystała tę energię i stworzyła nie tylko oświetlenie, ale być może także maszyny napędzane elektrycznie. Jednak nie ma też najmniejszej wskazówki co do takiej infrastruktury. Zwolennicy tezy energetycznej zwracają uwagę, że w grobowcach w Dolinie Królów czy np. w korytarzach piramid nie ma osadów sadzy, więc oświetlenie podczas prac budowlanych musiało być wykonane światłem elektrycznym. Jednak nie jest to prawda! W grobowcach, a także w piramidach znaleziono osady sadzy, choć w niewielkich ilościach (które od tego czasu zostały usunięte w wyniku prac porządkowych).

Co więcej, starożytni Egipcjanie mieli lampy olejowe, które prawie nie wytwarzały sadzy. Niemniej jednak, musiało to być nieludzkim znojem, aby przy świetle kilku lamp naftowych wyryć setki metrów tuneli głęboko w skale, a następnie je zamalować! Ale co z „żarówkami” przedstawionymi w krypcie świątyni w Denderze (a nawiasem mówiąc także na niektórych ścianach świątyni pomiędzy hieroglifami)? Prawda, egiptolodzy twierdzą, że nie były. Ale prywatni uczeni odtworzyli je na małą skalę i udało się! Dawały one jednak niebieskawe światło i nie jest do końca jasne, jakich „sztuczek” użyli, aby te „lampy” świeciły.

Przecież jeśli nie ma odpowiedniej infrastruktury, to na nic zdadzą się najpiękniejsze żarówki! Na przykład: daj tubylcowi z dżungli żarówkę, nie będzie mógł z nią nic zrobić, bo nie ma dostępu do prądu. Starożytni Egipcjanie często przedstawiali filary djed, we wszystkich możliwych rozmiarach. Teraz filar djed jest ogólnie tłumaczony jako „trwanie i trwałość”. W późniejszych czasach, kiedy prawdopodobnie zapomniano o pochodzeniu, nazywano go również „kręgosłupem Ozyrysa”. W rzeczywistości jednak bardziej przypomina dzisiejsze izolatory.

Jak to możliwe, skoro starożytni Egipcjanie w ogóle nie znali elektryczności? W Iraku, podczas wykopalisk w pobliżu Bagdadu w 1936 roku, znaleziono gliniane naczynie, które później stało się znane jako „bateria bagdadzka” i którego wiek szacowano na dwa tysiące lat. W późniejszym czasie zyskał on również miano „baterii Partów”. Okazało się jednak, że bateria ta może wytworzyć jedynie 0,79 V. Nie wystarczyłoby to nawet do obsługi słabej żarówki. W najlepszym wypadku mógł służyć do galwanizacji biżuterii na małą skalę.

Co to ma wspólnego z Egiptem? Jeśli szacowany wiek baterii z Bagdadu jest prawidłowy, to byłaby ona dość daleko w czasie od zaawansowanej cywilizacji egipskiej. Ale szacunki nie zawsze muszą być słuszne! Otóż na wyspie Elephantine w pobliżu Asuanu, w świątyni bogini Satet, widnieją przedstawienie faraona trzymającego w rękach naczynie, które wykazuje uderzające podobieństwo do baterii bagdadzkiej.

Ponadto z wierzchu tego naczynia (które egiptolodzy nazwaliby zapewne wodą, choć woda raczej nie wypływa z naczynia w górę) wije się rodzaj skręconego kabla. Czy więc starożytni Egipcjanie mieli w końcu elektryczność? Ale co chcesz zrobić z baterią, która nie dostarcza nawet jednego wolta? Jasne, można by połączyć ze sobą kilka takich baterii, ale ile ich trzeba by zrobić coś pożytecznego z prądem?

W dodatku tych baterii musiało być wiele tysięcy – gdzie są ich szczątki? Mogło być też tak, że Egipcjanie znaleźli sposób na efektywniejsze wytwarzanie energii elektrycznej. Są to jednak tylko niesprawdzone pomysły. Naprzeciwko Elephantine po drugiej stronie Nilu znajduje się miejsce pochówku Qubbet el-Hawa. Tam w skalnych grobowcach chowano wyższych rangą urzędników i dygnitarzy. Choć na tych grobowcach bardzo wyraźnie widać spustoszenia czasu, to jednak nadal można tam zobaczyć różne malowidła ścienne, z których część przedstawia codzienną pracę. W grobie 36, obok wejścia po lewej stronie, widnieje przedstawienie kilku mężczyzn niosących szpulę kabla. Nie, to nie jest bęben kablowy, który jest tu przedstawiony, bo bęben kablowy leżałby płasko na ziemi, gdyby nie był trzymany – tak jak tu. W dodatku na odwijanym tu końcu widać wyraźnie dwa kable. Po co starożytnym Egipcjanom były potrzebne dwużyłowe kable, skoro nie znali elektryczności? Oto nierozwiązane do tej pory pytanie: Jeśli starożytni Egipcjanie znali elektryczność, to co mogli z nią zrobić? Czy wtedy nie musielibyśmy po prostu poznać wielu innych artefaktów, które można z nim powiązać? Czy nie musielibyśmy wtedy znaleźć wielu innych przedstawień w grobowcach lub w świątyniach, które sugerowałyby użycie elektryczności?

Można sobie wyobrazić wiele rzeczy: na przykład to, że kapłani mieli monopol na elektryczność, której pilnie strzegli, aby w „tajemniczy sposób” oświetlać swoje posągi bogów, by zrobić wrażenie na pielgrzymach. Coś takiego można było wykorzystać do imponującego pokazania potęgi bogów.

Matematyka

Już „starzy” starożytni Egipcjanie mieli opanowaną matematykę i geometrię, która dopiero w naszych postchrześcijańskich czasach została powoli odkryta na nowo. W czasie budowy piramidy znali już okrągłą liczbę Pi (π) z dokładnością do kilku miejsc po przecinku. Wiedza ta jednak z biegiem czasu ponownie została utracona, aż do momentu gdy dla pi obliczano tylko z „3”. Nie można się nie zastanawiać, czy starożytni sami obliczali pi, czy też nauczyli się go od jakichś kulturowych nosicieli?

I dlaczego później ta wiedza została ponownie utracona? Sama piramida Cheopsa jest matematycznym i geometrycznym cudem! Nie chcę tu ponownie wymieniać wszystkiego; m.in. prywatni badacze Axel Klitzke i Hans Jelitto napisali już na ten temat godne polecenia książki. Natomiast piramida Cheopsa jest nie tylko matematycznym cudem, ale ma też tolerancje, które są prawie niemożliwe do osiągnięcia w dzisiejszych projektach budowlanych. Dowiedzieliśmy się tego w różnych egipskich filmach dokumentalnych w telewizji, w których przeprowadzano wywiady z dzisiejszymi architektami i budowniczymi na ten temat. Ale jak robili to starożytni Egipcjanie, zupełnie bez nowoczesnych pomocy? A po co? Skąd ta nadmierna perfekcja, która tak naprawdę nie była potrzebna?

Jasne, egiptolodzy oferują nam pewne wyjaśnienia tego stanu rzeczy, ale są one bardziej niż niezadowalające (przynajmniej dla mnie). Przez tysiąclecia starożytna wiedza Egipcjan została utracona. Stała się ona coraz bardziej rozcieńczona, a następnie została zmieszana z jakimiś złowrogimi bogami, aż nie była to już wiedza, a jedynie czysta wiara w bogów. Sprawia to wrażenie, że jakiś kulturowy przynoszący (jakkolwiek i kogokolwiek) przejął w starożytności Egipcjan i nauczył ich wszystkiego, co było potrzebne do stosunkowo nagłego wzrostu kulturowego.

Zaczyna się od rolnictwa i hodowli zwierząt, obejmuje dojrzałe pismo, które nagle stało się dostępne, matematykę, geometrię, medycynę, architekturę, nawet służbę cywilną itd. Natomiast pismo hieroglificzne było pierwotnie czystym pismem symbolicznym (pismem obrazkowym), znacznie doskonalszym od późniejszych pism literowych, a także łatwiejszym do opanowania i zrozumienia. Sprawia to wrażenie, że zdolności kulturowe i technologiczne Egiptu były (lub stały się) nagle doskonale rozwinięte na początku, podczas gdy potem spłaszczyły się i coraz bardziej podupadały przez tysiąclecia.

Właściwie to powinno być odwrotnie. Chyba nie na darmo pierwszych królów egipskich nazywano bogami, kimkolwiek byli. Czy starożytni nauczyciele, deifikowani w późniejszych czasach, w pewnym momencie wymarli? I skąd się wzięli? Czy kiedykolwiek znajdziemy odpowiedź na te pytania?


Opracował: Amon
www.strefa44.pl
www.strefa44.com.pl

Zostaw komentarz


Aby zatwierdzić komentarz skorzystaj z dolnego suwaka *


  • Facebook

Szukaj temat