Prawdziwa nazwa tybetańskiej „Księgi Umarłych” to Bardo Thodol, co można przetłumaczyć jako Wyzwolenie w Bardo przez Słuch. Ta wspaniała księga powstawała przez wieki z nauk mędrców prehistorycznego Tybetu, przekazywanych ustnie. Ostatecznie została spisana w VIII wieku naszej ery, ale nawet wtedy była starannie ukrywana, aby nie trafiła do przypadkowych ludzi.
Pochodzenie tybetańskiej „Księgi Umarłych”
Według legendy, tybetańska „Księga Umarłych” miała swojego autora – Padmasambhavę, indyjskiego mnicha z VIII wieku, który głosił buddyzm w Tybecie. Niewiele jednak wiemy o jego prawdziwym życiu i poglądach. Nieco więcej informacji zachowało się o człowieku, który prawdopodobnie odnalazł jego księgę 400 lat później, tybetańskim mistyku Karmie Lingpie. Jednocześnie sama książka łączy w sobie tradycyjne koncepcje buddyjskie z ideami lokalnej religii Bon.
Forma, w jakiej księga ta została skompilowana, została określona zgodnie z celami, do których była używana. Mędrcy, którzy ją skomponowali, postrzegali umieranie jako sztukę.
Jak osiągnąć oświecenie w chwili śmierci
Bardo Thodol nie jest przeznaczony dla zmarłych. Czytano go umierającym, starając się zawczasu przygotować ich do podróży przez bardo – przestrzeń, do której trafia dusza przed odrodzeniem. Sama ta koncepcja rozpowszechniona została w kilku szkołach buddyjskich w Indiach, ale w Tybecie stała się naprawdę popularna. Tam okazało się, że jest ona ściśle związana z tradycją szkoły Nying, której wyznawcy wierzyli, że możliwość osiągnięcia oświecenia pojawia się właśnie w momencie śmierci. Jednak zgodnie z Tybetańską Księgą Umarłych większość ludzi nie jest w stanie dostrzec tej możliwości. Po prostu przechodzą przez bardo i wracają w nowym odrodzeniu. Ci, którzy za życia praktykowali medytację i zdobyli mądrość, mogą pozostać w bardo i odnaleźć spokój umysłu.
Temu właśnie służą teksty „Księgi Umarłych”, wyjaśniające umierającemu, na co powinien zwracać uwagę, jak prawidłowo myśleć i postrzegać to, co się dzieje. Oprócz warstwy mistycznej, tybetańska „Księga Umarłych” zawiera również wskazówki dla żywych, pozwalające dokładnie zrozumieć, kiedy nadszedł moment śmierci i jak należy postępować bezpośrednio po nim.
Umieranie może przybrać właściwą lub niewłaściwą formę, w zależności od tego, czy dana osoba była dobrze przygotowana do śmierci. Czytanie tej księgi było częścią ceremonii pogrzebowej, albo czytano ją umierającemu w ostatnich sekundach jego życia.
Tybetańska „Księga Umarłych” spełniała dwie funkcje
Pierwsza to pomoc umierającemu w przeżyciu niezwykłego zjawiska w momencie umierania.
Druga – pomóc żyjącym prawidłowo myśleć o śmierci i nie spowalniać umierającego swoją miłością i emocjami, aby mógł odejść we właściwym stanie duchowym, uwolniony od wszelkich fizycznych niepokojów.
Aby osiągnąć te cele, książka przedstawia długie opisy etapów, przez które przechodzi dusza po śmierci fizycznej. Relacje pomiędzy poszczególnymi etapami śmierci są uderzająco podobne do tych, jakie mają ludzie, którzy doświadczyli śmierci klinicznej. Na początku tybetańska księga opisuje momenty, w których dusza oddziela się od ciała. Przez chwilę dusza pogrąża się w niepamięci i znajduje się niejako w pustce, ale nie fizycznej pustce, choć zachowuje świadomość. Umierający może słyszeć niepokojące i przerażające dźwięki, takie jak szum wiatru oraz czuć się otoczony szarą, mętną atmosferą.
Umierający jest bardzo zaskoczony, że jest poza swoim ciałem fizycznym. Widzi swoich krewnych i przyjaciół szlochających nad jego ciałem, które przygotowują do pochówku. Ale kiedy próbuje odpowiedzieć, nikt go nie widzi ani nie słyszy. Nie jest jeszcze świadomy, że nie żyje i jest zdezorientowany.
Zadaje sobie pytanie, czy jest żywy czy martwy, a kiedy w końcu uświadamia sobie, że jest martwy, zastanawia się, dokąd iść i co robić. Przez krótki czas pozostaje w miejscu, w którym mieszkał. Zauważa, że nadal ma ciało zwane ciałem promienistym, które jest wykonane z niematerialnej substancji. Może wspinać się po skałach, przechodzić przez ściany, nie napotykając najmniejszej przeszkody. Jego ruchy są całkowicie swobodne. Gdziekolwiek chce być, jest tam w tym samym momencie. Jego myśli i ruchy są nieograniczone. Jego uczucia są zbliżone do nadzwyczajnych doznań. Jeżeli w swoim fizycznym życiu był ślepy, głuchy lub kaleki, to ze zdziwieniem odczuwa, że jego iskrzące się ciało zostało wzmocnione i przywrócone. Może spotkać inne istoty w tym samym stanie. Tybetańska Księga Umarłych opisuje czyste i przejrzyste światło, z którego emanuje tylko miłość i współczucie. Księga opisuje również uczucie niezmierzonej radości i spokoju, a także coś w rodzaju „lustra”, w którym odbija się całe życie człowieka i wszystkie jego uczynki – dobre i złe.
Różnice między tybetańską a egipską „Księgą Umarłych”
Na pierwszy rzut oka funkcja tej księgi jest podobna do funkcji egipskiej – w obu przypadkach chodzi o poprawę pośmiertnego losu. Ale metody opisane w tych tekstach różnią się tak bardzo, jak różnią się kultury, które je stworzyły. Egipska „Księga Umarłych”, mimo wzniosłej sylaby, pozostaje tekstem pragmatycznym, instrukcją. Sens i etyka w tej księdze nie są tak ważne, jak umiejętność odczytania przez jej posiadacza w odpowiednim czasie właściwego zaklęcia, w które został wcześniej zaopatrzony.
Z kolei Tybetańska Księga Umarłych jest traktatem mistycznym, bezużytecznym dla człowieka, który nie spędził życia na duchowym przygotowaniu się do chwili przejścia. Przeznaczona była nie dla elit społecznych, wykorzystujących swoje bogactwo i pozycję do prób polepszenia pośmiertnego losu, ale dla członków szkoły mistycznej.
Tybetańska „Księga Umarłych” w Europie
To właśnie ta różnica przesądziła o postrzeganiu tybetańskiej „Księgi Umarłych” na Zachodzie. Bardo Thodol został przetłumaczony w 1927 roku przez profesora Evansa-Wentza, który nadał tekstowi chwytliwy tytuł, nawiązujący do znanej i popularnej Księgi Egipskiej. To właśnie ta decyzja stworzyła w masowej świadomości wyobrażenie o podobieństwie obu tomów, a nawet skłoniła niektórych miłośników ezoteryki do poszukiwania innych „Ksiąg Umarłych”. Jednak traktat tybetański nigdy nie był postrzegany jako księga zaklęć – szukano w nim raczej „wschodniej mądrości”, klucza do zrozumienia doświadczenia mistycznego.
Warto zauważyć, że wśród pierwszych komentatorów, którzy szczegółowo analizowali Bardo Thodol, był Carl Gustav Jung, jeden z twórców psychoanalizy, który kładł szczególny nacisk na ograniczenia świadomości europejskiej w porównaniu ze stylem myślenia autorów księgi.
Tybetańska Księga Umarłych i „rewolucja psychodeliczna”
Prawdziwą popularność Tybetańska Księga Umarłych zdobyła jednak w okresie „rewolucji psychodelicznej” lat 60. Wtedy to grupa amerykańskich psychologów i entuzjastów stosowania LSD w leczeniu zaburzeń psychicznych opublikowała tekst „The Psychedelic Experience: A Manual Based on The Tibetan Book of the Dead”. Wykorzystali w nim tłumaczenie Evansa-Wentza i idee Junga, aby nakreślić paralele między opisanym w księdze doświadczeniem umierania a wrażeniami ludzi, którzy używali narkotyków podczas eksperymentów. Ich praca wywarła wpływ na wielu współczesnych popularyzując tybetańską „Księgę Umarłych” wśród ludzi sztuki, przede wszystkim muzyków i reżyserów kina autorskiego. Stąd też rozpowszechniona interpretacja filmu Davida Lyncha „Mulholland Drive” głosi, że reżyser inspirował się właśnie buddyzmem tybetańskim i ideą bardo.
Większość z tych, którzy znają tybetańską „Księgę Umarłych”, widzi w niej albo magazyn mądrości, albo niebezpieczne delirium, które doprowadza ludzi do szaleństwa. Nie ma ona jednak nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim. Podobnie jak księga egipska, Bardo Thodol jest produktem swojej epoki i kultury, w której każdy współczesny człowiek może samodzielnie poszukiwać sensu, nie licząc się z tym, że jedna książka może zmienić jego życie na zawsze, na dobre i na złe.