W języku niemieckim Überwindung oznacza samoopanowanie lub samo-przezwyciężenie. Überwinden oznacza przezwyciężać. Mensch oznacza człowiek. Tak więc „Nadczłowiek” wydaje się być najdokładniejszym tłumaczeniem Übermensch.
Nietzsche użył Overmana jako personifikacji potencjalnego geniuszu, pokazując, że Prawda się porusza, a poruszając się, burzy trony i ołtarze. Jeśli się nie porusza, to staje się nieświeża. Trony stają się zakorzenione. Ołtarze stają się złotymi idolami. Prawda, która się nie porusza i nie pozostaje w ruchu, szybko staje się fałszem. Rozpływa się w ułudzie. Staje się nieokrzesana. Tak więc przezwyciężenie samego siebie jest życiowym zadaniem człowieka. Jeśli nigdy nie odkryjemy tego życiowego zadania, ograniczymy się do zwykłego istnienia. Utknęliśmy. Wygodnie i z zadowoleniem wierzymy, zamiast adaptacyjnie i proaktywnie szukać. Wolimy wygodnie kłaniać się tronom i czcić ołtarze, niż niekomfortowo odkrywać nowe sposoby bycia człowiekiem w świecie. Wolimy mieć wiarę niż męstwo, a często mylimy te dwie rzeczy.
Najpotężniejszym sposobem, aby zapobiec temu jedynie istnieniu – temu utknięciu, temu wygodnemu unicestwieniu, temu pomieszaniu wiary i męstwa – jest praktykowanie sztuki samoprzezwyciężania. Kiedy przezwyciężamy siebie, zmuszamy Prawdę do ruchu. Nie pozwalamy jej się zatrzymać i stać się kamieniem węgielnym. Nie pozwalamy, by nami rządziła. Zamiast tego, używamy jej jako zaledwie kamienia milowego do coraz wyższej prawdy. Przekształcamy ją w kamień filozoficzny.
I tak, przede wszystkim, sztuka przezwyciężania samego siebie to zdolność do kontynuowania poszukiwań, pomimo chęci oddania ich danemu przekonaniu. Jest to zdolność do zaprzestania zwykłego docierania do celu i skupienia się zamiast tego na odważnym rozwijaniu się. To zdolność do zwyciężania. Rozłóżmy to na czynniki pierwsze…
’Wiara’ to egzystencjalny problem:
Wiara w jakąkolwiek ideologię jest duchowym wzorem kamuflażu opartym na strachu. Wiara jest prawie zawsze uwarunkowana strachem. Etatysta „wierzy” w nacjonalizm ze strachu przed byciem wykluczonym. Religijny gorliwiec „wierzy” w swoją religię ze strachu przed życiem pozagrobowym. Jak powiedział Krishnamurti, „Każda działalność lub edukacja, która warunkuje umysł poprzez nacjonalizm, poprzez identyfikację z grupą, ideologią, dogmatem, jest przeszkodą na drodze do prawdy.” To samo odnosi się do prawie każdego poziomu przekonań, a im bardziej ślepe przekonanie, tym bardziej strach ma tendencję do bycia siłą napędową. Ale rozumowanie oparte na strachu może być bardzo niezdrowe, a nawet niebezpieczne. Jak powiedział Nietzsche: „Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy, niż kłamstwa”.
Jeśli chodzi o samorozwój, przekonanie ma tendencję do bycia strachem przed wzrostem, strachem przed byciem w błędzie, strachem przed rozciąganiem swojej strefy komfortu, strachem przed nieznanym. Lista jest dłuższa. Być może największym strachem jest strach, że nasz światopogląd może być błędny. Ten strach jest tak potężny, że tworzy rodzaj ślepej plamki w naszym rozumowaniu. Nazywa się to dysonansem poznawczym i wszyscy na niego cierpimy.
Kiedy przychodzi nam nawigować przez kulturowe, polityczne i duchowe zmiany – i tak naprawdę przez wszystkie zmiany – pojawia się pewien poziom dysonansu poznawczego, który zwiększa trudność do niemal niemożliwych proporcji. Wózek presji kulturowej jest ustawiony tak mocno przed koniem naszych zdolności rozumowania, że wydaje się on nie do przejścia. Nasza zdolność do stopniowej ewolucji zostaje zablokowana przez infrastrukturę komfortu i bezpieczeństwa, którą wznieśliśmy. Co więc możemy zrobić?
Możemy wybrać przesłuchanie siebie zamiast wiary. Możemy wybrać dyskomfort pomimo bezpieczeństwa. Możemy wybrać znak zapytania zamiast kropki. Możemy wybrać posiadanie elastycznego pojęcia, a nie sztywnej opinii. Możemy wybrać bycie adaptacyjnym i transformacyjnym, zamiast tkwić w naszych sposobach. Możemy stać się gamechangerami. Zmieniamy sposób gry poprzez wzięcie odpowiedzialności za samą zmianę, poprzez pogodzenie się z niewygodną prawdą, poprzez poskromienie naszego komfortu i bezpieczeństwa odwagą i elastycznością. Przede wszystkim, stajemy się gamechangerami poprzez przyznanie, że możemy się mylić.
Jeśli prawdą jest, że, jak powiedział Daniel Dennett, „nie ma grzecznego sposobu, aby zasugerować komuś, że poświęcił swoje życie na głupotę”, to zrozumiałe jest, że powinniśmy po prostu zejść sobie z drogi, abyśmy nie byli tak zdruzgotani, kiedy odkryjemy naszą głupotę.
Jeśli sztywno i dogmatycznie trzymamy się konkretnego „koszyka” (sztywnego przekonania), to prawdopodobnie zostaniemy zdruzgotani pod ciężkim ciosem, że nasz światopogląd nagle stał się nieważny (lub może nasz dysonans poznawczy będzie tak silny, że utrzyma nas w niewiedzy).
Ale jeśli kultywujemy otwarty umysł, elastyczność i humorystyczne usposobienie w odniesieniu do naszych „odpowiedzi”, wtedy nigdy nie byłoby żadnego koszyka wystarczająco godnego, aby pomieścić wszystkie nasze „przekonania” na pierwszym miejscu, a więc nie bylibyśmy tak zdruzgotani. Byłoby bardziej prawdopodobne, że po prostu wzruszymy ramionami, pośmiejemy się z siebie (humor autodeprecjonujący jest podstawą do samoprzezwyciężenia), a następnie ruszymy dalej z naszą nową wiedzą. W rzeczy samej. Bylibyśmy bardziej skłonni do przyjęcia mądrych słów Arystotelesa: „Znakiem wykształconego umysłu jest zdolność do myślenia bez akceptacji”.
’Poszukiwania’ to egzystencjalna odskocznia:
Kluczem do utrzymania poszukiwań przy życiu jest więc trzymanie wiary na dystans. Wszystkie przekonania. Czy jest to abstrakcyjna wiara w Boga, czy konkretna wiara w to, że istniejemy. Wszystkie przekonania muszą być brane pod uwagę, a nie wierzyć w nie, aby nie paść ofiarą ślepego zaułka i nie popaść w dogmatyczne myślenie, które jest przeciwieństwem jasnego myślenia.
Tak więc, sekretem utrzymania poszukiwań przy życiu jest odkrycie radości i transcendencji niepewności. Tam, gdzie pewność zamyka nas w butelce, ogranicza naszą percepcję i stawia mury wokół naszej strefy komfortu; niepewność rozbija butelkę, rozplątuje nasze myśli i burzy wszystkie mury uniemożliwiające nam dalszą ekspansję w kierunku Prawdy. W rzeczy samej. W niepewności jest cnota, której pewni nigdy nie poznają. Jest to kwestia nastawienia. Złe nastawienie wpada w pułapkę dobra i zła, dobra i zła, podczas gdy dobre nastawienie wykracza poza nią. Przekracza. Zła postawa odgrywa ofiarę; dobra postawa bawi się ofiarnością. Dobra postawa przekształca tragedię w nauczyciela, ból w profesora, pracę w laboratorium.
To wie samozwyciężający się filozof: Kamień węgielny musi stać się osełką, zanim będzie mógł stać się kamieniem filozoficznym.
Przekształcenie życia w osełkę daje nam coś, czym możemy naostrzyć miecz naszego ja. To jest istota przezwyciężania samego siebie. Tam gdzie wczoraj nasz miecz był tępy, nie doświadczywszy ostrzenia, dzisiaj, po ostrzeniu, jest ostrzejszy. Samozwycięstwo jest dopuszczeniem możliwości naszego osobistego ostrzenia. Bez ostrzenia nie może być ostrości. Samozwycięstwo to wzięcie miecza naszego ja i ostrzenie go na osełce trudności. Jest to zdolność do wykorzystania trudności życia, niepowodzeń, wzlotów i upadków, aby uczynić nas silniejszymi, odporniejszymi, bardziej wytrzymałymi, a nawet odpornymi na zepsucie pomimo kruchości kultury. Przezwyciężanie samego siebie jest uhonorowaniem żwiru, węgla i tępoty, które są w nas, a poprzez takie uhonorowanie, uznanie istotnego znaczenia, jakie polerowanie, nacisk i szlifowanie mają w przekształcaniu nas w perły, diamenty i ostrość. Jest to głębokie zrozumienie, że aby doświadczyć wzrostu, musi być tarcie, testowanie. Musi być tygiel. Samozwycięstwo to pozwolenie, aby życie stało się tyglem transformacji, a nie strefą komfortu stagnacji.
Kiedy jesteśmy w trakcie przezwyciężania siebie, zawsze poszukujemy. Nieustannie poszukujemy prawdy. Możemy odkrywać „odpowiedzi” tu i tam – idee, wiedzę, mądrość, miłość – ale te „odpowiedzi” nie przeszkadzają w naszym ogólnym poszukiwaniu prawdy, one tylko je wzmacniają, tylko je zmuszają, napędzają, uruchamiają ponad i poza potrzebą odpowiedzi. Rozumiemy bowiem, że poszukiwanie prawdy – pozwalanie, by podróż była rzeczą, wieczne kwestionowanie, nigdy nie ustanawianie przekonań – jest odpowiedzią.
Nietzsche był w stanie dotrzeć do głębi ludzkiej kondycji jak żaden inny filozof ani przedtem, ani potem. Był w stanie to zrobić, ponieważ praktykował przezwyciężanie samego siebie. Jego filozofia była młotem, który roztrzaskał samą koncepcję wiary. Rozbiła się o wszystkie wartości. Zapoczątkowała nawet przewartościowanie wszystkich wartości. Nauczyła nas, jak możliwe jest ponowne uwarunkowanie naszych kulturowych uwarunkowań. Nauczyła nas, jak jaźń może być również młotem i jak poprzez młot jaźni można stworzyć nowe, zdrowsze wartości pomimo sztywnych, nieelastycznych i zakorzenionych dogmatów, które potykają nas jako gatunek i uniemożliwiają nam ewolucję w zdrowszy sposób.