Krótko po przełomie ubiegłego wieku młody George Keller i kolega o imieniu Lone Eagle bawili się u podnóża Gór Skalistych nad farmą w pobliżu Manti w stanie Utah, której właścicielem był ojciec George’a. Kellerowie byli potomkami uwolnionych czarnych niewolników, którzy przenieśli się na amerykański południowy zachód po wojnie secesyjnej. Kiedy doszli do masywnego nawisu skalnego, indiański chłopiec wskazał na otwór w boku góry i wyjaśnił:
Przyjaciele wspólnie zwiedzali to miejsce, a George zebrał z podłogi jaskini kilka krzemiennych odłamków do zabawy w domu. Przez wiele lat dotrzymywał obietnicy i nikomu nie mówił o komnacie, której strzegł duch wielkiego indiańskiego wodza. Lone Eagle w końcu się wyprowadził, a George pracował na farmie Kellerów. Mieszkał w domku na wzgórzu nad gospodarstwem, niedaleko jaskini na wschodzie, którą znał w młodości. Prawdopodobnie jednak nie odwiedził tego miejsca ponownie i nie wykazywał nim dalszego zainteresowania, aż do momentu, gdy wiele lat później spotkał Johna Brewera. Brewer mieszkał z żoną w małym miasteczku Moroni w stanie Utah, gdzie wykonywał niewykwalifikowaną pracę dla miejscowych rolników. Dla rekreacji zbierał indiańskie groty strzał i w końcu zgromadził imponującą kolekcję.
Wiosną 1955 roku jego liczne artefakty zostały wystawione na Targach Hrabstwa Sanpete, odbywających się corocznie w Manti. Podczas omawiania swoich znalezisk z przyjaciółmi w lokalnej kawiarni, podszedł do niego starszy wówczas czarnoskóry mężczyzna, George Keller, który opowiedział Brewerowi o tajemniczej jaskini, w której można było znaleźć jeszcze wiele grotów strzał. Brewer napisał w swoim dzienniku 10 maja:
„Poszedłem i szukałem tego miejsca, ale nie mogłem go znaleźć, więc poszedłem [do Kellera] i zapytałem go […] ponownie, gdzie to jest, ale wszystko, co mogłem z niego wydobyć, to śmiech”. Uwierzyłem, że naciąga mnie, więc zostawiłem to w spokoju”. Dziewięć dni później „poszedłem ponownie do Kellera i zaproponowałem mu wino, jeśli obieca, że pokaże mi miejsce, o którym opowiadał mi jakiś czas temu.
Powiedział, że nie tylko pokaże mi to miejsce, ale że oboje wejdziemy do środka razem! … Nic dziwnego, że nie mogłem go znaleźć; byłem na złym wzgórzu. Wszedłem do jaskini i od razu znalazłem 30 grotów strzał. Wróciłem do ciężarówki i podziękowałem mężczyźnie. Potem zapytałem go, jak dowiedział się o jaskini, a on powiedział, że wraz z indiańskim chłopcem bawił się w tej starej kryjówce.”
Prawie dwadzieścia lat później pewien odkrywca został osobiście przedstawiony Johnowi Brewerowi i opowiedział o swoim odkryciu Manti Cave na obszarze za Temple Hill. Spotkali się w pobliżu Provo, w stanie Utah, w towarzystwie dr Paula R. Cheesmana, szefa „Studiów nad Księgą Mormonów” na Wydziale Religii Uniwersytetu Brighama Younga. Brewer wydał się człowiekiem spokojnym, sympatycznym, ale bez większego doświadczenia retorycznego.
Opowiedział mu o swoim spotkaniu ze starym George’em Kellerem i trudnościach, jakie miał w zlokalizowaniu odległej jaskini.
W poszukiwaniu kolejnych grotów strzał w tym miejscu, zaskoczyło go odkrycie kilku kamiennych stopni wykutych w podłodze jaskini. Oczyszczając trochę gruzu, założył, że stopnie prowadzą do wejścia do >grobu<. Wchodząc do tej komnaty, zobaczył dziesięć kamiennych naczyń. Otworzył pięć z nich; znajdowały się na nich małe metalowe tabliczki z nieznanym pismem.
Nieopodal leżały dwie duże kamienne trumny. Kiedy otworzył oba, odkrył, że zawierają zmumifikowane ludzkie szczątki. Jedno ciało miało ponoć rude włosy, wciąż przytwierdzone do kości przez skórę, drugie zaś było blondynem. Mumie były wyjątkowo duże, jak ocenił, około dziewięciu stóp [ok. 2,74 m] długości (!). Brewer sporządził szkic grobowca, w którym, jak twierdzi, starannie skatalogował położenie każdej płyty i skrzyni. Zdejmując wieka trumien zauważył, że mumie były przykryte słomą ” jak gdyby ubraniem”. Usunął słomę tylko z głów mumii, odsłaniając jednej koronę i napierśnik. Tarcze i miecz były wśród artefaktów rozrzuconych po jaskini.
Jako dowód pokazał około sześćdziesięciu metalowych płytek o różnych rozmiarach i kształtach. Wszystkie przedstawiały litery języka pisanego, którego nikt dziś nie zna. Przynajmniej niektóre z płyt, przechowywanych przez Brewera w ramkach na zdjęcia pod szkłem, były najwyraźniej wykonane ze złota. Kolejny zestaw, prawdopodobnie z brązu, zamknięty był w metalowej opasce o powierzchni około pięciu centymetrów kwadratowych. Spięty był wąskim metalowym pierścieniem, który znajdował się naprzeciwko opaski.
Kiedy na początku marca doszło do kolejnego spotkania z Brewerem, zgodził się on zabrać do jaskini dr Cheesmana i zespół z Brigham Young University w najbliższym czasie, gdy tylko stopnieje śnieg. Później pan Peterson powiedział, że zakłada, iż Brewer „mówił prawdę i najprawdopodobniej nie miał co potrzebne, aby wyciągnąć tak misterne fałszerstwo”.
Rzeczywiście, takie było też ogólne wrażenie o tym człowieku, ale wciąż zastanawiano się, czy Brewer rzeczywiście spełni swoją obietnicę, że doprowadzi doktora Cheesmana do grobu. Wiosna i lato upłynęły w Dolinie Sanpete, a Brewer nie podjął żadnego wysiłku, by skontaktować się z doktorem Cheesmanem.
Jednak […] tabliczki z napisami stały się już przedmiotem sporu, ponieważ w Manti rozeszła się wieść o jego tajemniczym odkryciu. Wybitni profesorowie BYU dr Hugh Nibley i dr Ray Matheny spotkali się ze Starszym Petersonem, dr Cheesmanem i Brewerem, którzy nie wiedzieli nic o wysokich godnościach akademickich tych dwóch uczonych. Nie byli oni pod przychylnym wrażeniem Brewera i odrzucili jego „znalezisko” jako fałszerstwo. W wyniku ich lekceważącej reakcji, w numerze Desert News z Salt Lake City z 26 listopada 1975 roku pojawił się artykuł zatytułowany „John Brewer has a cave but he’s not giving tours”, w którym zacytowano dr Jesse Jenningsa z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Utah, który stwierdził, że tabliczka z piaskowca, którą otrzymał od Brewera, jest „śmieszną podróbką”.
Jennings odniósł się do dr Raya Matheny’ego, który powiedział, że „zmarnował swój czas próbując obalić pracę tego człowieka … To była prymitywna próba oszustwa udawania wieku.” Tylko dr Cheesman miał mieszane uczucia: „Mogą być prawdziwe”.
Dr Robert Heinerman, doktor antropologii na Uniwersytecie Indonezji i tak wspominał, że […] mieszkał w Manti około 1975 roku i wtedy dowiedział się o rzekomych artefaktach. Odwiedził Brewera w jego domu w Moroni i wysłuchał opowieści o odkryciu jaskini z jej dziwaczną zawartością. W przeciwieństwie do profesorów BYU, Heinerman miał dobre wrażenie [o Brewerze] i obaj stali się bliskimi przyjaciółmi. Dwa lata później Brewer niespodziewanie pojawił się w domu Heinermana w środku nocy i zaproponował, by wybrali się na nocną wędrówkę. Pojechali do kamieniołomu za Temple Hill, w Manti, a następnie przeszli na południe od kamieniołomu, w górę wzgórza aż do jego szczytu, a w końcu przez górę na wschód. Nagle Brewer zatrzymał się i kazał Johnowi zdjąć koszulę i spodnie, żeby mógł przecisnąć się przez tunel i zobaczyć komnatę, o której tak często rozmawiali.
Doktor Heinerman tak uczynił i wszedł za Johnem do tunelu wydrążonego tak, że prowadził w dół, tylko przeciskając się i wijąc jak robak przez niskie przejście. Wydawało się, że po upływie wieczności, gdy zmagali się z około trzydziestoma stopami [około 9,14 m] całkowitej ciemności, dotarli do otworu. Czując rękami dół, Heinerman wyczuł krawędzie stopni. Prowadziły one do komory o długości około dwudziestu stóp [około 6,10 m] i szerokości czternastu stóp [około 4,27 m]. Powietrze było duszne i trudno było oddychać.
Kilka centymetrów drobnego pyłu pokrywało podłogę, wzbijanego z każdym krokiem. Pod jedną ścianą stało może trzy tuziny kamiennych skrzyń, a pod drugą około dwudziestu kolejnych. Wszystkie były „owinięte w okrycie z kory jałowca i uszczelnione dookoła żywicą sosnową, jak gdyby naprawdę chciano uczynić je wodoodpornymi.”
W mniejszej komorze naprzeciwko znajdowały się dwie pochowane mumie. Wydawały się być niewiarygodnej wielkości na osiem [około 2,44 m] lub dziewięć stóp [około 2,74 m]. Obie zostały umieszczone w cementowym grobie z wyjmowanym wiekiem. Byli parą, mężczyzną i kobietą. Tekstura ich skóry była niemal wilgotna, jak opalona skóra. Rozrzucone po jaskini były rozmaite bronie, miecze, narzędzia, miedziane i metalowe tabliczki różnej wielkości. Niektóre z płyt leżały dookoła we włóknistych kawałkach jak rozbite szkło, nie inaczej niż roztrzaskana przednia szyba samochodu. Brewer powiedział, że schody prowadziły do komory, kiedy po raz pierwszy ją odwiedził. Jednak zwisająca skała nad wejściem później się oderwała, więc musiał spędzić około dwóch lat na kopaniu tunelu równoległego do stopni, aby dostać się z powrotem do komory. Praca ta była wykonywana w nocy, aby zachować w tajemnicy jego działalność.
Heinerman odwiedził potem jaskinię kilka razy z Brewerem, zawsze pod osłoną ciemności, poza jednym przypadkiem w świetle dziennym. W czasie tej wizyty komora była, jak stwierdził, wyjątkowo ciepła w ciągu dnia. To, że jej wnętrze jest chłodne w zimie sugeruje, że jaskinia nie jest głęboko pod ziemią, a jej temperatura jest regulowana przez warunki pogodowe panujące na zewnątrz. Heinerman mówi, że na ścianie wewnątrz komory znajduje się ilustracja przedstawiająca lokalizacje kilku innych jaskiń w dolinie Manti. Korzystając z tej mapy, Brewer odkrył kolejny tajny azyl po zachodniej stronie doliny.
Brewer ostatecznie pokazał Heinermanowi swoje odkrycia w innym powiązanym miejscu po zachodniej stronie doliny Manti. Po niezwykle uciążliwej podróży na zachód od Walii, Heinerman stanął przed wejściem do naturalnej jaskini. Leży pod zwisającym klifem z niewielką przestrzenią pod nim. Jaskinia zawierała kilka tuneli i komór.
Tutaj również znaleźli kamienne skrzynie zawierające tablice z dziwnym pismem, wraz z metalową bronią i narzędziami, ale żadnych mumii. Jeden mural przedstawiał scenę polowania. Niektóre z pudełek miały glify lub ilustracje przypominające Majów i ważyły od sześćdziesięciu do dziewięćdziesięciu kilogramów każde. Według słów Heinermana „cementowe kamienne skrzynie były bardzo ozdobione wyrafinowanymi dziełami sztuki”. Dużym kosztem udało się wyciągnąć z góry kilka takich pojemników. Heinerman nadal posiada kilka z nich. Ponadto jest on również właścicielem dużej ilości płyt metalowych.
Jak dotąd Brewer i Heinerman są jedynymi osobami, które twierdzą, że odwiedziły te jaskinie. Nie opublikowano zdjęć ich wnętrz z gigantycznymi, jasnowłosymi mumiami i metalową bronią czy narzędziami. Nawet dokładne szczegóły lokalizacji tych miejsc znane są tylko dla ich dwóch gości. Dopóki profesjonalni badacze nie uzyskają dostępu do domniemanych komór, nie można udowodnić autentyczności znalezisk Brewera.
Ich liczba i stopień kunsztu powinny przynajmniej dać krytykom czas na przemyślenie. Prawdziwie poruszający aspekt jego twierdzeń leży mniej w jego osobistej relacji i opisie, niż w samych domniemanych artefaktach. Wydają się być wyjątkowo dobrze wykonane i bardzo stare, a jednocześnie nie należą do żadnej znanej kultury, starożytnej czy współczesnej. Jeśli są autentyczne, należały do zupełnie tajemniczego ludu, o którym współcześni archeolodzy nie mają najmniejszego pojęcia. Być może najdziwniejsze jest to, że niektóre „napisy” wyglądają bardziej jak współczesne schematy komputerowe niż jakakolwiek forma pisma. Inne rudowłose mumie znaleziono podobno na Zachodzie, zwłaszcza w Lovelock Cave w Nevadzie. Ludzie ci byli uważani za członków dawno zaginionej cywilizacji, która rządziła Pacyfikiem za pomocą zaawansowanej technologii, dopóki ich wyspy nie zostały prawdopodobnie pochłonięte przez morze, a kilku ich przywódców obładowanych skarbami nie uciekło na Amerykański Zachód. Niezależnie od rzeczywistej tożsamości obiektów z Manti, lekkomyślne ich odrzucenie może grozić utratą tego, co może być najcenniejszym dziedzictwem kulturowym.