Być może słyszałeś, że nasz wszechświat nie jest jedyny; istnieją inne. Niedawny artykuł naukowy rygorystycznie dowodzi istnienia nieskończonej liczby innych wszechświatów. To ekscytująca wiadomość, ponieważ sugeruje, że nie zabraknie nam światów do odkrycia. Jest jednak pewien haczyk: nasz świat, z jego zieloną trawą i błękitnym niebem, wydaje się być nieobecny. Wygląda na to, że tylko boskie uznanie może to naprawić, a fizycy wydają się być na skraju takiego odkrycia. Autorami artykułu zatytułowanego „Search for Classical Systems in Quantum Worlds” są fizycy z Caltech, Los Alamos i Szwajcarskiego Instytutu Technologii. Jego celem jest odpowiedź na głębokie pytanie: dlaczego nasz świat istnieje?
Z naszej perspektywy świat po prostu istnieje. Postrzegamy go naszymi oczami, ale to, czy nasza wizja oddaje całą prawdę, jest dyskusyjne.
Nasza współczesna cywilizacja, z jej komputerami, komunikacją komórkową i mediami społecznościowymi, w dużej mierze opiera się na zasadach mechaniki kwantowej. Nauka ta jest często uważana za dziwną, sugerując możliwości takie jak przechodzenie przez ściany, nieistnienie czasu i znikanie natury, gdy nie jest obserwowana. Pomimo swoich dziwactw, mechanika kwantowa jest daleka od bycia bezsensowną, o czym świadczy jej zastosowanie w niezliczonych urządzeniach. Jednak nadal nie jesteśmy w stanie przechodzić przez ściany ani przemierzać czasu.
Zamieszkujemy świat określany przez mechanikę kwantową jako „klasyczny”, który nie wyłania się z jej równań; nie ma na niego miejsca. I odwrotnie, świat klasyczny jest dokładnie przedstawiony przez teorię względności Einsteina i prawa Newtona. Pojawia się jednak problem, ponieważ teoria względności i mechanika kwantowa wykluczają się nawzajem. Czy może to być teoria względności? Na przykład system GPS nie byłby wykonalny bez efektów relatywistycznych lub einsteinowskich. W związku z tym konieczny jest wybór.
Nie ma pokoju, dopóki nie jesteśmy
Fizycy dokonali tego wyboru. Rzeczywiście, te osobliwości zostały rozpoznane już w latach trzydziestych XX wieku, co wymagało reakcji.
W ten sposób pojawiło się pojęcie globalnego załamania. Świat istnieje raczej jako prawdopodobieństwa niż obiekty materialne. Jednak prawdopodobieństwa te ostatecznie „załamują się”, odcinając nadmiar, pozostawiając nam znajome byty, takie jak krzesła, stoły, słońce i trawa, a nie tylko prawdopodobieństwo ich istnienia. Obserwator jest wymagany, aby to „załamanie” miało miejsce. W obecności Obserwatora prawdopodobieństwa wycofują się, podobnie jak żółw wycofuje się do swojej skorupy, pozostawiając namacalną rzeczywistość do interakcji. Pojawia się zatem pytanie: Kim jest Obserwator? Obejmuje nas, stąd powiedzenie „Księżyc nie istnieje, chyba że ktoś go obserwuje”. Ale wykracza poza ludzi, obejmując zwierzęta i, biorąc pod uwagę, że Mars istnieje bez nich, być może także obiekty nieożywione. Wydaje się, że kamień może obserwować inny kamień, a ziarnko piasku inne ziarnko. Szczerze mówiąc, wydaje się to nonsensem.
Szczyt oszołomienia nastąpił w 2019 roku, kiedy zespół szczerych naukowców eksperymentalnie wykazał, że pojedyncze fotony mogą działać jako obserwatorzy. Podkreśla to pojęcie „szukania tam, gdzie światło jest najjaśniejsze”, sugerując, że w ciemności nic nie istnieje.
Można sobie wyobrazić, że jeśli obserwator obejmuje wszystko, co istnieje, to pochodzenie samego obserwatora staje się tajemnicą. Przypuszczalnie musi istnieć inna istota, która go obserwuje. Być może obserwatorzy wyższego rzędu? Artykuł z 2019 roku zakładał, że nie ma żadnej podstawowej rzeczywistości ani „globalnego załamania” – nasze doświadczenia są jedynie percepcją. Zasadniczo jest to scenariusz Matrix-2.
Jeśli założymy istnienie Absolutnego Obserwatora, utożsamianego z Bogiem, zagadka rozwiąże się sama. Jednak naukowcy będą upierać się przy swoich badaniach, unikając tej hipotezy za wszelką cenę.
Hipoteza Mgławicy Andromedy
Najnowszy artykuł przedstawia świeże spojrzenie na tę ważną koncepcję, oferując inny punkt widzenia. W latach pięćdziesiątych XX wieku fizyk Hugh Everett zaproponował, że wszechświat nie jest pojedynczy, sugerując wyjście z teoretycznego impasu. Według niego istnieje wiele równoległych wszechświatów. David Deutsch, znany ze swojej pracy nad komputerami kwantowymi, rozszerzył ten pomysł, sugerując, że nasze decyzje powodują, że przechodzimy między tymi równoległymi światami. Na przykład decyzja o zakupie lodów w drodze do pracy skutkuje różnymi wynikami w różnych wszechświatach, w zależności od dokonanego wyboru. Niedawno ustalono, że mózg działa podobnie do komputera kwantowego, co dobrze pasuje do tych teorii.
Teoria multiwersum, czyli koncepcja wielu wszechświatów, zyskała popularność częściowo dlatego, że odnosi się do paradoksu wolnej woli. Nawet Isaac Newton uznał, że jego prawa zdawały się negować wolną wolę, sugerując predestynację. Teoria multiwersum sugeruje jednak, że wolna wola istnieje i że nasze wybory mają znaczenie, rozwiązując długotrwały dylemat filozoficzny po raz pierwszy od stuleci.
Jednak sumy nadal nie są ze sobą zgodne. W niedawnym badaniu fizycy postawili prowokacyjne pytanie: Jeśli obserwator siedzi w Nowym Jorku, czy może wyczarować Mgławicę Andromedy, po prostu ją kontemplując? Co zaskakujące, równania mechaniki kwantowej sugerują, że jest to możliwe. Wystarczy jedna myśl, by ją zamanifestować. Prowadzi to do mgławicy i dalej, na sam skraj istnienia.
Naukowcy doszli do dwóch wniosków, z których jeden jest niepodważalny, a drugi kontrowersyjny.
Po pierwsze, liczba wszechświatów jest równa liczbie obserwatorów; zasadniczo jest to nieskończona liczba. Koncepcja ta ma jednogłośne poparcie wśród fizyków.
Po drugie, pojęcie świata „jednego dla wszystkich”, „prawdziwej rzeczywistości”, nie istnieje. Zamiast tego istnieje nieskończona kolekcja indywidualnych wszechświatów. Nie tylko wujek Borya, ale każdy mieszkaniec Ziemi, każde zwierzę, aż po owady, a nawet fotony – które również są uważane za obserwatorów – odgrywają w tym rolę. Ponieważ każda żarówka emituje miliardy fotonów w każdej sekundzie, liczba ta jest naprawdę nieskończona. Ten punkt jest jednak przedmiotem dyskusji. Zasadniczo eksperci Caltech i Los Alamos szukali oparcia w rzeczywistości, sposobu na wyprowadzenie „klasycznego” z kwantowego. I wygląda na to, że znaleźli takie miejsce.
Nic nowego?
Może się to wydawać współczesnym absurdem, ale jeśli jest absurdalne, to ma starożytne korzenie. Rzeczywiście, koncepcja wielu rzeczywistości zaczęła kształtować się wśród naukowców w drugiej połowie XIX wieku, na długo przed pojawieniem się teorii względności czy mechaniki kwantowej. Na czele tych poszukiwań stali psychologowie, którzy uznali, że każda osoba ma swoje własne, unikalne doświadczenie. Nie możemy przeszczepić naszych doświadczeń na kogoś innego. Zgadzamy się, że jabłko jest czerwone, ale możliwe jest, że to, co my postrzegamy jako czerwone, dla innych może być niebieskie.
Wszystkie te dociekania zbiegły się w czasie z naukowcem-amatorem i pilotem wojskowym, Johnem Dunnem, który znacząco wpłynął na sztukę XX wieku (choć niestety nie na naukę – gdzie konstrukcje „samouka” nie zostały natychmiast rozpoznane). Po empirycznym ustaleniu, że nasze sny przeplatają przeszłość i przyszłość, Dunn zaproponował, że świadomość porusza się swobodnie w czasie, podobnie jak władca. Jest obserwowana przez świadomość wyższego rzędu (piąty wymiar), następnie przez świadomość z szóstego wymiaru i tak dalej, osiągając kulminację w nieskończoności, jak omówiono w nowym artykule, prawda?
Nie do końca. Kulminacją jest raczej Bóg/Energia, który jest absolutnym Obserwatorem i ucieleśnieniem absolutnego czasu. Dunn wierzył w Boga, w przeciwieństwie do wielu współczesnych fizyków. Jednak fizycy mają teraz, bardziej niż kiedykolwiek, możliwość udowodnienia Jego istnienia. W końcu, w kategoriach matematycznych, Bóg jest granicą nieskończonej funkcji – pojęciem znanym matematykom od pierwszego roku studiów.
Trzeba przyznać, że wprowadzenie Początkowego lub Absolutnego Obserwatora zmienia scenariusz, czyniąc go dalekim od przyziemnego. Być może nasz świat jest iluzją, ale wplecioną w większy system, którego początek jest naznaczony przez Stwórcę. To urzekające pojęcie. To, czy jest naukowa, zależy od autora kolejnego artykułu. Rzeczywiście, wśród naukowców jest wielu wierzących.