Podstawą każdego systemu religijnego jest mit o stworzeniu świata. Nic w tym dziwnego — jego obecność w każdym systemie wierzeń wynika z podstawowej ludzkiej potrzeby, jaką jest odpowiedź na pytanie o początek wszechrzeczy. Mit kosmogoniczny to jednak nie tylko historia o początku, lecz także opowieść o teraźniejszości, gdyż zarysowuje on podstawowe prawa rządzące rzeczywistością, przedstawia fundamenty światopoglądu typowego dla danego systemu wierzeń. Znając mit o początku, można już całkiem sporo powiedzieć na temat specyfiki danej religii. Warto pochylić się zatem nad mitem naszych praojców dotyczącym stworzenia świata, po to by poznać ich naturę, motywacje i zapatrywanie na istotę człowieczeństwa i boskości.
Sporym utrudnieniem w odtworzeniu pierwotnego mitu kosmogonicznego w mitologii słowiańskiej jest absolutny brak źródeł opowiadających tę historię. To, co wiemy dziś o religii przedchrześcijańskiej na naszych ziemiach ogranicza się zaledwie do znajomości imion podstawowych bóstw i przypisywanych im dziedzin ludzkiego życia. Pomimo tego, badaczom udało dotrzeć się do istoty słowiańskiego mitu o początku świata. Uczynili to na podstawie podań ludowych i dogłębnego przeanalizowania elementów niechrześcijańskich w nich zawartych. Jak już zostało powiedziane, wierzenia o kosmogonii stanowią fundament każdej religii, zatem tak ważny mit nie mógł po prostu zaniknąć z ludzkiej świadomości. Słowiańska opowieść o początku wszechrzeczy dobrze zachowała w głowach prostych ludzi, choć uległa ona z pewnością licznym przeobrażeniom, dostosowując się do religii chrześcijańskiej, historii narodów i zmieniającej się rzeczywistości. Na podstawie tych relacji badaczom udało się jednak wyłowić pierwotną wersję tego mitu, tak jak w samej tej historii bogom udało wyłowić się świat.
Na początku była woda…
Podania ludowe z obszaru Słowiańszczyzny opowiadają często o wspólnym stworzeniu świata przez Boga i diabła — o czymś, co w wierzeniach chrześcijańskich absolutnie nie miało prawa istnieć. Dlaczego Bóg miałby współpracować z diabłem? Jakim cudem ten drugi miałby mieć moc równą Stwórcy? Jak właściwie ta historia ma się do tej przedstawionej w Księdze Rodzaju? Śmiało można domniemywać, że mamy tutaj do czynienia z pozostałościami wierzeń, które na naszych terenach były znacznie starsze niż chrześcijaństwo. Zasięg terytorialny tej opowieści był na tyle duży, że śmiało można traktować ją jako uniwersalną dla wszystkich Słowian. Skoro jest uniwersalna, to stanowi zapewne jedną z najstarszych warstw pogańskich wierzeń, powstałą jeszcze w czasie, gdy wspólnota słowiańska trzymała się jeszcze blisko siebie.
Na początku była woda. Woda nieskończona i nieprzenikniona, dookoła której nie było niczego, ni kawałka stałego lądu, ni tym bardziej żadnej żyjącej istoty. Nagle na horyzoncie pojawił się On — Potężny Bóg, który zszedł z niebios i położył się na wodzie po to, by zaznać odrobiny odpoczynku. Różne krążą pogłoski na temat tej czynności — jedni uważają, że wylegiwał się w łodzi, choć nie można dawać temu twierdzeniu wiary. Ludzki umysł jest słaby i nie może pojąć, że boska istota nie potrzebuje tego typu przedmiotu do tego, by utrzymać się na powierzchni wody. Gdy już tak na niej leżał, nagle z głębin wyłoniła się kolejna postać — równie potężna, lecz będąca jej absolutnym przeciwieństwem. Panowie przedstawili się sobie i tak spędzili chwilę czasu. Znużeni swym towarzystwem i otaczającą ich oceaniczną pustką postanowili stworzyć świat. By tego dokonać, potrzebny był kawałek ziemi — chociażby garść mułu, którą było można wydobyć z dna rozległego praoceanu…
Mamy tutaj do czynienia z mitem wyłowienia, opowieścią obecną w różnych wariantach w wierzeniach indyjskich, egipskich, syberyjskich, indiańskich, a także wielu innych. Samo wyłowienie w zależności od mitologii mogło przebiegać na rozmaity sposób. Raz niebiańska istota sama pod postacią ptaka zanurza się w wodzie, innym razem posyła z tym zadaniem płaza zwanego też wodnym ptakiem. Jeszcze w innej wersji na dno praoceanu zostaje wysłana tajemnicza potężna istota z głębiny morskiej, o której istnieniu Bóg wcześniej nie miał pojęcia. W tym ostatnim wypadku mamy tutaj do czynienia z motywem podwójnego stworzenia, wedle którego świat nie mógł powstać wyłącznie z inicjatywy jednej istoty nadprzyrodzonej. W akcie tym można doszukiwać się korzeni idei dualistycznych, przekonania o boskiej biegunowości mającej moc kreacyjną. Taka wersja mitu została potwierdzona w wierzeniach ałtajskich i uralskich, ta zapewne również była obecna w wierzeniach słowiańskich.
Niebiańska Istota nie mogła tego dokonać, gdyż rozległy ocean był nieskończonym i bezkształtnym chaosem — sferą, na której jego moc nie obowiązywała. Bóg poprosił zatem swego towarzysza o zanurzenie się w wodnej otchłani, po to by ten dostarczył mu ziemi w jego imieniu. Tajemnicza postać prędko zanurkowała, lecz napotkała na swej drodze pewne trudności… Nie chcąc uczynić tego w boskim imieniu, dwukrotnie próbowała dokonać tego wyłącznie dla siebie, lecz każda ta próba zakończyła się niepowodzeniem — muł rozpływał się po drodze przed dotarciem na powierzchnię. Za trzecim razem tajemniczy towarzysz wydobył ją w imieniu boskim oraz własnym. I tym razem próba okazała się udana. Nieświadomy podstępu Bóg wziął garść w swoje dłonie i cisnął ją na ląd, tworząc w ten sposób wyspę, pierwszy stały ląd.
Na terenie Bułgarii zachowały się wierzenia w to, że diabeł powstał z odbicia Boga w wodzie. Powierzchnia ta miałaby być granicą między dwoma różnymi sferami: niebem a otchłanią, ładem a chaosem, dobrem a złem. Władcy każdej z tych sfer nie mogą udawać się na obce sobie terytoria, zdając sobie sprawę z ograniczonego zasięgu swej mocy. Obie te sfery na gruncie literatury naukowej zwykło określać się jako uraniczną i akwaryczną. Granicą tych dwóch obszarów w tym micie staje się ląd — obszar, który powstał przy współudziale skrajnie różnych pierwiastków: ładu i chaosu, jasności i ciemności, dobra i zła. Od momentu stworzenia świata staje się on areną walki obu tych stron, miejscem nieustannych zmagań wrogich sobie pierwiastków.
Konflikt o mocy kreacyjnej
Akt stworzenia okazał się wyczerpujący zarówno dla Boga, jak i jego Tajemniczego Towarzysza. Utworzona wyspa była na tyle duża, by Stwórcy mogli się na chwilę położyć, by zaznać odpoczynku. Mieszkaniec niebios ułożył się po wschodniej stronie wyspy, zaś jego kompan ułożył się wygodnie po stronie zachodniej. Niebiańska istota przysnęła po trudach tworzenia lądu. Druga postać postanowiła to wykorzystać, spychając ją w bezdenną otchłań, tak by samemu stać się jedynym Stwórcą. Dokonanie tego było jednak niemożliwością, albowiem wraz z przesuwaniem śpiącego Boga przybywało pod nim lądu. Nikczemny towarzysz próbował spychać Niebiańskiego Pana w każdym kierunku świata, stwarzając w ten sposób pierwszy kontynent. Bóg zbudził się i oznajmił nikczemnemu, że ten pośrednio pobłogosławił ląd, nakreślając na nim znak krzyża.
W tym miejscu warto się zatrzymać, by zastanowić się nad tym, w jaki sposób doszło do stworzenia przestrzeni z niewielkiego punktu, jakim była pierwotna wyspa. Andrzej Szyjewski zwracał uwagę na to, że zachowane w podaniach ludowych kreślenie znaku krzyża niekoniecznie musiało mieć związek z późniejszym wpływem religii chrześcijańskiej. Wierzenia indiańskie również opowiadają o stworzeniu świata przez dwóch demiurgów. Zachowana wśród nich wersja mitu wspomina czasem o stwórcy mocującym hakami Ziemię do wyznaczonych kierunków kardynalnych. Samo określanie stron świata jest też dla nich czynnością sakralną, powtarzaną podczas ceremonii religijnych. Niektóre plemiona właśnie w ten sposób interpretują chrześcijańskie przeżegnanie się.
Pan Niebios, zdając sobie już sprawę z nikczemnych intencji swego kompana, postanawia wracać do niebios — miejsca, w którym mógł czuć się bezpieczny. Drugi ze Stwórców rusza tuż za nim, chcąc definitywnie pokonać swego przeciwnika. Za swą śmiałość zostaje jednak srogo ukarany — Bóg razi go dotkliwie piorunami i wpycha wgłąb ziemi, aż do powstałego w ten sposób podziemnego świata, w którym to Nikczemny zadomowił się na dobre. Od tego momentu ląd stał się pusty, lecz jego twórcy nie zapomnieli o nim na dobre. Stworzony świat należy czymś wypełnić, jednakże skłóceni bogowie nie mogą sobie pozwolić na to, by coś zostało stworzone bez ich udziału. Do stworzonego przez Nikczemnego ostrza Bóg dodaje trzonek, tworząc w ten sposób siekierę. Tak samo dzieje się z kołem, do którego Pan Niebios dodaje otwór, by móc z niego zrobić użytek. Przy równomiernym udziale dwóch sił powoli zaczyna wyłaniać się świat, który znamy w dzisiejszej postaci.
Podobne motywy symetrycznego stwarzania otaczającego świata przez dwie wrogie sobie siły można odnaleźć wśród różnych narodów słowiańskich. Jedno podanie opowiada o tym, jak Bóg nie miał pomysłu na to, co zrobić z nadmiarem lądu. W celu rozwiązania tego problemu wysłał on do swego rywala szpiega pod postacią pszczoły. Ten podsłuchuje pomysłu złego, by wyrzeźbić teren za pomocą kija i wyżłobić otwory, do których mogłaby spłynąć woda. Nikczemny zdaje sobie jednak sprawę z tego, że został przechytrzony, więc rzuca na pszczołę klątwę, która sprawia, że jej zwierzchnik od tego momentu zaczyna żywić się jej łajnem. W ten właśnie sposób wedle jednego z podań ludowych doszło do powstania miodu. Kulminacją tej zawziętej rywalizacji między istotami nadprzyrodzonymi było stworzenie człowieka.
Pot, glina i niesforne otwory
Różne są pogłoski dotyczące początku, lecz bez wątpienia do naszego powstania przyczynili się obydwaj potężni Stwórcy. Gdzieniegdzie przyjmuje się, że początek dał nam wiecheć słomy, którym Pan Niebios przetarł się po zażyciu kąpieli. Miałby on zostać zabrany przez Nikczemnego, z którego ten miałby stworzyć ludzkie ciało. Duszę weń miałby zaś wlać Bóg. Z tego powodu to właśnie ona po śmierci miałaby ulatywać z ludzkiego ciała. Czasem mówi się jednak o wyrzeźbieniu naszych przodków z gliny przez Dobrego, który miałby ich pozostawić na chwilę bez opieki przed samym aktem ożywienia. Moment ten miałby wykorzystać Nikczemny, po to by wyżłobić w nich otwory. Mówi się, że stąd właśnie wzięła się nasza seksualność, a także — konieczność zaspokajania głodu i wypróżniania się. Wspomina się również o jego napluciu na ciała przodków, co miałoby przynieść na ten świat choroby toczące nasze ciało. Trudno dziś rozstrzygnąć, z czego powstaliśmy, jednak bez wątpienia jesteśmy dziełem dwójki wrogich sobie Stwórców.
Mit antropogeniczny w wierzeniach ludów słowiańskich nie jest już tak wyraźny i jednolity jak w wypadku kosmogonii. Za podaniem o wiechciu słomy miałyby przemawiać Powieść minionych lat (staroruski latopis opisujący początki państwa ruskiego) oraz praktykowany jeszcze w XIII wieku zwyczaj pierwszej kąpieli noworodka, po której miało się go przecierać właśnie wspomnianym pękiem. Motyw stworzenia człowieka z gliny jest jednak również widoczny na obszarze Słowiańszczyzny, przez co trudno dziś ustalić, który mit bliższy jest temu pierwotnemu. Bez wątpienia jednak dwaj stwórcy podzielili człowieczy los równo pomiędzy siebie — Najwyższy objął kontrolę nad ludzkim życiem, zaś Nikczemny nad śmiercią, stając się w ten sposób Władcą Zaświatów.
Bohaterowie mitu
Twórcy za sprawą swej potęgi niejedno mają imię. Jedni zwykli ich zwać bogami dobra i zła: Białobogiem i Czarnobogiem. Niektórzy jednak sądzą, że ich prawdziwe imiona to Perun i Weles — Gromowladny i Pan Nawii. Moc dwójki Twórców jest nieprzenikniona, dlatego też być może nigdy nie poznamy ich prawdziwych imion. Poznaliśmy jednak ich dzieło — rozległe, ogromne i pełne sprzeczności. Musi nam to wystarczyć, bo tak jak oni mają swe Niebo i Podziemia, tak my mamy dany przez nich świat, w którym przyszło nam żyć.
Za sprawą rekonstrukcji słowiańskiego mitu na podstawie podań ludowych powstałych już w czasie chrześcijaństwa trudno jest dziś rozstrzygnąć, którzy bogowie byli bohaterami kosmogonicznego mitu. Najpowszechniej mówi się o bogach dobra i zła — Białobogu i Czarnobogu. Istnienie kultu tej dwójki wśród dawnych Słowian jest jednak bardzo niepewne — wyprowadza się je na podstawie kilku nazw miejscowych i jednej wzmianki chrześcijańskiego kronikarza, który mógł pomylić Czarnoboga z czartem. Co więcej, hipoteza A. Gieysztora o mnogości imion naczelnych bóstw zdaje się mieć względnie mocne podstawy, przez co niewykluczone, że w wypadku tego mitu mamy do czynienia z opowieścią o konflikcie Peruna i Welesa. Możliwe również, że dwójka ta jest po prostu jakoś blisko spokrewniona z omawianymi demiurgami. Znane są również rodzimowiercze wersje tej historii, w których w miejscu Peruna / Białoboga wymieniają Swaroga bądź Swarożyca — słowiańskich bogów związanych z kultem solarnym. Absolutny brak źródeł pisanych sprawia, że o imionach stwórców można dziś wyłącznie spekulować. Zresztą, całkiem prawdopodobne jest to, że mit ten mógł w każdym regionie Słowiańszczyzny wyglądać nieco inaczej. Taki już niestety urok tradycji oralnej…
Drzewo, ptaki i kosmiczne jajo
Różne inne podania ludowe o powstaniu świata pełne są również innych motywów, które zwykło się dziś przypisywać wierzeniom dawnych Słowian. Szyjewski w swej monografii o wierzeniach Słowian dokonał drobiazgowej analizy pewnej karpackiej kolędy opowiadającej o stworzeniu świata przez dwa gołębie siedzące na czubku ogromnego dębu znajdującego się na samym środku praoceanu. Być może zatem dwaj bogowie wcale nie unosili się nad powierzchnią wody — możliwe, że przebywali w koronie wielkiego dębu będącego przecież dla dawnych Słowian osią świata, axis mundi. Dwa ptaki miałyby być tutaj echem dawnego przekonania o ptakopodobnej postaci nurkującego bóstwa, zaś popularne wycinanki z odbitymi jak w lustrze dwoma ptakami — wzorem odwołującym się do tego starego mitu.
Inne wersje podobnego typu opowieści opowiadają o niebiańskim bogu rzucającym na ocean swą laskę, która miałyby przemienić się w ogromny majestatyczny dąb. Badacze rosyjscy analizowali również miejscowe wierzenia ludowe pod kątem pierwotnego mitu jaja kosmicznego, które po pęknięciu na pół miałoby dać początek niebu i ziemi, dwóm składowym świata. Źródła te podają czasem historię nawet o trzech jajach, które po ciśnięciu ich z ogromnego dębu miałyby dać początek podziału świata na 3 królestwa. Z kolei słynny Światowid ze Zbrucza przykuwa uwagę badaczy za sprawą trójgłowego bóstwa podtrzymującego firmament za pomocą własnych rąk.
Trudno dziś rozstrzygnąć, które elementy kosmogonicznych wierzeń ludowych są typowo słowiańskie, a które utrwaliły się w świadomości ludowej za sprawą pożyczki z innego systemu wierzeń. Wielu zwykło dziś uważać dualistyczny mit za zbyt wysublimowany dla prostych słowiańskich głów, jednak bez wątpienia pewne elementy dualizmu w wierzeniach naszych praojców były, z tym zastrzeżeniem, że raczej nie był to dualizm absolutny. Cieszmy się jednak z dotychczasowych ustaleń znawców tematu, dzięki którym jesteśmy w stanie zarysować chociaż podstawowe cechy słowiańskiego mitu.
Na podstawie:
A. Szyjewski, Religia Słowian.
A. Gieysztor, Mitologia Słowian.
Artykuł pochodzi z witryny: www.slawoslaw.pl