W pobliżu miasta Gaya w indyjskim stanie Bihar znajdują się Jaskinie Barabarskie. Uważa się, że miejsce to ma ponad 2400 lat. Podobno Pan Budda medytował w tym miejscu przez sześć lat. Najbardziej fascynujące są nieskazitelnie grube łuki i gładko wypolerowane ściany, co sugeruje, że do budowy kompleksu użyto wysokiej technologii. Do jakich celów służyły jaskinie?
Mahabharata, napisana w sanskrycie, i Ramajana wspominają o katastrofie nuklearnej około 10 000 lat p.n.e. Czy jaskinie są starożytnymi bunkrami atomowymi?
Jaskinie Barabar znajdują się około 25 kilometrów w linii prostej na północ od indyjskiego miasta Gaya, u podnóża 300-metrowego Siddheshwar, północnego podnóża gór Vindhya i pochodzą z czasów władcy Mauryi, Ashoki, w III wieku p.n.e. Inskrypcja skalna określa to miejsce jako Gorathagiri, o którym wspomina również epos Mahabharata. Według inskrypcji w Sudama Cave, został zbudowany dla społeczności ascetów w 12 roku panowania Ashoka (268-232 BC). Inna inskrypcja oraz kilka hinduskich płaskorzeźb skalnych i stelae pochodzą z okresu Gupta z VII/ VIII wieku n.e.
Jaskinie zostały odkryte przez Europejczyków już na początku XIX wieku, ale szerokiej publiczności dały się poznać dopiero dzięki wizycie indologa Alexandra Cunninghama w 1868 roku. Można podejrzewać, że kompleks jaskiń służył także między innymi jako obiekt ochronny, a nie tylko do medytacji. Czy kompleks ten był ewentualnie rodzajem starożytnego bunkra atomowego?
Mahabharata jest jednym z drugich największych sanskryckich eposów starożytnych Indii, drugim jest Ramajana. Składa się w sumie ze 100 000 wersów podzielonych na 18 części i ksiąg.
Teksty te są czymś znacznie więcej niż tylko narracją historyczną. Tak naprawdę są one połączeniem faktów historycznych legend i mitów. Jest to unikalny, a także duży zbiór dyskursów dydaktycznych, które opowiadają o mitologii hinduskiej i opisują jedną z najważniejszych religii świata – hinduizm.
Całe ludy zostały wymazane
Teksty opisują wydarzenia, które do dziś wprawiają w zakłopotanie naukowców. Jednym z wydarzeń, które miało miejsce tysiące lat temu – była wielka wojna z użyciem tajemniczej broni, być może nawet nuklearnej – jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Jedną z osób, która chce to wiedzieć jest historyk Kisari Mohan Ganguli. Według Ganguli’ego, zarówno Mahabharata jak i Ramajana pełne są opisów zagłady nuklearnej, która przyćmiła nawet Hiroszimę i Nagasaki. Indyjski profesor Dileep Kanjilal również wychodzi z założenia, że na Ziemi w czasach starożytnych miało miejsce jedno lub nawet kilka takich wydarzeń, które mogły wymazać całe ludy. Kanjilal uważa, że w pismach świętych znajdują się wzmianki na ten temat.
Mogą też istnieć fizyczne ślady, które mogą to potwierdzić. W Bangladeszu archeolodzy natrafili na zeszklone pozostałości należące do roztopionej ściany.
Skała została podgrzana do płynnej magmy i stopiona w szkło. Znaleziono również stopione garnki i skroplone ściany. Badacz David Davenport doniósł o tym już w 1979 roku w swojej książce Atomic Destruction w 2000 roku p.n.e. Davenport jest również przekonany, że w tym miejscu doszło kiedyś do ogromnej eksplozji nuklearnej.
Na pozostałościach muru znaleziono również dziwne cienie ludzkich postaci. Naukowcy dokonali podobnych odkryć na szczątkach ścian w Hiroszimie i Nagasaki. Jeśli porozmawiasz z rdzennymi mieszkańcami Indii, mówią oni o wojnie bogów, która miała miejsce tysiące lat przed Chrystusem i w której użyto egzotycznej broni, która nie powinna była istnieć w tamtych czasach. W starożytnych tekstach indyjskich jest dosłownie napisane: bogowie ciskali w siebie bronią, powodując zniszczenie miast i deszcz ognia, który spadł na ziemię. Oczywiście broń ta miała inne nazwy niż dzisiaj, ale wykazuje uderzające podobieństwo do działania broni jądrowej. Przykładem może być opis broni Agneja w Mahabharacie z księgi Mausalaparwan, która powstała tysiące lat przed Chrystusem. Dosłownie stwierdza on:
Szkielety miały pięćdziesiąt razy więcej radioaktywności
Dowody na istnienie broni jądrowej znaleziono także w mieście Mohjeno-Daro w południowym Pakistanie. Według ekspertów, odkryte tu ruiny były wystawione na działanie niezwykle wysokiej temperatury. Co więcej, w 1927 roku, czyli pięć lat po odkryciu ruin, znaleziono 44 ludzkie szkielety, z których większość w godzinie śmierci leżała twarzą w dół z rękami ochronnie przed twarzą. Tym, co oszołomiło ekspertów, były poziomy wysokiego promieniowania radioaktywnego. Niektóre szkielety miały pięćdziesięciokrotną ilość radioaktywności. Naukowcy są pewni, że jest to ostateczny dowód na to, że rzeczywiście doszło do katastrofy radioaktywnej dwa tysiące lat przed Chrystusem.
Ale Indie nie były jedynym miejscem, gdzie odkryto takie anomalie. Podobne dowody znaleziono również w Szkocji, Turcji i na pustyni Mojave w USA.
Kim byli wojownicy, którzy przynieśli śmierć i zniszczenie? Czy pochodzili z głębi naszego wszechświata, czy może jednak z Ziemi? Zarówno Mahabharata, jak i Ramajana, a także liczne inne pisma historyczne mówią o niszczycielskiej wojnie między znikniętym rajem Atlantydy a indyjskim królem i mędrcem Ramą około 12 000 lat temu.
Pisma te opisują broń, której niszczycielska siła jest niewyobrażalna. Nie udowodniono jednak, czy faktycznie jest to broń jądrowa, ale przypuszczenie wydaje się oczywistością. Według Eklai Kueshana, autora książki „The Ultimate Frontier”, Atlanteczycy posiadali zaawansowane siły powietrzne. Swoje „maszyny latające” nazywali Vailixi, których używali do podboju świata. Atlanteczycy, zwani w pismach indyjskich Asvins, byli technologicznie znacznie lepsi od mieszkańców Indii. W pismach indyjskich nie pojawia się jednak żadna wzmianka o Vailixi, informują o nich jedynie źródła okultystyczne. Maszyny latające opisywane są jako cygaro i spodek, w stu procentach wyposażone w sprzęt kosmiczny i podwodny. Według Kueshany posiadały napęd antygrawitacyjny o mocy około 80 000 „koni mechanicznych”.
Czy Atlantydzi posiadali wcześniej broń jądrową? Jeśli tak, to z pewnością nie były to „rajskie ptaki”, za które ezoterycy wciąż lubią je uważać. Wręcz przeciwnie: byli podżegaczami wojennymi, jak pisze Kueshana, i w ten sposób praktycznie wyczarowali upadek tego imperium. Moim zdaniem wiele przemawia za teorią, że Atlantydzi byli zawładnięci megalomanią i chcieli zbudować porządek świata według swoich zasad, aby zapanować nad całym światem – tym samym „Nowy Porządek Świata” byłby rzeczywiście starym towarem z Atlantydy. Megalomania, która przewija się jak „czerwona nić” przez historię ziemi i z którą obecnie ponownie mamy do czynienia, co sugeruje, że klika oligarchów to nic innego jak inkarnacje z Atlantydy, którym udało się w przyzwoicie sprytny sposób wcielić na ziemi w ciągu jednego pokolenia, aby pewnego dnia móc zrealizować marzenie o swoim porządku świata po wszystkim.
Atlantyda nigdy tak naprawdę nie zginęła, ale przetrwała w tle poprzez liczne wcielenia przez kierujących się urojeniami Atlantów. Posiadają oni tajną wiedzę o technologii antygrawitacyjnej i nadal nie chcą, aby wiedza ta dotarła do społeczeństwa.
Atlantyda tak naprawdę nie była rajem na ziemi, ale na wskroś socjalistycznym imperium, które nie miało sobie równych w arogancji i dekadencji. To raczej socjaliści i zwolennicy Nowego Porządku Świata, tacy jak Klaus Schwab, wciąż gloryfikują Atlantydę.
Indie i Atlantyda były zaawansowanymi cywilizacjami stojącymi naprzeciw siebie ponad 12 000 lat temu. Można założyć, że Rama próbował zapobiec dalszej ekspansji władzy Atlantów, ale w końcu został przez nich pokonany. O tym, że nie jest to mit świadczą niezliczone płaskorzeźby w zabytkowych miejscach w Indiach, a także w wielu innych krajach świata. Jednym z takich miejsc jest świątynia Kailasanatha zbudowana z egipskiego wapienia w południowoindyjskim mieście świątynnym Kanchipuram, jednym z siedmiu świętych miast hinduistów. Nazwa ta oznacza „Pan z Kailash”. Jest to epitet hinduistycznego boga Śiwy. Świątynia Kailasanatha jest jedną z najstarszych budowli w Kanchipuram i została zbudowana ponad 1300 lat temu na polecenie królów imperium Pallava.
Kompleks świątynny otoczony jest murem o wysokości ponad dwóch metrów, który dookoła ozdobiony jest dziwnymi przedstawieniami. W niszach i alkowach można podziwiać pozostałości barwnego malarstwa ściennego i płaskorzeźb, a wszystko to przedstawia najstarsze indyjskie eposy.
Oprócz wizerunków Arjuny, Kriszny, Ramy i Lakszmany, czyli znanych bohaterów Mahabharaty i Ramajany, na płaskorzeźbach tych znajdują się również dziwne i niemal współcześnie wyglądające przedstawienia nieznanych obiektów, które na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie, że są to techniczne maszyny latające z przyszłości. Uderzające jest to, że obiekty te w ogóle nie pasują do tej epoki. To, co widać to obiekty w kształcie dysku unoszące się nad głowami ludzi lub bogów – niektóre wydają się stać na kolumnie płomieni, co jest wskazówką, że zaraz wystartują z ziemi. Inne dyski są w locie formacyjnym na niebie. W alkowie świątyni Kailasanatha widać obiekt unoszący się nad głowami pewnej pary. Mówi się, że para ta to książę Rama i jego małżonka Sita.
W starożytnym indyjskim eposie Ramajana jest napisane, że Sita zostaje uprowadzona na Sri Lankę przez Rawanę w „rydwanie powietrza”, który może być statkiem kosmicznym. Rawana jest olbrzymem.
W tym eposie Rama również ma „rydwan powietrza” – natychmiast podejmuje pościg za żoną. Nad cieśniną między Indiami a Sri Lanką dochodzi w końcu do zaciętej walki powietrznej między Rawaną a Ramą, po której Rama zdejmuje z nieba rydwan Rawany podniebną strzałą (rakietą?). Sita jest w stanie w porę uciec do rydwanu męża – źródła historyczne milczą na temat tego, jak do tego doszło.
„Powietrzne rydwany” do dziś pozostają tajemnicą. Wielu historyków nie wierzy, że istniały one naprawdę; uważają te pojazdy za legendę. Chińscy badacze twierdzą natomiast, że kilka lat temu odkryli w tybetańskiej Lhasie sanskryckie teksty, w których szczegółowo opisano budowę starożytnych międzygwiezdnych statków kosmicznych. Dr Ruth Reyna z Uniwersytetu Chandrigarh twierdzi również, że odkryła, iż pojazdy te były wyposażone w napęd antygrawitacyjny analogiczny do zasady „laghima”, czyli wrodzonej siły w człowieku, którą jogini wykorzystują do lewitacji. Reyna twierdzi, że starożytni Hindusi byli w stanie wysyłać ludzi na inne planety na pokładzie swoich vimanas, które w starożytnych pismach nazywane były „astrami”. Teksty te podobno ujawniały również sekret „Antimy”, zdolności do uczynienia siebie niewidzialnym, oraz „Garimy”, uczynienia siebie ciężkim jak góra.
Pozostaje wspomnieć, że nawet wtedy tego rodzaju wysoka technologia nie była dostępna dla ogółu społeczeństwa, a jedynie dla wybranych kręgów elitarnych – dla ich osobistego komfortu i oczywiście w celach wojennych. Historia nie zmieniła się więc do dnia dzisiejszego.
Swietna opisowka jak zwykle . Naprawde gryby ta strona byla lepiej stworzona tzn z lepsza funkcjonalnoscia to hylaby najlepsza strona z najlepszymi artykulami. Juz 20 lat siedze w tematsach i szukam wiedzy jednak duzo nadal dowoaduje sie nowowci i dopelnienia wiedzy od Was/Ciebie…tzn z artykulow…jak dla mnie bomba. Az zal czytac i porownywac z obecymi realiami jak ludzkosc jest upodlona do zwyklej mrowki robotnicy. A taki Bill Gates of hell asmiewa sie z ludzi ze nie sa nawert warci czipowqnia. Coz …tak nas zmanipulowali jako spoleczenstwo od setek lat ze faktycznie ludzie to nic innego jak bezmyslne nic nie podejrzewajace mrowki. A wszyscy jestesmy na tej jednej wielkiej konstrukcji zwanej ziemia… i nie wydaje sie ona planeta kula a raczej jedna z wielu plaszczycn tej konstrukcji jak w filmie hunger games. Moze wielki statek kolonizacyjny albo cos podobnego. Pewne jest jedno… technologie jakie sa tam poza nasza oficjalna wiedza sa masakrycznie przewyzszajace to gowno ktore nam sie wpycha. Zal zyc w obecnych czasach ale zakladam ze nawet kiedys bylo podobnie. Ciekaw jestem czy np tysiace lat temu gdy dopiero zaczynalismy tu gdzie jestesmy i duzo przed wojnami…czy bylo inaczej i czlowiek mogl sie skupiac na wew. Rozwoju