Wśród populacji zawsze były jednostki, które wykazywały wyższy rezonans, a to umożliwia im, niezależnie od tego czy są tego świadome czy nie, działać jako 'budziki’ dla innych. To, co może być prawdziwym problemem, to nie tyle chaos rozwijający się w świecie fizycznym, ale raczej to, że niewystarczająca liczba ludzi umożliwia odpowiedni rezonans, aby zakorzenić się i utrwalić w ludzkości. Prawdziwy „apokaliptyczny” scenariusz polega na przełamaniu starych sposobów i wprowadzeniu nowych rezonansów. Ludziom trudno jest zaakceptować, że wielkie zmiany i przesunięcia pojawiają się poprzez załamanie i to, co wydaje się być zniszczeniem. To znaczy, że początki potrzebują nowej przestrzeni, z której mogą się wyłonić, zarówno fizycznie jak i energetycznie.
Obecna rzeczywistość współczesnego świata ma w sobie wiele z przeciążenia ludzkich zmysłów. Istnieje wiele czynników, które przyczyniają się do dysonansu wibracyjnego, a ten zdaje się wzrastać, a nie maleć. Część z nich związana jest z postępem technologicznym, zwłaszcza z naszymi urządzeniami cyfrowymi i infrastrukturą komunikacyjną. Inne aspekty związane są z ludzką psychiką i jej indywidualnym oraz zbiorowym stanem psychologicznej (dys)równowagi. Oba elementy – technologiczny i psychologiczny – są ze sobą powiązane i wzajemnie na siebie wpływają. Co więcej, istnieją również celowe ludzkie strategie utrzymywania tego dysonansu i stanu fragmentacji jako środka do manipulowania, kontrolowania, dzielenia i zamykania każdej jednostki w jej własnym świadomym doświadczeniu. Jeśli umieszcza się je w określonych, oznaczonych pudełkach, to ludzkie wzorce myślenia i pola świadomości stają się sztucznie ograniczone. Niestety, wielu ludzi przyzwyczaiło się do doświadczania świadomości w ramach ograniczonych parametrów.
To są nasze ograniczające wzorce myślowe, które następnie tworzą systemy przekonań, struktury intelektualne i zaprogramowane perspektywy. Dosłownie żyjemy w pudełkach – psychologicznie bezdomni – z naszymi prawdziwymi wolnościami ograniczonymi. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do rzutowania naszych psychologicznych przywiązań na tak wiele niepotrzebnych rzeczy, w które następnie się wplątujemy.
Zrozumiałe jest, że istnieje zamieszanie wokół koncepcji rezonansu. Istnieje popularne wyobrażenie, że rezonans jest czymś, co należy „podnieść” poprzez pewne działania, takie jak pozytywne myślenie. Jednak w ostatecznym rozrachunku, może to być niewiele więcej niż osładzanie – „leczenie bandażem”, jak to się nazywa. Oznacza to, że ludzie w końcu maskują problem, nie docierając do jego źródła. I wydaje się, że to szybko staje się domyślnym ustawieniem we współczesnym życiu. Poprzez poszukiwanie pozytywnego myślenia, praktyk typu „poczuj się dobrze”, jest to jak używanie leków do maskowania bólu bez dociekania przyczyny. I w końcu może to służyć raczej jako rozproszenie uwagi niż korzyść, ponieważ nadal istnieje przywiązanie do starych wzorców, a czynniki poprawiające samopoczucie mogą funkcjonować raczej jako opóźnienie niż środek zaradczy. Pozytywne myślenie nie jest czymś złym, ale nie powinno odrywać się od zrozumienia, że człowiek jest, relatywnie rzecz biorąc, już nasycony własnymi potencjałami. Nieporozumieniem jest tutaj to, że ludzie naciskają, aby „coś wskrzesić”. Ale w tym ludzie często pozostają uczepieni całego starego bagażu poszukiwania zbawienia z dala od okoliczności życia codziennego. A to może jeszcze bardziej utrudnić ludziom puszczenie, odłączenie się od swoich niezdrowych uwikłań. Naturalny rezonans jest raczej kwestią bycia otwartym niż nacisku na „podniesienie” czegoś. To znaczy, że przypomina się nam, abyśmy udoskonalili to, czym już jesteśmy – nie ma potrzeby, aby czuć się zmuszonym do pójścia gdziekolwiek „wyżej”.
Energetyczny stan i rezonans osoby jest związany z tym, jak się ona czuje wewnątrz. Jako taki, jest silnie związany z naszymi stanami mentalnymi i emocjonalnymi. Jak się obecnie powszechnie uznaje, istota ludzka jest w dużym stopniu uwarunkowana społecznie. Łatwo ulegamy wpływom i manipulacji, aby oddać nasz wewnętrzny autorytet zewnętrznym strukturom i podporom. Im więcej rzeczy, z którymi wiążemy naszą energię, tym bardziej możemy być pod wpływem. W ten sposób możemy oddawać nasze energie bez wzajemnej wymiany. Może to nastąpić poprzez połączenie z innymi ludźmi, jak również z posiadaniem, pomysłami, pragnieniami itp. Im więcej wysyłamy naszych wibracyjnych macek, tym bardziej jesteśmy narażeni, często nieświadomie, na to, że za każdym razem oddajemy trochę siebie. Łatwo zapominamy o tym, żeby „cofnąć linki” i przewartościować nasze psychologiczne, emocjonalne i fizyczne przywiązania.
Często właśnie przez własną nieświadomość blokujemy lub zniekształcamy nasz naturalny rezonans – nasz przepływ. Tak jak urządzamy nasz dom tak, jak nam się podoba, aby dać nam energetyczne odczucie, które sprawia, że jest on dla nas właściwy, tak samo powinniśmy urządzić nasze życie, nasze połączenia i relacje, w sposób, który harmonizuje z nami. Ludzie mają tę przewagę nad innymi zwierzętami, że posiadają wysoki stopień samoświadomości. Z tego powodu często nadmiernie komplikujemy sprawy, podczas gdy zwierzęta, z drugiej strony, są znacznie bardziej instynktowne i reagują na pola energii.
Dobrze jest przypomnieć sobie, że każdy z nas ma możliwość dosłownie przełożyć nasze wewnętrzne połączenia, które następnie przejawiają się w naszych zewnętrznych relacjach. W końcu ludzkie przetrwanie zależy od połączeń, jakie tworzymy z otaczającym nas światem. Nie możemy rozwijać się jako gatunek odcięty od swojego środowiska, energetycznie odizolowany.
Wydaje się, że ludzkość jest szturchana w dół swojej króliczej nory, ale zupełnie sama. Straciliśmy część naszego istotnego połączenia w tym, jak rezonujemy z planetą, królestwem zwierząt, z ekosystemem i w obrębie większego kosmosu. Zrywamy nasz rezonans z samym środowiskiem, które nas podtrzymuje i odżywia – to tak, jakbyśmy siusiali do własnej wanny. W końcu każdy brak równowagi spowoduje największy niepokój naszego gatunku. Planeta i jej środowisko zawsze mogą znaleźć równowagę, ponieważ jest to ich naturalny rezonans. Z drugiej strony, ludzkość sama wprowadziła tę nierównowagę i zakłócenia – lub też pozwoliła, aby inni ją wprowadzili. Teraz jednak nadszedł moment, aby odejść od tych ścieżek dysonansu i rozchwiania i pozwolić na stworzenie nowego fundamentu. Początki potrzebują nowej przestrzeni, z której mogą się wyłonić, zarówno fizycznie jak i energetycznie.
Ścieżka samorozwoju – „proces stawania się człowieka” – jest czymś, co generalnie idzie wbrew wszystkiemu, czego nas nauczono. Albo raczej przeciwko całemu społecznemu programowaniu i warunkowaniu, w którym zostaliśmy wychowani. Być może nawet zapytamy samych siebie: „po co być fundamentem, na którym trzeba zbudować nowy świat, skoro mam wystarczająco dużo trudności z radzeniem sobie z moją zwykłą codziennością?”. Może to również brzmieć jak pseudonauka, kiedy mówi się, że tworzenie nowych ścieżek neuronowych w ludzkim mózgu może umożliwić nowy wzór rezonansowy. A jednak tak właśnie działa nowe myślenie – zaczyna tworzyć nowe wzorce połączeń neuronalnych. I to właśnie tam powinien nastąpić początkowy restart – w naszym wewnętrznym działaniu, a nie na zewnątrz w świecie fizycznym. Poza tym to, co dzieje się wewnątrz, będzie również odzwierciedlone na zewnątrz: jest to również część relacyjnego aspektu energii.
Chodzi o to, żeby najpierw przeprogramować siebie, zanim zaczniemy się spieszyć z próbą zmiany porządku i reorganizacji świata wokół nas. Musimy poświęcić czas na ponowną ocenę i zakwestionowanie siebie i świata, który postrzegamy. Nadszedł czas, abyśmy dobrze i głęboko przyjrzeli się naszym własnym programom ludzkim.
Ludzkość (szeroko pojęta) najwyraźniej wplątała się w „błędny cykl” lub wzór pętli. Nasze procesy socjalizacji dosłownie nas hipnotyzują i tworzymy mnóstwo manifestów i ideologii, aby zapewnić sobie rozrywkę (lub transfokację). Łatwo wpadamy w pułapkę naszych własnych rankingów i systemu hierarchii, i nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo tłamsimy samych siebie. Po nałożeniu tak wielu zewnętrznych warstw (jak płaszcze) – społecznie, psychologicznie, emocjonalnie itd. – nadszedł czas, aby zacząć je z powrotem rozbierać.
Często odnosimy się do doświadczeń życiowych jako do „gry w życie”, ale często nie rozumiemy, że gry są po to, by w nie grać – i musimy nauczyć się grać w nasze „ja”. Grając w nasze Ja, powinniśmy również grać w nasze własne prawdy. Jednak przez większość czasu kończymy grając w cudze prawdy. Musimy najpierw uziemić samych siebie. W przeciwnym razie jesteśmy narażeni na to, że wydarzenia, wpływy i manipulacje życia będą nami miotać.
Nie jesteśmy tu po to, aby z góry określać sobie, gdzie możemy znaleźć nasze prawdy, a gdzie nie, ponieważ wtedy już tworzymy ograniczenia i przeszkody. Bariery, blokady i iluzje, które mogliśmy zbudować wokół nas, muszą teraz zostać porzucone. W końcu życie często ma sposób na obchodzenie naszych oczekiwań i prezentowanie nam niesamowitych, spontanicznych możliwości. Powiedzmy, że jest to odpowiedni moment, aby poświęcić czas na ponowne zestrojenie się z naszym „domowym rezonansem” i zakorzenienie tego. Ważne jest, aby każdy z nas znalazł przestrzeń na ponowne skupienie się, ponowne dostosowanie i ułożenie. Znalezienie naszej równowagi – naszego rezonansu/równowagi – nie jest, jak to się mówi, nauką rakietową. Jeżeli osoba życzy sobie używać niektóre praktyki/narzędzia, aby ponownie zsynchronizować się, wtedy jest to w porządku – tak długo, jak długo zdają sobie sprawę, że są to narzędzia, a nie sama rzecz. Oczywiście można powiedzieć, że ludzie zawsze używali narzędzi w całej swojej historii; narzędzia pomagały nam poruszać się po świecie materialnym i pośredniczyć w naszych doświadczeniach. Niebezpieczeństwo polega jednak na tym, że zaczynamy się z nimi nadmiernie identyfikować; kiedy mówimy: „moja praktyka lub medytacja jest bardziej duchowa, bardziej zestrojona niż twoja”, to taka postawa nikomu nie pomaga. Dostosowanie nie jest wymuszonym procesem; jest to naturalne ponowne dostosowanie i jako takie powinno być tak normalne, jak to możliwe, a nie napięte. Nasze narzędzia i praktyki nie powinny przeszkadzać, stając się naszymi kulami. Kiedy „praca jest wykonana”, że tak powiem, możemy odłożyć ją ponownie i przestać nosić ją ze sobą. W końcu nie używalibyśmy dalej młotka, jeśli nie jest potrzebny, bo tylko uszkodziłby drewno.
Ostatecznie, te struktury i ugrupowania, które sprzyjają separacji, podziałom i kontroli upadną, ponieważ nie są zrównoważone lub związane z prawem naturalnym. Jeśli energia na tej planecie coraz bardziej przesuwa się w stronę jedności i wspólnoty, wtedy będzie to przyciągać innych do tego zestrojenia. Ludzie, struktury i ugrupowania, które wcześniej sprzyjały separacji i niezgodzie mogą być zmuszone do dostosowania się, jeśli główne energie na planecie zmienią się. Ten scenariusz jest nie tylko możliwy, ale nawet prawdopodobny, ze względu na czynniki kosmiczne, które następnie wpływają na czynniki planetarne. To wyrównanie na planecie może być początkowo chaotyczne, ale taki chaos zazwyczaj ma swoją funkcję.
Bądźmy też szczerzy: to przeinstalowanie na fundamenty nowego świata nie przyciągnie wszystkich. Nie każdy jest jeszcze na to gotowy. Jest bardzo wielu ludzi, którzy jeszcze nie szukają aktywnie tego typu informacji czy zrozumienia. I to jest w porządku. Nic nie może być wymuszone – taka jest natura naturalnego rezonansu. Jeśli jednak wystarczająco dużo ludzi zacznie manifestować nowy rezonans harmoniczny, zbiorowy instrument, jakim jest ludzkość, może zostać przestrojony. W końcu potrzeba tylko kilku muzyków, którzy usłyszą nową wysokość dźwięku, aby poprowadzić orkiestrę.