Jak przezwyciężyć samego siebie niczym Friedrich Nietzsche
By Amon / 2 maja, 2025 / Brak komentarzy / Ezoteryka / Okultyzm, Polecane
- Główna
- Ezoteryka / Okultyzm /
- Jak przezwyciężyć samego siebie niczym Friedrich Nietzsche
W języku niemieckim Überwindung oznacza panowanie nad sobą lub przezwyciężanie samego siebie. Überwinden oznacza przezwyciężać. Mensch oznacza człowieka. Tak więc „przezwyciężający siebie człowiek” wydaje się być najdokładniejszym tłumaczeniem Übermensch. Nietzsche wykorzystał Nadczłowieka jako personifikację potencjalnego geniuszu, pokazując, że Prawda się porusza, a poruszając się, burzy trony i ołtarze. Jeśli się nie porusza, staje się nieaktualna. Trony stają się zakorzenione. Ołtarze stają się złotymi bożkami. Prawda, która się nie porusza, szybko staje się fałszem. Rozpuszcza się w złudzeniu. Staje się nieokrzesana. Dlatego przezwyciężenie samego siebie jest życiowym zadaniem człowieka. Jeśli nigdy nie odkryjemy tego życiowego zadania, ograniczymy się jedynie do istnienia. Utkniemy w martwym punkcie. Wygodnie i z zadowoleniem wierzymy, zamiast adaptacyjnie i proaktywnie poszukiwać. Wolimy raczej wygodnie kłaniać się tronom i czcić ołtarze, niż niekomfortowo odkrywać nowe sposoby bycia człowiekiem w świecie. Wolimy mieć wiarę niż hart ducha i często mylimy te dwie rzeczy.
Najpotężniejszym sposobem, by zapobiec takiemu po prostu istnieniu – temu utknięciu, temu wygodnemu unicestwieniu, temu pomieszaniu wiary i męstwa – jest praktykowanie sztuki przezwyciężania siebie. Kiedy przezwyciężamy siebie, zmuszamy Prawdę do ruchu. Nie pozwalamy jej się zatrzymać i stać się kamieniem młyńskim. Nie pozwalamy, by nami rządziła. Zamiast tego używamy jej jedynie jako odskoczni do coraz wyższej prawdy. Przekształcamy ją w kamień filozoficzny.
Tak więc, przede wszystkim, sztuka przezwyciężania samego siebie to zdolność do kontynuowania poszukiwań pomimo chęci porzucenia ich na rzecz konkretnego przekonania. To umiejętność zaprzestania jedynie docierania do celu i skupienia się na odważnym prosperowaniu. To umiejętność przezwyciężania. Rozbijmy to…
„Wiara” jest egzystencjalną przeszkodą:
Wiara w jakąkolwiek ideologię jest duchowym kamuflażem opartym na strachu. Wiara jest prawie zawsze uwarunkowana strachem. Etatysta „wierzy” w nacjonalizm ze strachu przed ostracyzmem. Religijny fanatyk „wierzy” w swoją konkretną religię ze strachu przed życiem pozagrobowym. Jak powiedział Krishnamurti: „Każda działalność lub edukacja, która warunkuje umysł poprzez nacjonalizm, poprzez identyfikację z grupą, ideologią, dogmatem, jest przeszkodą na drodze do prawdy”. To samo odnosi się do niemal każdego poziomu wiary, a im bardziej ślepa wiara, tym bardziej strach staje się siłą napędową. Ale rozumowanie oparte na strachu może być bardzo niezdrowe, a nawet niebezpieczne. Jak powiedział Nietzsche: „Przekonania są bardziej niebezpiecznymi wrogami prawdy niż kłamstwa”.
Jeśli chodzi o samorozwój, przekonania to strach przed rozwojem, strach przed byciem w błędzie, strach przed przekroczeniem strefy komfortu, strach przed nieznanym. Lista jest długa. Być może największym lękiem jest obawa, że nasz światopogląd może być błędny. Strach ten jest tak potężny, że tworzy rodzaj ślepej plamki w naszym rozumowaniu. Nazywa się to dysonansem poznawczym i wszyscy na niego cierpimy.
Jeśli chodzi o poruszanie się po zmianach kulturowych, politycznych i duchowych – i tak naprawdę wszystkich zmianach – istnieje pewien poziom dysonansu poznawczego, który zwiększa trudność do niemal niemożliwych proporcji. Wózek presji kulturowej jest tak mocno ustawiony przed koniem naszych mocy rozumowania, że wydaje się nie do pokonania. Nasza zdolność do stopniowej ewolucji zostaje zablokowana przez zbudowaną przez nas infrastrukturę komfortu i bezpieczeństwa. Co więc możemy zrobić?
Możemy wybrać samokontrolę zamiast wiary. Możemy wybrać dyskomfort pomimo bezpieczeństwa. Możemy wybrać znak zapytania zamiast kropki. Możemy wybrać elastyczne pojęcie zamiast sztywnej opinii. Możemy zdecydować się na adaptację i transformację, zamiast tkwić w swoich schematach. Możemy stać się gamechangerami. Zmieniamy sposób, w jaki rozgrywana jest gra, biorąc odpowiedzialność za samą zmianę, czując się komfortowo z niewygodną prawdą, łagodząc nasz komfort i bezpieczeństwo odwagą i elastycznością. Przede wszystkim zmieniamy zasady gry, przyznając, że możemy się mylić. Jeśli prawdą jest, że, jak powiedział Daniel Dennett, „nie ma uprzejmego sposobu, aby zasugerować komuś, że poświęcił swoje życie głupocie”, to rozsądne jest, abyśmy po prostu zeszli z własnej drogi, abyśmy nie byli tak zdruzgotani, gdy odkryjemy naszą głupotę.
Gdybyśmy sztywno i dogmatycznie trzymali się określonego „koszyka” (sztywnych przekonań), to prawdopodobnie zostalibyśmy zmiażdżeni pod ciężkim ciosem, że nasz światopogląd nagle stał się nieważny (lub może nasz dysonans poznawczy byłby tak silny, że utrzymywałby nas w ignorancji).
Jeśli jednak kultywujemy otwarte, elastyczne i pełne humoru usposobienie w odniesieniu do naszych „odpowiedzi”, to nigdy nie byłoby żadnego koszyka na tyle godnego, by pomieścić wszystkie nasze „jajka”, a więc nie bylibyśmy tak zdruzgotani. Bardziej prawdopodobne jest, że po prostu wzruszymy ramionami, pośmiejemy się z siebie (samo-deprecjonujący humor jest podstawą przezwyciężania siebie), a następnie ruszymy dalej z naszą nową wiedzą. Rzeczywiście. Bardziej prawdopodobne jest, że przyjmiemy mądre słowa Arystotelesa: „Znakiem wykształconego umysłu jest umiejętność przyjmowania myśli bez jej akceptowania”.
„Poszukiwanie” to egzystencjalna odskocznia:
Kluczem do utrzymania poszukiwań przy życiu jest więc trzymanie wiary na dystans. Wszelkiej wiary. Niezależnie od tego, czy jest to abstrakcyjna wiara w Boga, czy konkretna wiara w to, że istniejemy. Wszystkie przekonania należy brać pod uwagę, a nie wierzyć w nie, aby nie paść ofiarą ślepego zaułka i nie popaść w dogmatyczne myślenie, które jest przeciwieństwem jasnego myślenia.
Tak więc sekretem utrzymania poszukiwań przy życiu jest odkrycie radości i transcendencji niepewności. Tam, gdzie pewność zamyka nas w butelce, ogranicza naszą percepcję i stawia mury wokół naszej strefy komfortu, niepewność rozbija butelkę, rozplątuje nasze myśli i burzy wszystkie mury uniemożliwiające nam dalszą ekspansję w kierunku Prawdy. Rzeczywiście. W niepewności tkwi zaleta, której pewni nigdy nie poznają. To kwestia nastawienia. Zła postawa wpada w pułapkę dobra i zła, dobra i zła, podczas gdy dobra postawa wykracza poza nie. Wykracza poza. Zła postawa odgrywa rolę ofiary; dobra postawa bawi się ofiarą. Dobra postawa przekształca tragedię w nauczyciela, ból w profesora, pracę w laboratorium.
Filozof przezwyciężający siebie wie, że kamień węgielny musi stać się osełką, zanim stanie się kamieniem filozoficznym.
Przekształcenie życia w osełkę daje nam coś, co pozwala naostrzyć miecz naszego ja. Jest to esencja przezwyciężania samego siebie. Tam, gdzie wczoraj nasz miecz był tępy, ponieważ nie doświadczył szlifowania, dziś, po szlifowaniu, jest ostrzejszy. Przezwyciężanie samego siebie to dopuszczanie możliwości naszego własnego ostrzenia. Bez szlifowania nie może być ostrości. Przezwyciężanie samego siebie to branie miecza naszego ja i szlifowanie go na osełce trudności. To zdolność do wykorzystywania trudów życia, niepowodzeń, strzał, wzlotów i upadków, by uczynić siebie silniejszymi, odporniejszymi, bardziej wytrzymałymi, a nawet antykruchymi pomimo kruchej kultury. Przezwyciężanie samego siebie to uhonorowanie żwiru, węgla i tępoty w nas, a poprzez takie uhonorowanie, uznanie istotnego znaczenia, jakie polerowanie, nacisk i szlifowanie mają w przekształcaniu nas w perły, diamenty i ostrość. To głębokie zrozumienie, że aby doświadczyć wzrostu, musi istnieć tarcie, tarcie, testowanie. Musi być tygiel. Przezwyciężanie samego siebie to pozwolenie, by życie stało się tyglem transformacji, a nie strefą komfortu stagnacji.
Kiedy jesteśmy w ferworze przezwyciężania siebie, poszukiwania są zawsze w toku. Nieustannie poszukujemy prawdy. Możemy odkrywać „odpowiedzi” tu i tam – idee, wiedzę, mądrość, miłość – ale te „odpowiedzi” nie przeszkadzają w naszym ogólnym poszukiwaniu prawdy, a jedynie je wzmacniają, zmuszają, napędzają, wysuwają ponad potrzebę odpowiedzi. Rozumiemy bowiem, że poszukiwanie prawdy – pozwalanie, by podróż była rzeczą, wieczne kwestionowanie, nigdy nie osiadanie na wierze – jest odpowiedzią.
Nietzsche był w stanie dotrzeć do głębi ludzkiej kondycji jak żaden inny filozof przed i po nim. Był w stanie to zrobić, ponieważ praktykował przezwyciężanie samego siebie. Jego filozofia była młotem, który rozbił samą koncepcję wiary. Przebiła się przez wszystkie wartości. Doprowadziła nas nawet do przewartościowania wszystkich wartości. Nauczył nas, jak można zmienić nasze kulturowe uwarunkowania. Nauczyła nas, jak jaźń może być młotem i jak poprzez młot jaźni można tworzyć nowe, zdrowsze wartości pomimo sztywnych, nieelastycznych i zakorzenionych dogmatów, które potykają nas jako gatunek i uniemożliwiają nam ewolucję w zdrowszy sposób.