Spośród wszystkich zjawisk paranormalnych, istnienie „małych ludzi” – bądź to wróżek, elfów, bądź karzełków – egzystuje wśród wierzeń, które cieszą się niewielką poważną uwagą, nawet wśród badaczy tematyki paranormalnej. Są to starożytne mity i istnieją głęboko wewnątrz folkloru wielu kultur. Dziś już jednak nikt nie wierzy w istnienie tych małych, magicznych istot…
…a może jednak?
Tak oto K. T. opisuje swoją historię spotkania twarzą w twarz:
W październiku 2003 roku w Greensburgu w stanie Pennsylvania bawiłam się na patio z moim 2,5-letnim synem, gdy nagle stanął i zapytał mnie: co to za mały człowieczek siedział na naszym kamienistym ogrodzeniu? Spojrzałam tam, gdzie on wskazywał, i nic nie widziałam… okolica wyglądała jednak w jakiś sposób inaczej (połyskiwanie?). Później, w styczniu 2004 roku, znów bawiliśmy się na podwórku, tym razem z moim mężem, gdy zaczął padać najpiękniejszy śnieg. Lada chwila miał zapaść zmierzch, a ja powiedziałam, że chcę pójść na krótki spacer do lasu, mąż w tym czasie będzie pilnował syna. Weszłam między drzewa i byłam z jakiegoś powodu zaskoczona tym, jak inaczej wszystko wyglądało. Trudno to opisać, znów pierwszym słowem które przychodzi mi na myśl jest „połyskiwanie”. Gdy przeszłam zakręt na ścieżce, stanęłam twarzą w twarz, w odległości trzech lub czterech stóp, z małym człowieczkiem wyglądającym jak elf, wpatrującym się zza drzewa prosto we mnie. Był to nieomal stereotypowy elf: długie, spiczaste uszy, długi zabawnie ukształtowany nos, bardzo długie palce i spiczasta czapka. Miał on na sobie czerwone ubranie i spiczastą czapkę, zaś kolor jego skóry przypominał bardzo jasną lawendę. Wzdrygnęłam się i powiedziałam „Och!”, on zaś cofnął się i rozpłynął się w powietrzu.
Czy był to wytwór zmęczonego umysłu i aktywnej wyobraźni? Być może. Podobnie jednak jak historie o spotkaniach z duchami, tego typu zdarzenia opowiadają poważni ludzie, którzy zwykle przysięgają, że nie byli pod wpływem alkoholu ani narkotyków, i że ich doświadczenia wydawały się całkowicie realne.
W swojej książce „Unexplained!”, Jerome Clark przytacza historię 13-letniego Harry`ego Andersona, który przeżył dziwne spotkanie letnią nocą w 1919 roku. Anderson twierdził, że wiział kolumnę 20 małych ludzi idących w jego stronę w jednym szeregu. Dzięki jaskrawemu światłu księżyca byli wyraźnie widoczni, zaś Anderson widział, że byli ubrani w skórzane podkolanówki z szelkami. Owi ludzie nie mieli koszul, byli łysi i mieli bladą białą skórę.
Przechodząc, nie zwrócili uwagi na Andersona i wydawało się, że przez cały ten czas mamrotali coś niezrozumiałego.
Pewien mężczyzna ze Stowmarket w Anglii w 1842 roku twierdził, że idąc przez polanę do domu napotkał na „wróżki”:
Było ich może ze sto, największa miała coś z trzy stopy wzrostu, a te mniejsze były jak lalki. Chodziły w kręgu rączka w rączkę i nie wydawały żadnego dźwięku. Wydawały się jasne i cieniste, jakby nie miały jednolitych ciał. Ja… widziałem je tak samo jak Pana. Pobiegłem do domu i zawołałem trzy kobiety, aby razem ze mną wróciły i je zobaczyły. Gdy jednak przyszliśmy w to miejsce, wszystkie wróżki zniknęły. Byłem wtedy całkowicie trzeźwy.
Zjawisko o zasięgu światowym
Legendy o tych drobnych stworzeniach znane są na całym świecie. Irlandczycy mają swoich opływających w złoto i mądrych karłów, Skandynawowie mają trolli, zaś w Ameryce Środkowej istnieją podania o małych, przypominających drwali istotach zwanych ikalami i wendiami. Ikalowie byli opisywani przez Indian Tzeltal jako istoty o wzroście około trzech stóp, całkowicie owłosione i niczym nietoperze mieszkające w jaskiniach.
Islandia ma też swoje elfy, o których mówi się że bardzo mocno strzegą swoich miejsc zamieszkania.
Tych, którzy próbują zaburzyć ich spokój, czekają kłopoty. Jedna z krążących historii dotyczy budowy nowego portu w Akureyri w 1962 roku. Powtarzane raz po raz próby wysadzania skał ciągle kończyły się niepowodzeniem. Sprzęt pracował niewłaściwie, a robotnicy regularnie odnosili obrażenia lub zapadali na choroby. Wtem człowiek o nazwisku Olafur Baldursson stwierdził, że przyczyną kłopotów było to, że miejsce eksplozji stanowiło schronienie dla pewnych „małych ludzi”. Powiedział władzom miasta, że wypracuje z małymi ludźmi ugodę.
Gdy wrócił i przekazał, że mali ludzie byli usatysfakcjonowani, dalsze prace przebiegały już bez problemów.
Islandczycy – członkowie jednego z najbardziej wyedukowanych narodów świata – traktują swoje elfy bardzo poważnie. Również współcześnie najbardziej znana islandzka „wypatrywaczka elfów”, Erla Stefansdottur, pomogła wydziałowi planowania oraz biurze ds. turystyki Rejkjaviku w stworzeniu map, które ukazują miejsca nawiedzone przez nieznane istoty. Wydział ds. dróg publicznych dość często wyznacza trasy wokół świętych otoczaków i innych punktów, o których sądzi się że są zamieszkane przez elfy.
Obserwacje współczesne
Obserwacje małych ludzi trwają aż do dziś. Kilka relacji nadesłali czytelnicy Paranormal Phenomenon Forum, którzy słyszeli historie o takich spotkaniach, bądź też sami ich doświadczyli.
Oto niektóre przykłady:
„Dowiedziałem się, że znudzony młody chłopak bawiący się wzdłuż zatoki nieopodal Bend w stanie Oregon zauważył dwóch małych ludzi, którzy przeszli zatokę i stali, wpatrując się w niego. Jak mówił, mieli nie więcej jak 15 do 18 cali wzrostu i byli bardzo ciemni. Nosili na sobie skóry w charakterze odzieży, i po jakichś 10 czy 15 sekundach wrócili wzdłuż zatoki i weszli do lasu. Chłopak pokazał ślady ich stóp swoim rodzicom, którzy zlecili firmie wycinkowej wycięcie gałęzi. Ślady były wyraźne, a jego rodzice byli zszokowani, postanowili jednak nie podążać lasem za tymi małymi istotami. Chłopak uważa teraz, że mali ludzie nie byli zadowoleni z powodu wycinki i niszczenia lasu”.
„Po raz ostatni widziałem małych ludzi około roku 1957 w Fort Worth w stanie Texas. Spałem i coś spowodowało, że otwarłem oczy. Zobaczyłem przyglądających mi się dwoje małych ludzi. Byłem wówczas zbyt zmęczony i śpiący aby poprowadzić dalsze dochodzenie w sprawie tych dwóch małych jegomościów, którzy mieli bardzo niewiele włosów i nosili dziwne, zniszczone stroje. Wiem, co widziałem, i że byli oni prawdziwi”.
„Nie wiem, czy to, co widziałem, było „małym człowiekiem”, jednak gdy byłem młodszy, jakieś siedem czy osiem lat, te małe cienie lub elfy, może rozmiarów małego palca, pojawiły się u mnie w pokoju. Nie pamiętam, co wtedy czułem. Nie poszedłem do łóżka przy zgaszonym świetle i upierałem się, żeby moi rodzice zostali ze mną w pokoju aż nie zasnę. Chyba myśleli, że zwariowałem, czy coś takiego! Wiem jednak, co widziałem. Przez większość czasu te istoty spacerowały po moim oknie, gdy jednak odwróciłem się w innym kierunku, zeskakiwały tuż przede mną, jak gdyby chciały abym je zobaczył. Chyba nie byłem aż tak przestraszony, wciąż jednak pamiętam jak one wyglądały. Z czasem zniknęły. To trwało może rok. Pamiętam też, że gdy chciałem aby sobie poszły, prosiłem je o to. Jeśli nie odeszły, próbowałem trzepnąc je ręką, znikały jednak zanim mi się to udawało. Nie pzypominam sobie, aby rozmawiały. To było dziwne, ale wiem że się wydarzyło”.
„W zeszłym roku, gdy moja córka i przyjaciele jeździli czterokołowcami w lesie w stanie Washington, utknęli i mieli problem z wydostaniem się. Usiłując się wykaraskać, podeszła do nich istota podobna do elfa i spojrzała na nich. Elf posiadał łuk i strzałę, spiczastą czapkę i spiczaste uszy. Widziało to sześć osób”.
Inne historie o małych ludziach
Daniel usłyszał od swojego „wujka Willy`ego” ciekawą historię. Willy był wówczas młodym mężczyzną po trzydziestce. Jechał na swoim koniu wzdłuż jednego z wielu znajdujących się w okolicy naturalnych źródeł i zatrzymał się, aby zapalić papierosa i chwilę odpocząć. Stojąc nad wodą, usłyszał dziwny „odgłos drapania”, i ciekaw tego czy mogło to być jakieś zwierzę, spojrzał w trawę wzdłuż tego małego strumienia.
Rozgarniając źdźbła, spojrzał na dwie dziwne małe postaci, które były nie większe niż jego pięść! Jedna z nich wyszła z wody, podczas gdy druga siedziała na brzegu strumienia. Siedząca istota wyglądałajak gdyby obskrobywała coś w rękach.
Gdy Willy zdał sobie sprawę, że to co widzi jest prawdziwe, jego świadomość przyciągnęła świadomość tych małych ludzi, którzy zamarli w bezruchu.
Gdy Willy przedzierzgnął się przez trawę w ich kierunku aby miec lepszy widok, jedna z postaci przewróciła się na bok i wpadła do wody, znikając, nawet mimo iż ten mały strumyk miał nie więcej jak jeden lub dwa cale głębokości. Druga postać wykonywała niewielki skórzany worek, z którego wyjęła kilka starych grotów, a wśród nich znajdowało się narzędzie, które wytwarzało odgłos skrobania słyszany przez Willy`ego. Był to niewielki kamienny nóż, znajdowały się tam również szczypce na raki, które istota próbowała otworzyć, gdy w pobliżu zjawił się Willy.
Paul z Afryki Południowej przedstawił równie dziwną historię. To doświadczenie miało miejsce w 1986 roku w Durbanie w Afryce Południowej na Mokradłach Rezerwatu Przyrody w Mangrove, około szóstej po południu. Tego dnia, jak wspomina Paul, wybrał się z pięcioma przyjaciółmi na wycieczkę głównym szlakiem wśród mokradeł.
„Szliśmy jakieś dziesięć minut, gdy mokradła ukazały nam drogę do polany z formacjami skalnymi przypominającymi mały naturalny amfiteatr”, mówi Paul. „Wokół tego amfiteatru znajdowały się rozświetlone ogniowe lampy. Tuż przede mną znajdowała się mała postać, która miała zaledwie nieco ponad trzy stopy wzrostu. Człowieczek patrzył prosto we mnie i wskazywał na mnie palcem, zaskoczony”.
W tym momencie do Paula dołączyła grupa przyjaciół. „Rozejrzelismy się dookoła i dostrzegliśmy małych ludzi, którzy siedzieli na oświetlonych formacjach skalnych i innych, którzy wchodzili między sobą w interakcje”, ciągnie dalej Paul. „Światło i formy, jakie widzieliśmy, były wykonane z ulotnego światła wyraźnie mniej intensywnego od tego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Liczbę tych małych ludzi oszacowałem na między 20 a 30. Byliśmy zszokowani i przerażeni tym zjawiskiem, którego doświadczyliśmy”.
Dla przyjaciół, przeżycie trwało zaledwie około 10 sekund, wydawało sie jednak rozgrywać jak gdyby w zwolnionym tempie. „Zrobiliśmy w tył zwrot i uciekliśmy co sił w nogach do naszego samochodu”, mówi Paul. „Dotarłszy tam, próbowaliśmy znaleźć sens w tym, co widzieliśmy. Wróciliśmy w tamto miejsce i zobaczyliśmy nic więcej jak tylko busz. Żadnych świateł, żadnych małych ludzi, żadnych formacji skalnych, tylko busz”.
Jak możemy ocenić te historie? Opowiastki? Halucynacje? Czy może były one rzeczywiste – „rzeczywiste” w sposób, który rzuca wyzwanie naszemu obecnemu rozumieniu świata?
Stephen Wagner, paranormal.about.com
Tłumaczenie i opracowanie: Ivellios
Źródło: www.paranormalium.pl
[sg_popup id=”9518″ event=”inherit”][/sg_popup]