Siła powabu zakazanego i moc słów lub myśli o eterze

Napisane przez Amon w maj - 29 - 2023


Język jest potężnym instrumentem. Składa się z pojedynczych słów, które przekazują myśli, uczucia, intencje i polecenia. Język to filozofia, psychologia, a czasem sztuka. Nie wiemy, czy na początku było słowo, jak mówi Biblia, czy czyn, jak mówi Faust Goethego. Wiemy natomiast, że za słowami zwykle idą czyny – dobre czy złe, świadome czy nieświadome, zależy to od wielu czynników. Aby lepiej zrozumieć stojący za tym sens, musimy najpierw wiedzieć, że język dociera do nas na dwóch poziomach: na poziomie świadomym, zgodnie z definicją słów i zdań, oraz na poziomie nieświadomym. To znaczy, że my odbieramy wrażenia, nasza świadomość nie.

To również wyjaśnia, dlaczego w pewnych sytuacjach zachowujemy się czasem inaczej niż się od nas oczekuje i niż się sami spodziewamy.

Na przykład, kiedy wypowiadany jest zakaz, często zaprzeczamy i zachowujemy się diametralnie. Oznacza to, że w tym momencie ulegamy pokusie tego, co jest zakazane, choć tak naprawdę z racjonalnego punktu widzenia nie chcieliśmy tego zrobić.

Powodem jest to, że nasza podświadomość pracuje z obrazami i przekłada wypowiedziane słowo na coś widzialnego. Na przykład, jeśli ktoś powie pomyśl o łące z pięknymi kwiatami, to w naszym umyśle naturalnie pojawia się łąka z kwiatami. Jeśli nie mamy myśleć o łące z kwiatami, to i tak się ona pojawia, ponieważ podświadomy umysł po prostu ignoruje słowo „nie” i w ten sposób tworzy obraz łąki z kwiatami w równej mierze i tak. Dzieje się tak dlatego, że podświadomy umysł nie jest w stanie umieścić słowa „nie” w obrazie. Kiedy więc wizualizujemy w podświadomości coś, czego nie chcemy lub nie powinniśmy, faworyzujemy, że wprowadzamy to do rzeczywistości. Na poziomie świadomym cenzurujemy to, bo wiemy, że znaczenie słowa „nie” jest negatywne, bo tak się go nauczyliśmy – ale na poziomie nieświadomym nie potrafimy zinterpretować „nie” i w ten sposób tworzymy sytuację niespójności i braku równowagi, bo nieświadomość chce to zrobić, a świadomość nie.

Oznacza to, że kiedy jesteśmy proszeni o nie robienie czegoś, jesteśmy praktycznie zachęcani do zrobienia tego, więc w końcu robimy dokładnie to, co kazano nam nie robić.

I bardzo prawdopodobne, że będziemy nienawidzić siebie za to, ponieważ skończyliśmy robiąc coś, czego nie powinniśmy byli robić.

Dobór słów jest ważny

Język tak naprawdę powinien być mylący, bo za każdym wypowiedzianym słowem kryje się również intencja wynikająca z jednej, często kilku potrzeb. Nie ma czegoś takiego jak zupełnie nieintencjonalna komunikacja, więc stoi za nią intencja, nawet jeśli komunikacja wychodzi na pozornie błahy baner, a intencja jest przekazywana mniej lub bardziej przez kwiatek. Słowa mogą być neutralne, asertywne i manipulacyjne – i prawie zawsze wywołują w nas określone zachowanie. Jeśli powiemy dziecku, żeby nie dotykało pewnego przedmiotu, ono i tak to zrobi, ponieważ dziecko nie ma jeszcze wykształconego świadomego pojęcia o znaczeniu języka. Oznacza to, że szczególnie w przypadku dzieci, jeśli chcemy im czegoś zabronić, należy sprytnie to zrobić, nie mówiąc im, czego chcemy zabronić. Bo jeśli im powiemy, to zawsze oferujemy możliwość, że one i tak to zrobią.

Bardzo dobrym sposobem postępowania z dziećmi jest używanie pozytywnych zwrotów. Zamiast mówić dziecku „Nie spóźniaj się”, mądrzej byłoby powiedzieć „Proszę, bądź na czas”. Innymi słowy, wszystko zależy od tego, jak coś komunikujemy i oczywiście od tego, kto to mówi. Czy jest to autorytet, policjant, lekarz czy rodzic.

Mimika twarzy i gesty również są czynnikiem decydującym: jeśli odbiegają od treści językowej, nasz mózg jest rozdrażniony i ocenia treść słów jako mało wiarygodną – na przykład jeśli mówię zakaz, jednocześnie uśmiechając się do odbiorcy komunikatu, nie wydaje się to zbyt przekonujące.

Na nasze myśli i działania wpływa również określone słownictwo. Najczęściej w zakazie pojawia się słowo tabu, które pochodzi od polinezyjskiego słowa tapu, złożonego ze słów ta oznaczającego dotyk i pu oznaczającego nie. Jest to więc kolejne słowo, które wprowadza nas w konflikt. Od niepamiętnych czasów zakazy wywierają swój własny urok. Pierwsza księga Mojżesza zawiera zdecydowanie najbardziej znany przykład wpływu, jaki wywierają na nas zakazy. Mowa tu o micie Adama i Ewy. Bóg pozwolił tej parze jeść ze wszystkich owoców w raju, z wyjątkiem tzw. drzewa poznania dobra i zła. Wówczas do gry wkracza wąż i korzysta z Bożego zakazu, uwodząc i zwodząc Ewę ofertą wiedzy, tak że Ewa, wiedziona z jednej strony atrakcyjnością tego, co zakazane, a z drugiej ciekawością, zjada w końcu zakazany owoc, przez co Bóg ostatecznie wypędza ją z raju.

Sprzeczność słów

Z jednej strony zakazy przeczą prawu wolnej woli, z drugiej dają nam władzę i dominację. Prohibicja to po łacinie zakaz i składa się z przedrostka pro oznaczającego zwolennika i hib. Jeśli spojrzymy na słowo prohibicja osobno, otrzymamy słowa: być za posiadaniem czegoś. Ale teraz sprawa się naprawdę komplikuje językowo: Z jednej strony pro oznacza być za czymś, ale jednocześnie z tym przedrostkiem kojarzymy też coś negatywnego w innym słowie, gdy uważamy coś za problematyczne. Na tym przykładzie widać, jak bardzo nasz język jest często sprzeczny. A co to oznacza w tym przypadku? Że sprzeczne jest używanie słowa, które składa się z przedrostka, który zachęca nas do robienia lub posiadania tego, co w rzeczywistości jest zabronione.

Rosyjscy naukowcy wykazali, że słowa czy dźwięki są wręcz zakodowane przez wibracje w naszym DNA. Oznacza to, że język naszych przodków jest wbudowany w nasze DNA i w ten sposób jest z nami mocno związany, tak że do dziś wywiera swój wpływ.

Innymi słowy oznacza to, że jeśli w przeszłości słowo „zakazane” mogło kiedyś mieć pozytywne znaczenie, to w teraźniejszości wprowadza nas w błąd, ponieważ dzisiaj jest diametralne, czyli dokładnie odwrotne.

Jak dotąd nie ma dowodów na tę hipotezę. Ale co jest faktem bezspornym to to, że rzeczy zakazane od niepamiętnych czasów wzbudzały ciekawość człowieka. A ponieważ nasze społeczeństwo jest pełne zakazów, niemal codziennie wchodzimy w konflikty sumienia – czy nam się to podoba, czy nie. Zaczyna się to na małą skalę od przejechania na czerwonym świetle, a kończy często na dużą skalę na uchylaniu się od płacenia podatków.

Prawnik, filozof, sceptyk i pisarz Michele de Montaigne pisał, że zabronić czegoś to chcieć to obudzić i że „to, co zakazane, przyprawia o delicje”. Słowo zakaz nie jest bynajmniej jedynym słowem, które zawiera w sobie pewien rodzaj nieścisłości i czasem doprowadza nasz umysł do rozpaczy. W całym słowniku znajdziemy sporo przykładów, które w niemal pikantny sposób pokazują nam, że komunikacja to wysoka nauka, której trzeba się nauczyć, bo nierzadko wprowadza nas, zwłaszcza niewprawionych współczesnych, w prawdziwy bałagan. Nieporozumień spowodowanych przez język z błędnie rozumianymi słowami jest więcej niż pół na pół – i nierzadko w historii skutkowały one wojnami i katastrofami. Powodem były zwykle źle zrozumiane lub źle zinterpretowane słowa.

Przesyłanie myśli przez eter

Być może za kilkadziesiąt lat komunikacja werbalna odejdzie do lamusa i wreszcie będziemy mogli przekazywać otaczającym nas osobom nasze prawdziwe intencje – bez niezrozumienia słów. Magiczną formułą w tym przypadku jest telepatia. Forma komunikacji bez języka poprzez czystą transmisję myśli. Naukowcy udowodnili już w licznych badaniach, że to naprawdę działa. Pod koniec ubiegłego wieku telepatia była jeszcze opisywana jako czysta transmisja myśli z jednej duszy do drugiej.

Dopiero radziecki filozof A.G. Sprikin wyjaśnił tę sprzeczność, mówiąc, że to nie same myśli są przekazywane do odbiornika, lecz uczucia, emocje i informacje innych ludzi. Cały szereg międzynarodowych psychologów i para-badaczy jest od dłuższego czasu przekonana, że ludzkość jako zbiorowość jest częścią sieci energetycznej, która łączy wszystkie żywe istoty.

Myśli są energią. Przemieszczają się w tej sieci energetycznej jako wibracje przez eter i mogą dotrzeć do adresata w dowolnym miejscu na świecie – i to bez żadnych nieporozumień. Brytyjski biolog Rupert Sheldrake przeprowadził w latach 90. bardzo odkrywcze i ciekawe badania nad telepatią. W jego eksperymencie uczestnik siedział w parawanowanym pomieszczeniu obok telefonu. Przydzielono mu cztery osoby, z których wszystkie dobrze znał, włączając nawet członków rodziny.

Jedna osoba na raz była losowo wybierana i proszona o zadzwonienie do badanego, który wiedział, gdy telefon zadzwonił, że dzwoni jedna z osób. Przed odebraniem telefonu musiał powiedzieć, kim jest dzwoniący.

Biorąc pod uwagę rozkład losowy, należało się spodziewać wskaźnika trafień na poziomie około 25 procent. Sheldrake twierdził później, że udało mu się osiągnąć oszałamiający wynik 45 procent. Sheldrake jest również przekonany, że każdy człowiek posiada niefizyczny, niematerialny umysł, który działa nie tylko na mózg, ale daleko poza nim. Dopóki telepatia nie będzie gotowa, a umysł nie rozwinie się do tego stopnia, że ten rodzaj komunikacji będzie działał sprawnie na wszystkich poziomach, prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas będziemy musieli porozumiewać się za pomocą słów. Mamy jednak swobodę w doborze słów tak, aby nie powodowały one zamieszania. W tym kontekście powinniśmy więc zawsze mieć świadomość, że język i system znaków, za pomocą których porozumiewamy się ustnie i pisemnie, to nie tylko system komunikacji, ale system, za pomocą którego tworzymy naszą rzeczywistość, a także rzeczywistość innych.


Opracował: Amon
www.strefa44.pl
www.strefa44.com.pl

Zostaw komentarz


Aby zatwierdzić komentarz skorzystaj z dolnego suwaka *


  • Facebook

Szukaj temat