Słyszeliście kiedyś zapewne o Paradoksie Fermi’ego. W roku 1950 w trakcie lunchu w Los Alamos National Laboratory fizyk – Enrico Fermi – zadał bardzo ważne pytanie. Oparł się on o znaną nam liczbę galaktyk, liczbę gwiazd znajdujących się w obrębie owych galaktyk oraz liczbę potencjalnych planet krążących wokół owych gwiazd. Kiedy już dysponował przybliżonym wynikiem zapytał „skoro jest tyle planet, to gdzie się wszyscy podziali?”. Chodzi oczywiście o inteligentne cywilizacje. Paradoks Fermi’ego jest więc czymś, czego rozwikłaniem zajmowało się bardzo wielu ludzi. Mamy więc całą masę teorii na ten temat. Dzisiaj przyjrzymy się jednej z nich – hipotezie zoo.
Po raz pierwszy została ona zaproponowana w roku 1973 przez astronoma z MIT – John Ball. Stwierdził on, że inteligentne życie na pewno gdzieś istnieje, tylko po prostu nas ignoruje, zmuszając nas do życia w „kosmicznym zoo”, gdzie mogą spokojnie obserwować nasz rozwój i aktywność nie niepokojąc nas. Innymi słowy cywilizacja ta jest tak wysoce zaawansowana, że nie interesuje jej nasze prymitywne społeczeństwo – a przynajmniej nie na tyle, aby podejmować próby kontaktu.
Jest w tym sporo sensu, jeśli się nad tym lepiej zastanowić. W innych miejscach galaktyki życie może rozwijać się w innym tempie niż na Ziemi. Mogło ono też powstać dużo wcześniej, a więc mieli oni dużo więcej czasu na rozwój niż my. Nawet 100 lat może zrobić sporą różnicę – wystarczy tylko spojrzeć, w którym punkcie rozwoju ludzkość była w roku 1916.
Ball porównuje zaawansowane cywilizacje do nas samych i sposobu, w jaki traktujemy inne – mniej inteligentne – gatunki tu na Ziemi. Nie interesujemy się nimi – no chyba, że mogą stać się źródłem czegoś dla nas (na przykład jedzenia, skór itd.). Niewykluczone więc, że obca cywilizacja w przyszłości będzie chciała nas eksploatować.
Pamiętajcie jednak, że to tylko hipoteza, która – podobnie jak wiele innych – nie musi mieć wiele wspólnego z rzeczywistością.
Źródło: www.wiedzoholik.pl
Przecierz w tak wielkiej przestrzeni nie morze my istnieć tylko my