Patagonia? Reto Huber dostarcza nam zwięzły, krótki opis, który odświeża nasze mniej lub bardziej pogrzebane wspomnienia z lekcji geografii: Patagonia to region w południowej części Argentyny. Leży między 42. a 50. stopniem szerokości geograficznej południowej, a jego powierzchnia wynosi około 765 tys. km2, czyli około 18 razy więcej niż powierzchnia Szwajcarii. Patagonia obejmuje cztery prowincje Neuquén, Rio Négro, Chubut i Santa Cruz. Z populacją nieco ponad miliona osób jest wyjątkowo słabo zaludniona. Na kilometr kwadratowy przypada mniej niż 3 mieszkańców.
Region ten można z grubsza podzielić na trzy równoległe formacje krajobrazowe. Na wschodzie bogate w zatoki wybrzeże Oceanu Atlantyckiego, w środku rozległa równina, a na zachodzie Andy. Andy Patagońskie, czyli Andy Południowe, są niższe od Andów Środkowych. Pokryte są one wilgotnymi lasami składającymi się z cyprysu, sosny i południowego buka. Pomiędzy nimi błyszczą jeziora i lodowce. Zima w tym rejonie trwa od czerwca do września. Mimo całego swojego naturalnego piękna, Patagonia, ze względu na surowy klimat, najwyraźniej nigdy nie była miejscem narodzin zaawansowanej cywilizacji. Nawet wielkie prekolumbijskie cywilizacje Ameryki Południowej nie były szczególnie zainteresowane skrajnym południem swojego subkontynentu.
Wydaje się raczej, że „dzika Patagonia” – podobnie jak „Tierra del Fuego” jeszcze bardziej na południe – zawsze była schronieniem dla „ludów natury”, które przybyły do tego regionu raczej bezwiednie, aby uciec przed presją bardziej uzbrojonych, liczniejszych lub lepiej zorganizowanych sąsiadów.
Dla tych, którzy trzymają się dominującego modelu zasiedlenia obu Ameryk przez Syberię, który przeczy wielu dowodom, skrajne południe podwójnego kontynentu musi stanowić nieunikniony punkt końcowy (lub ostateczny punkt zwrotny) jakiejkolwiek starożytnej amerykańskiej migracji. Dyfuzjoniści natomiast mogą pojmować Patagonię nie tylko jako punkt końcowy, ale także jako możliwy punkt wyjścia dla wędrówek. Dzięki temu są w stanie rozważyć i zweryfikować, czy Patagonia mogła być kiedyś rodzajem międzykontynentalnego stepu, np. dla łatwo zarządzanych podróży do i z Afryki Południowej. Uwzględnienie takich scenariuszy może oczywiście prowadzić do znacznie bardziej złożonych modeli dotyczących najwcześniejszych migracji w Patagonii.
Generalnie jednak dostrzega się tylko dwie „fale” imigracji do Patagonii: współczesną – Europejczyków i tę z epoki kamiennej – domniemanych migrantów z Cieśniny Beringa. Mieszkańcy Patagonii przybyli z różnych stron. Rdzenni mieszkańcy przybyli przez Cieśninę Beringa z Azji i odpowiednio, aż dotarli tak daleko na południe. Niektóre z tych plemion cechowały niezwykłe rozmiary i atletyzm, zwłaszcza Tehuelche, więc Hiszpanie nazwali ich >Patagones< od popularnych wówczas w odpowiednich kręgach fantastycznych olbrzymów. Prekolumbijskie osadnictwo w Patagonii rozpoczęło się co najmniej 11 000 lat temu. W każdym razie z tego okresu pochodzą najstarsze odkryte tam dotychczas ślady archeologiczne. Nawet szybki rzut oka na dobre informacje turystyczne o Patagonii wystarczy, by to ustalić. Na przykład na stronie topreiseinfos.com napisano: „Relikwie z około 9000 r. p.n.e. wskazują na długi okres osadnictwa. W szczególności kamienne punkty pociskowe oraz szczątki kostne wymarłych gatunków koni i leniwców.”
Mieszkańcy kraju byli w większości ludźmi silnej do wyjątkowo wysokiej postury, dlatego też olbrzymy mogły być czymś więcej niż postaciami fantastycznymi.
W XVI wieku, kiedy Patagonia i jej mieszkańcy po raz pierwszy uzyskali europejskie nazwy, było niewątpliwie zupełnie inaczej. Wtedy jeszcze nie kwestionowano historyczności gigantów sprzed i po potopie, bo przecież Biblia o nich donosiła. Doniesienia o odkryciach ludzkich gigantów w nowo odkrytych częściach świata były więc nie tylko przedmiotem rozmów w portowych tawernach i przy piwnych stołach, ale w naturalny sposób stawały się też przedmiotem uczonych dyskusji i akademickich sporów.
Najbardziej rozpowszechniona interpretacja nazwy „Patagonia” ma związek ze szczególną cechą „olbrzyma” Tehuelche. Według Reto Hubera „ludzie ci mieli też bardzo duże stopy, co po hiszpańsku oznacza >Æpatas grandes<. Stąd wzięła się nazwa Patagonia”.
O ile jednak Huber przyjmuje za pewnik, że ta, przypuszczalnie popularna, tradycja odzwierciedla fakty, o tyle bezimienny autor w Ooparts („Out of place artifacts”) formułuje ostrożniej: „Powszechnie uważa się, że nazwa Patagonian najwyraźniej nawiązywała do nadzwyczajnych rozmiarów stóp Tehuelche.”
Teraz ta interpretacja brzmi trochę „daleko” i jak folklor, ale może zawierać ziarno prawdy. W rzeczywistości dowiemy się później KTO, według wszelkiego prawdopodobieństwa, wymyślił wówczas tę nazwę, jak powstały pierwsze doniesienia o patagońskich olbrzymach i czy rzeczywiście były one produktami fantazji! Ale żeby to zrobić, musimy najpierw zajrzeć nieco w historię odkrycia Ameryki i pierwszych Europejczyków, którzy w XVI wieku dotarli na południowy kraniec Ameryki Południowej.
Ferdynand Magellan, odkrycie gigantów patagońskich i ich nazwa
Kiedy Krzysztof Kolumb, na zlecenie króla Ferdynanda Aragońskiego i królowej Izabeli Kastylijskiej, w 1492 roku dotarł rzekomo do najdalszych, wschodnich krańców Indii, w rzeczywistości natrafił na podwójny kontynent i przybrzeżne wyspy, o których istnieniu Europa zapomniała na ponad 2000 lat, czyli późniejszą „Amerykę” i tzw. „Indie Zachodnie”. Ten awans do „Nowego Świata” miał w rzeczywistości otworzyć zachodnią drogę dla zyskownego handlu z Indiami, które w tamtym czasie były jeszcze bogate, ponieważ bezpośrednie połączenie przez Orient zostało zablokowane przez „pogańskich muzułmanów”.
Genueńczyk Kolumb po raz pierwszy przedstawił swoją koncepcję wyprawy na zachód królowi Portugalii Janowi II w 1483 r., ale spotkał się z negatywną odpowiedzią, gdyż od dawna pracowano nad realizacją innego planu: należało zbadać nową drogę wschodnią – wokół Afryki przez Pacyfik do Oceanu Indyjskiego – do „Cipangu” (jak nazywano wówczas Japonię w Europie). Kolejne sukcesy Kolumba na Zachodzie dały katolickim majestatom Hiszpanii korzystną pozycję wyjściową do zawłaszczenia i eksploatacji nowo odkrytych terytoriów; taki rozwój wypadków musiał uruchomić „dzwonki alarmowe” na portugalskim dworze. Spory między Portugalią a Hiszpanią były nieuniknione i rzeczywiście dochodziło do napięć, choć zostały one formalnie rozwiązane w 1494 r. na mocy traktatu z Tordessillas.
Dzięki temu traktatowi dwa wielkie mocarstwa praktycznie podzieliły między siebie na desce kreślarskiej całą niezbadaną jeszcze przez Europejczyków kulę ziemską, a zainteresowane strony nie wiedziały dokładnie, co tak naprawdę zostało „przywłaszczone” za pomocą niecnego błogosławieństwa Kościoła katolickiego i odrobiny wosku pieczętującego. Historycy zajmujący się europejską historią odkrycia Brazylii przyjmują, „że wkrótce po zawarciu traktatu w Tordessillas król Portugalii wysłał ekspedycje w głąb oceanu zachodniego, aby ustalić portugalskie posiadłości w obrębie połowy morza, która mu przypadła. Duarte Pacheco podaje na przykład, że w 1498 roku popłynął na zachód na zlecenie królewskie, ale jego informacje są zbyt nieprecyzyjne, by udowodnić, że dotarł na tereny dzisiejszej Brazylii.
Według tego, co wiemy do tej pory, historia Portugalii w obu Amerykach zaczyna się, gdy Portugalczyk Pedro Álvarez Cabral 22 kwietnia 1500 roku zauważył wybrzeże Brazylii, a 25 kwietnia zakotwiczył w zatoce „Porto Seguro”.
Zaszczyt bycia pierwszą europejską załogą, która zauważyła i zbadała wybrzeża Patagonii na południowym krańcu Ameryki, należy również do Portugalczyka – choć w służbie hiszpańskiej: Fernão de Magalhães (znany jako Magellan w języku angielskim i niemieckim), który urodził się około 1480 roku w Sabrosa / Tras os Montes. W 1505 roku Magellan po raz pierwszy udał się do Indii, aby wziąć udział w portugalskich kolonialnych kampaniach podbojowych. Tam wyróżnił się w zdobyciu Malakki w 1511 r., ale potem wypadł z łask wicekróla i wrócił do ojczyzny. Później brał udział w wojnie podjazdowej prowadzonej przez Portugalię przeciwko Maroku, aż w 1514 roku został ciężko ranny w nogę. Z powodu tej kontuzji i z powodu intryg przeciwko niemu, zrezygnował ze służby wojskowej.
W Brockhausie z 1908 r. czytamy o tym trudnym dla Magellana okresie: „Mimo zasług odstawionych i oczernianych, M. wycofał się i zajął się kosmografią i nautyką”. Mało tego, dojrzewała w nim idea żeglugi dookoła świata, dzięki której chciał dokończyć wielki plan Kolumba i zbadać zachodnią drogę do Wysp Korzennych i Indii. Po tym jak został tak źle potraktowany w swojej ojczyźnie, w 1517 r. udał się do Hiszpanii wraz ze swoim rodakiem R. Falero, aby zaoferować swoje usługi rywalom korony portugalskiej.
Śmiały plan obu, by znaleźć drogę do Moluków na hiszpańskiej połowie świata, został dobrze przyjęty przez cesarza Karola V, biskupa Burgos, Fonseca. Fonseca, biskup Burgos. 20 IX 1519 M. wypłynął z San Lucar z pięcioma statkami i 239 ludźmi i osiągnął ujście La Platy.
Przybywając do brzegów późniejszej Patagonii, gdzie wyprawa zimowała od 31 maja do 24 sierpnia, de Magalhães musiał stłumić bunt swojej załogi. Nie znając kompletnych dzienników okrętowych, możemy tu jedynie spekulować, co skłoniło część załogi do otwartego buntu: złe traktowanie czy niedopuszczalne racje żywnościowe? Strach przed nieznanym? Przesąd? Możliwe, że to mieszanka wszystkich tych czynników doprowadziła do buntu.
Czynnikiem wyzwalającym to mogło być ostatecznie spotkanie żeglarzy z mieszkańcami tych odległych wybrzeży – a mogli oni przestraszyć nawet mniej przesądnych ludzi niż byli XVI-wieczni żeglarze! We fragmencie raportów z wyprawy, które znajdujemy w Ooparts, Antonio Pigafetta, kronikarz wyprawy, opisuje ich pierwsze spotkanie z tubylczym plemieniem Tehuelche w następujący sposób: „Pewnego dnia, kiedy nikt się tego nie spodziewał, zobaczyliśmy zupełnie nagiego olbrzyma nad morzem. Tańczył i skakał, rozsypywał piasek i pył nad głową śpiewając … Był tak wysoki, że najwyżsi z nas sięgali mu zaledwie do pasa. Był naprawdę dobrze zbudowany”.
Trzeba zauważyć, że wysokość tego olbrzyma jest bliska TRZECH METRÓW, jeśli przyjmiemy za podstawę opis Pigafetta; a to już jest wielkość wykraczająca poza niezwykły wzrost współczesnego człowieka. Nazwanie takiej osoby „gigantem” powinno być więcej niż oczywiste. Krypto-archeologiczne znaleziska porównywalnych okazów w Peru oraz liczne doniesienia o znaleziskach z Ameryki Północnej również przemawiają za tym, że w Ameryce w czasach historycznych rzeczywiście istniały niewielkie populacje takich olbrzymów. To, co Pigafetta nam tu przekazał, nie było więc najprawdopodobniej żeglarską paplaniną, ale bardzo dokładnie odzwierciedla obserwacje kronikarza, którego inne wypowiedzi na temat wyprawy nie budzą zresztą żadnych wątpliwości. Tak więc, dopóki nie udowodni się czegoś innego, raporty jakie jego załoga przywiozła do Hiszpanii NIE były plotkami ani bajkami, nawet jeśli nie wszyscy starzy Patagoniści mogli mieć fenomenalne rozmiary. Cytowany wyżej Reto Huber mówi nam o średnim wzroście Tehuelche: „Ci giganci mieli około 1,80 m wzrostu, co było ogromne jak na tamte czasy [i w porównaniu z typem śródziemnomorskim Hiszpanów i Portugalczyków]”.
Powinniśmy zauważyć, że Huber jest bardzo ostrożny i zachowawczy w swoich wypowiedziach na temat wielkości Tehuelche.
Wspomnianemu już założeniu, że południowy kraniec kontynentu był miejscem odosobnienia wczesnych „ludów pierwotnych”, dodatkowego znaczenia nadaje opis Pigafetta dotyczący nędznych warunków, w jakich żyli Tehuelche w XVI wieku: „Nie mają domów, lecz szałasy, jak Egipcjanie. Żyją na surowym mięsie i jedzą rodzaj słodkiego korzenia, który nazywają capac. Dwa olbrzymy, które mieliśmy na pokładzie naszego statku, zjadły duży kosz herbatników oraz szczury bez obdzierania ich ze skóry.”
Poza tym „zwykle wypijały jednorazowo pół wiadra wody”. Ostatnia niespodzianka, jaką ma w zanadrzu Pigafetta, w sposób zadowalający odpowiada na pytanie, skąd wzięła się nazwa Patagonia, bowiem w odniesieniu do tubylczych olbrzymów stwierdza on dość jednoznacznie: „…Kapitan ochrzcił ten rodzaj ludzi Pataghoni”.
Tak więc to już Magellan ukuł tę nazwę dla olbrzymów z głębokiego amerykańskiego południa, choć możemy pominąć, czy miało to jakikolwiek związek z wielkością ich stóp. Decydujące jest to, że wiemy teraz, na jakiej podstawie powstały pierwsze z fantastycznie brzmiących doniesień europejskich nawigatorów o gigantach w Ameryce Południowej. Kolejne takie doniesienia o patagońskich olbrzymach, chętnie podchwytywane i omawiane w Europie, nie nadchodziły długo. I tak autor Alex Boese, który w swoim artykule „The Patagonian Giants” (niestety bardzo jednostronnym) zajmuje się dyskusją o patagońskich gigantach, zauważa: „W 1578 roku kapelan okrętu Sir Francisa Drake’a, Francis Fletcher również napisał manuskrypt opisujący spotkanie z bardzo dużymi Patagonami. W latach 1590 Anthonie Knivet, który żeglował z Sir Thomasem Cavendishem, stwierdził, że widział w Patagonii ciała, które miały ponad dwanaście stóp [około 3,66 m] długości.”
W okresie od końca XVI do XVIII wieku w literaturze współczesnej znajdujemy wielokrotne odniesienia do Patagonii jako „krainy olbrzymów”. W Ooparts, na przykład, natkamy się na poniższy kolaż zdjęć z trzema wczesnymi obrazami patagońskich gigantów.

Po lewej stronie znajdują się „giganty” ilustrujące południowy kraniec Ameryki Południowej, „Tierra de Patagones”, które zdobią mapę z 1562 roku. W centrum znajduje się rycina znaleziona na stronie tytułowej „A Voyage round the World, in his Majesty’s ship the Dolphin, commanded by the Hon. Comm. Byrona z roku 1767”. Wyjaśniając to, mówi: „Marynarz daje patagońskiej kobiecie kawałek chleba dla jej dziecka” (Więcej o tej wyprawie za chwilę). Po prawej stronie jest szczegół innej ryciny z tego okresu, pokazujący żołnierzy wykopujących gigantyczny szkielet i zabijających wielkiego „lwa”.
Patagońskie giganty w XVIII w.
Dyskusja o patagońskich gigantach osiągnęła wstępne apogeum około 200 lat po odkryciach Magellana. Publikacja internetowa Deutsches Museum w Monachium mówi o tym okresie: „W okresie po wojnie siedmioletniej (1756-1763) Jerzy III. , król brytyjski w latach 1760-1820, stworzył podstawy Imperium Brytyjskiego. Kanada została odebrana Francuzom, a Wielka Brytania zyskała przewagę w Indiach Wschodnich. Jako pierwszy krok Jerzy III zarządził kilka rejsów eksploracyjnych, najpierw po to, by przyjrzeć się bliżej dwóm wyspom, które wówczas były tylko mgliście widziane, czyli Wyspom Pepysa i Falklandom, ale potem także po to, by zbadać rozległe przestrzenie między cyplem Dobrej Nadziei a Cieśniną Magellana, czyli cały południowy Atlantyk.”
W sumie za namową Jerzego III podjęto trzy rejsy dookoła świata i jedną wyprawę długodystansową: Podróż komodora Byrona dookoła świata na „Delfinie”, od czerwca 1764 do kwietnia 1766; podróż kapitana Wallisa dookoła świata na tym samym statku, od czerwca 1766 do sierpnia 1768; podróż kapitana Cartereta na „Jaskółce”, od sierpnia 1766 do marca 1769; oraz pierwsza podróż kapitana Cooka na „Endeavour”, od maja 1768 do czerwca 1771. W tym samym roku król zlecił znanemu pisarzowi Johnowi Hawkesworthowi (1715-1773), „czerpiącemu z dzienników okrętowych, stworzenie żywej relacji z tych podróży dla szerszej publiczności”. Uzgodniono niebagatelne honorarium w wysokości 6000 funtów”.
Tłumaczenia dla niemieckojęzycznego wydania książki Hawkesworthego dokonał Johann Friedrich Schiller (1737-1814), który był prawnukiem Friedricha Schillera i spędził wiele lat w Londynie. Interesująca dla nas jest krótka marginalna notatka z muzeum, która mówi: „Poruszono także stary spór o gigantów w Patagonii, którym Europejczyk powinien sięgać tylko do kolana i którzy jedzą pięćdziesiąt razy więcej niż zwykły człowiek. Pamiętajmy, o powieści Swifta Podróże Guliwera które ukazały się w 1726 r.
Ta ostatnia uwaga historyków Muzeum Niemieckiego jest o tyle ciekawa, że wyraźnie wskazuje na odkrycie szkieletu lub mumii szczególnie dużego okazu, który nie mógł być sprowadzony do Europy z wyżej wymienionych powodów. Nawiasem mówiąc, wydaje się, że odkrycie to nie było odosobnionym przypadkiem, jeśli przypomnimy sobie relację A. Kniveta i zachowane znalezisko z 1615 r.
Nie były to więc pod żadnym pozorem tylko „dzikie plotki”, które podsycały dyskusję o gigantach w Patagonii (i reszcie Ameryki) w ówczesnej Europie. Jeden z takich wkładów do dyskusji, w którym mowa jest o odkryciach brytyjskich („On the Giants in Patagonia”), pochodzi na przykład spod pióra pisarza i jezuity Abbé Gabriela-Francois Coyera (18. 11. 1707 – 20. 7. 1782), „missive to Mr Doctor Maty, Secretary of the Royal Society in London from Mr Abbot Coyer, member of the same Society”. Jednak nasze źródło nie mówi nam nic o treści tego listu, który został opublikowany z uzupełnieniami tłumaczenia w 1769 roku przez Daniela Ludwiga Wedla w Gdańsku.
Ale nie tylko podróże odkrywcze do Ameryki doprowadziły do „ogromnego sporu” wśród ówczesnych uczonych. Boese pisze: „Długotrwała debata naukowa podsycała również pogłoski o rasie południowoamerykańskich olbrzymów. Wielki francuski filozof przyrody Georges-Louis Leclerc, Comte de Buffon (1707-1788) twierdził, że zwierzęta i rośliny Nowego Świata są małe i zdegenerowane w porównaniu z ich europejskimi odpowiednikami (było to jeszcze zanim Europejczycy w pełni zbadali obie Ameryki). Przeciwnicy Buffona wykorzystali to i opowiedzieli się za pogłoskami o południowoamerykańskich gigantach, aby obalić teorię Buffona o degeneracji [fauny i flory] w Nowym Świecie.” Niestety Boese uważa, że temat gigantycznej debaty to czysta fantazja, bez żadnych gdybań i ale. Jako źródło dla cytowanej poniżej relacji podaje książkę Percy’ego G. Adamsa „Travelers and Travel Liars: 1660-1800” z 1962 r. Tytuł tej książki jest wymowny i niestety relacja Boese’a bezrefleksyjnie przyjmuje opinię Adamsa, że doniesienia o „patagońskich olbrzymach” były jedynie bezpodstawnymi „plotkami”. Przynajmniej daje nam ciekawą relację z ówczesnej debaty i tego, jak do niej doszło. Wszystko zaczęło się w 1766 roku, wraz z zakończeniem pierwszej z czterech wielkich wypraw zamorskich zarządzonych przez króla Jerzego III (patrz wyżej).
Jak podaje Boese, statek „dowodzony przez komodora Johna Byrona (o przydomku >Bad Weather Jack< i dziadka poety Byrona) wracał do Londynu z okrążenia świata. Gdy statek stał w doku, pojawiła się plotka, że załoga „Delfina” napotkała w południowoamerykańskiej Patagonii plemię dziewięciostopowych [2,74 m] olbrzymów. Plotka po raz pierwszy pojawiła się w druku w Gentleman’s Magazine 9 maja 1766 roku. Inne gazety, takie jak London Chronicle, podchwyciły potem tę historię.”
„Raport z [roku] 1766 o patagońskich olbrzymach”, jak zauważają z satysfakcją odpowiednio Boese i Adams, „spotkał się z początku z pewnym sceptycyzmem”. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej wylewom owego „sceptycyzmu”, napotykamy jedynie teorie spiskowe i szkalujące męskie fantazje: „Journal Encyclopedique wydrukował list M. De La Condamine, który dowodził, że raport był fałszerstwem rozpowszechnionym przez Anglików, aby ukryć ich prawdziwy motyw, [mianowicie] wysłanie kolejnej ekspedycji do Argentyny w celu eksploatacji niedawno odkrytej kopalni.
Horace Walpole napisał również satyryczny utwór zatytułowany >An Account of the Geantz recently discovered<, zaadresowany do przyjaciela, i w którym zasugerował, że Byron powinien był sprowadzić ze sobą do Anglii niektóre z patagońskich kobiet, aby użyć ich do poprawy rozrodu Anglików.
Pomimo takich sceptycznych uwag [bez żadnej wagi argumentacyjnej!] utrzymywała się powszechna wiara w [prawdziwość tej] plotki. Pogłoski o patagońskich olbrzymach zostały ostatecznie udowodnione jako fikcyjne dopiero wtedy, gdy w 1773 roku ukazał się oficjalny raport [autorstwa Johna Hawkeswortha] z podróży Byrona. Raport ten ujawnił, że Byron rzeczywiście napotkał plemię Patagonczyków, ale najwyższy z nich mierzył tylko 6 stóp i 6 cali. Innymi słowy, byli wysocy, ale nie 12-stopowi giganci [… co najwyraźniej nikt też nie twierdził w tym kontekście]. Plemię, które spotkał Byron to prawdopodobnie Tehuelche, którzy zostali wymazani przez ekspedycję Rocca w 1880 roku.”
Wniosek
Oczywiście nic w raporcie z wyprawy Byrona nie obala wcześniejszych wypowiedzi Magellana, Drake’a i innych. Co najwyżej musimy odnotować fakt, że Brytyjczycy najwyraźniej nie spotkali w XVIII wieku żadnych Patagończyków, którzy mieliby posturę „tancerza” Pigafetta. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na obserwację poczynioną w 1823 r. przez niemieckiego przyrodnika J.F. Krügera, który jednoznacznie uznał rdzennych mieszkańców Patagonii za potomków pierwotnej rasy olbrzymów, zwracając uwagę na fakt, że ich średni wzrost z biegiem czasu stale się zmniejszał. „Nawet w ciągu kilku wieków od ich pierwszej styczności z Europejczykami” – pisał wówczas Kruger – „długość ciała tego ludu nieco się zmniejszyła”.
W każdym razie późni Tehuelche, ze swoją miarą 1,80 m do 1,90 m, byli wciąż SZEROKO powyżej wzrostu, jaki dzisiejsi antropolodzy amerykańscy przypisują amerykańskim tubylcom z podwójnego kontynentu, co sprawia, że nieamerykańskie pochodzenie starożytnych Patagończyków wydaje się możliwe.
Ku zmartwieniu „sceptyków” jest więcej informacji z XIX wieku o gigantycznym wzroście patagońskich tubylców. F.M. Brockhaus, na przykład, w swoim pierwszym „Bilder-Conversations-Lexikon” (Trzeci Tom) z 1839 roku odnotował o mieszkańcach tego kraju: „Zamieszkuje go kilka plemion, z których niektóre wyróżniają się niezwykłym wzrostem, jak HUILLICHES w zachodniej części z których wielu ma 8 stóp wzrostu, a TEHUELHETS lub południowi ludzie, zwani przez Europejczyków Patagonami, mają podobno ponad 6 stóp wzrostu. [około 1,83 m] wysokości”. Pozostaje zauważyć, że Brockhaus w tym samym tomie, w innym miejscu energicznie zaprzecza istnieniu historycznych ludów olbrzymich, nie będąc tym samym podejrzanym o bycie protagonistą hipotezy olbrzymów. Możemy więc stwierdzić, że zachowane raporty o gigantach z Patagonii najprawdopodobniej wcale NIE były bajkami, żeglarskimi czy plotkami, a że przed wiekami europejscy marynarze faktycznie napotkali tam „nadwymiarowych ludzi”, których nazywali „gigantami” i to nie bez powodu.
W świetle licznych doniesień porównawczych z Ameryki Północnej, wydaje się całkiem prawdopodobne, że poszczególni ludzie rzeczywiście osiągali „fantastyczne” wzrosty przekraczające 8 stóp (2,44 m)
Pytanie, co spowodowało ten gigantyczny wzrost i skąd właściwie wzięły się patagońskie olbrzymy, jest rzecz jasna nadal całkowicie nierozwiązane. Przypuszczalnie na „potwierdzone” ustalenia w tej sprawie będziemy musieli długo czekać, gdyż antropolodzy po prostu nie zwracają uwagi na ten problem. Z punktu widzenia pogranicznych badań naukowych nad historią człowieka, dyskusja o patagońskich gigantach jest daleka….