Czy można widzieć, nie patrząc? Odpowiedź, jaka się automatycznie nasuwa, brzmi: „nie”. Tymczasem przypadki osób, które nie widziały, a potrafiły przy tym odczytywać fragmenty tradycyjnego tekstu, rozpoznawać wielkość i kształt czcionek, a także identyfikować barwę światła, nie są odosobnione. Jak to możliwe, że ludzie, którzy nie mają łączności wzrokowej ze światem, tak doskonale radzą sobie z czytaniem? Zjawisko jest tak niezwykłe, że przez długi czas znajdowało się w kręgu zainteresowań FBI oraz agencji wywiadowczych.
Pomimo niesamowitego postępu, jaki dokonał się w wielu dziedzinach, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, nauka i medycyna mają duże problemy z wyjaśnieniem licznych fenomenów zachodzących w otaczającym nas świecie. Wiele z tych osobliwości zwykło się wrzucać do kategorii z etykietą „zjawiska paranormalne”, a pojęcie to ma dziś przecież w wielu kręgach ujemne zabarwienie. Do grupy tych fascynujących zjawisk, które wymykają się próbom racjonalnego tłumaczenia, a jednocześnie trudno jednoznacznie uznać je za mistyfikację – co przyznali dotąd różni eksperci – należy fenomen osób, które potrafią czytać z zamkniętymi lub zawiązanymi oczami.
Przypadek, obok którego trudno jest przejść obojętnie, jest casus Róży Kuleszowej, skromnej Rosjanki, opisanej w wielu publikacjach naukowych. Ta urodzona w 1955 dziewczyna twierdziła, że posiada zdolność obserwacji otaczającego ją świata bez wykorzystywania do tego celu zmysłu wzroku. Pierwszą reakcją wielu osób na rewelacje Rosjanki był naturalnie śmiech. Wystarczył jednak już krótki i prosty test, by stwierdzić, że jej zręczność nie była oszustwem.
Największe wrażenie musiał robić fakt, że Kuleszowa z przewiązanymi oczami, nie widząc nic tradycyjnym narządem wzroku, bez trudu potrafiła płynnie czytać. Po otwarciu książki w dowolnym miejscu i wskazaniu jej określonego akapitu dziewczyna nie tylko umiała szybko odczytać kolejne frazy. Była też w stanie bez trudu określić, jaką wielkość ma czcionka oraz stwierdzić, jaki ma kształt.
To jednak nie koniec. Po umieszczeniu fragmentów konkretnego tekstu w zamkniętej kopercie Rosjanka dalej nie miała najmniejszych problemów z jego odczytaniem. Z przewiązanymi bandażem oczami potrafiła rozpoznawać kolor papieru i rysunki, które znajdowały się na kartkach pocztowych. W jaki sposób można to wszystko wytłumaczyć? Dziewczyna twierdziła, że widzi dzięki dotykaniu ich – używała do tego celu wyłącznie końcówek palców.
W czasie wielu kolejnych badań, które odbyła Rosjanka, okazało się jednak, że do tego, by scharakteryzować swoje otoczenie, nie zawsze musi używać końcówek palców. Większych problemów nie sprawiała jej bowiem także identyfikacja barwy oraz intensywności światła, które emitowane było przez lampy znajdujące się w pomieszczeniu.
Pierwszy prosty eksperyment z udziałem Kuleszowej został przeprowadzony w 1963 r. przez badaczy ze Swerdłowska, a potem także przez naukowców z Niżnego Tagiłu. Efekty tych badań były zdumiewające do tego stopnia, że o prostej dziewczynie szybko zaczęło robić się głośno. Niedługo potem zaproszono ją do udziału w znacznie bardziej złożonym badaniu, które miało potwierdzić fenomen. Zostało ono przeprowadzone już przez specjalistów z Instytutu Biofizyki Radzieckiej Akademii Nauk. Ale tam Kuleszowa nie czuła się zbyt komfortowo. W rozmowie z ekspertami zaczęła twierdzić, że nie posiada żadnych zdolności, a w czasie wcześniejszych testów oszukiwała – co było raczej mało prawdopodobne ze względu na udział w nich naukowców oraz obserwatorów.
W pewnym momencie zaistniała potem koncepcja, by zdolności Kuleszowej prezentować na scenie szerszej publiczności. Pojawiła się jednak wówczas osoba, która stwierdziła, że dziewczyna naprawdę oszukuje. Po tych oskarżeniach Rosjanka dostała ataku epilepsji i rzekomo straciła umiejętności.
O tym, że Kuleszowa wciąż posiadała jednak niezwykły dar przekonał się potem pewien dziennikarz, który usłyszawszy historię dziewczyny, postanowił się z nią spotkać. Bob Brigham z magazynu „Life” na własne oczy przekonał się, że Rosjanka ma talent. W czasie jednego z zadań odczytała mu zapisany drobnym druczkiem tekst, mimo że jej oczy były zasłonięte. „Była w stanie bez problemu odczytać nawet napisy umieszczone drobnym druczkiem na moich wizytówkach, mimo że jej oczy były całkowicie zasłonięte, więc tradycyjne widzenie nie było możliwe” – napisał potem Brigham.
Życie Róży było bardzo krótkie. W późniejszym czasie zdiagnozowano u niej guza mózgu. Zmarła w 1978 r. Ale temat jej zdolności pojawiał się potem jeszcze na łamach wielu naukowych periodyków. Zdolność, jaką prawdopodobnie posiadała Rosjanka, ma swoją nazwę. Zagadnienie dermooptyki, czyli umiejętności, która za pomocą fragmentów skóry pozwala na identyfikację światła i rozróżnianie kolorów, było dotąd przedmiotem dociekań wielu ośrodków badawczych. Zjawisko to postrzegane jest wciąż jako zagadnienie, które ociera się o pseudonaukę oraz parapsychologię. Jest to o tyle zaskakujące, że wspomniana Róża Kuleszowa nie była jedyną osobą, u której odkryto te niezwykle umiejętności – podobnymi przypadkami centra badawcze zajmowały się już wcześniej, a także później.
Takie same umiejętności stwierdzono w 1960 r. u Amerykanki Margaret Foos. Mieszkanka Wirginii także widziała, nie patrząc. Przepaska na oczach również nie stanowiła dla niej żadnej przeszkody w odczytywaniu całych stronnic książek. Foss sugerowała, że potrafi czytać za pomocą skóry, a talent swój rozwijała pod kierunkiem ojca Williama. Ten ostatni, zainspirowany zdolnościami córki, wpadł nawet na dość zaskakujący pomysł. W oparciu o zjawisko, zapragnął stworzyć metodę wykształcenia podobnych zdolności u niewidomych dzieci.
W 1960 r. Margaret wzięła udział w eksperymencie, który został przeprowadzony przez rządowych naukowców z Waszyngtonu. W próbie uczestniczyli m.in. psychiatrzy. Lekarze z podziwem obserwowali, jak dziewczyna z zasłoniętymi oczami, wodząc końcówkami palców po stronnicach Biblii, odczytuje kolejne jej wersety. W kolejnych testach okazało się, że nie ma ona także większych problemów z określaniem kształtów i kolorów. Stołeczni naukowcy byli zachwyceni umiejętnościami badanej. Przyznali również, że dziewczyna „zaliczyła” sprawdzian. Nie byli jednak w stanie za pomocą racjonalnych argumentów określić, jak to się dzieje, że dziewczynka widzi bez wykorzystania tradycyjnego narządu wzroku. W końcu zmieszani przyznali, że nie mogą oficjalnie przyznać, że ich pacjentka nie użyła oczu podczas badania. Sprawą dermooptyki oraz postrzegania pozazmysłowego zainteresowało się wówczas FBI.
„Zaleca się, by FBI przeprowadziło w przyszłości dodatkowe dochodzenie związane z możliwością nauczenia niewidomych widzieć, a także zagadnienia związanego z posiadaniem w sferze zmysłowej wielkiego potencjału, które FBI powinno dobrze zbadać” – można było przeczytać w jednym z oficjalnych dokumentów wydanych przez Federalne Biuro Śledcze.
Liczba osób, które na przestrzeni lat utrzymywały, że posiadają umiejętność widzenia bez użycia oczu, jest dość pokaźna. Wielkie wrażenie na naukowcach robiły eksperymenty z udziałem Niny Kaługiny, która także bez trudu radziła sobie z rozpoznawaniem tekstów oraz identyfikacją kształtów. Ponadto stwierdzono u niej także zdolności psychokinetyczne. Wśród innych osób, które miały tę zdolność, należy też wymienić przypadki: Patrycji Stanley czy Mary Wimberley – obie z USA oraz Rosjanki Nadii Łobanowej. Mimo wielu przekonujących wyników eksperymentów z ich udziałem, ludzie świata nauki starają się dystansować od fenomenu.
Źródło: www.niewiarygodne.pl