O planecie, która jest podobna do Ziemi, a w dodatku krąży wokół najbliższej Słońcu gwiazdy, i to w odległości sprzyjającej życiu, doniósł w piątek niemiecki tygodnik „Spiegel”. Zdaniem tygodnika Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO) ma oficjalnie ogłosić odkrycie pod koniec sierpnia.
Rzecznik ESO powiedział agencji AFP, że zna artykuł i doniesienie „Spiegla”, ale nie chciał ani go potwierdzić, ani mu zaprzeczyć. Odmówił komentarza. Co zdaje się raczej potwierdzać, że coś jest na rzeczy. Tym bardziej że wiadomo o tym, iż obserwatorium ESO w chilijskim La Silla od kilku lat uważnie śledzi układ Alfa Centauri, do którego należy Proxima.
Alfa Centauri jest najbliższym nam układem gwiazd. To jeden z najjaśniejszych punktów na niebie półkuli południowej. Tworzą go trzy związane ze sobą gwiazdy. Dwie z nich – oznaczone przez A i B – są podobne do Słońca i położone dość blisko siebie (dzieli je mniej więcej odległość Słońca do Urana). Proxima krąży znacznie dalej i jest małym czerwonym karłem. To ona z tej trójki jest najbliżej Ziemi (choć świeci tak słabo, że gołym okiem jej nie widać).
W październiku 2012 r. astronomowie z Europejskiego Obserwatorium Południowego poinformowali, że odkryli przy Alfa Centauri B planetę wielkości Ziemi, która obiega tę gwiazdę po wyjątkowo ciasnej orbicie. Pełne okrążenie – tamtejszy rok – trwa tylko trzy dni i pięć godzin. Z powodu bliskości gwiazdy ta planeta na pewno nie przypomina Ziemi – na jej powierzchni panuje mordercza temperatura, którą astronomowie oszacowali na ponad 1200 st. C. Życie, takie jakie znamy, jest tam raczej wykluczone.
Ale astronomowie twierdzili wtedy, że podejrzewają, iż ta planeta nie jest jedyną w układzie Alfa Centauri. – Być może jakaś bardziej odległa planeta znajduje się w ekosferze [strefie życia] – komentował dla „Wyborczej” Aleksander Wolszczan, odkrywca pierwszych planet poza Układem Słonecznym. Ekosferą nazywa się taki obszar w otoczeniu gwiazdy, w którym temperatura sprzyja pozostawaniu wody w stanie ciekłym. To podstawowy warunek dla istnienia życia w takiej formie, jaką znamy.
Jeśli doniesienie „Spiegla” się potwierdzi, oznaczać to będzie, że spełniła się nadzieja na znalezienie w układzie Alfa Centauri kolejnej planety. A w dodatku jest to bliźniaczka Ziemi, a więc skalisty glob położony w gwiezdnej „strefie życia”.
Jak odkryto?
Przy 3,6-metrowym teleskopie w La Silla w Chile należącym do Europejskiego Obserwatorium Południowego niedawno zainstalowano bardzo czuły spektrograf HARPS. Potrafi on mierzyć bardzo niewielkie zmiany prędkości gwiazdy. Dzięki temu astronomowie są w stanie wykrywać oscylacje w ruchu gwiazdy spowodowane grawitacyjnym przyciąganiem bardzo małych, a więc skalistych planet.
Ta technika wymaga jednak nieustannych obserwacji i wyrafinowanej analizy statystycznej, żeby z danych pomiarowych wyłowić sygnał planety i oddzielić go od różnych szumów. Wyniki muszą przejść dokładną weryfikację i zwykle astronomowie wstrzymują się z ogłoszeniem odkrycia do chwili, gdy będą mieli pewność, a praca zostanie przyjęta do druku w recenzowanym piśmie. Być może dlatego rzecznik ESO nie chciał jeszcze komentować doniesień „Spiegla”.
Mamy szansę tam dolecieć?
Planeta ma krążyć wokół Proximy, najmniejszej gwiazdy w układzie Alfa Centauri, która jest mniejsza i chłodniejsza od Słońca. To tzw. czerwony karzeł. Obiega ona dwie inne gwiazdy tego układu (Alfa Centauri A i B) w dość sporej odległości. Aktualnie to ona jest najbliżej Słońca. Gwiazdy A i B znajdują się w odległości 4,36 lat świetlnych, czyli 41 bln km. Proxima jest 1,5 bln km bliżej nas.
Autorzy science fiction bardzo często umieszczali akcję w układzie Alfa Centauri, jakby o tamtejszych planetach wiedzieli od dawna. Historię ziemskiej wyprawy do układu Alfa Centauri i znalezienia tam inteligentnej cywilizacji opisał na przykład Stanisław Lem w „Obłoku Magellana” w 1955 r. 40 bln km to ogromna odległość. Jeśli odległość z Ziemi do Słońca oznaczymy jako jeden metr, to Alfa Centauri znajduje się 270 km dalej. A najdalszy ziemski obiekt, czyli wystrzelona w latach 70. sonda Voyager 1, jest dopiero w odległości 120 metrów. W tym tempie podróż do Alfa Centauri zajęłaby Voyagerowi jakieś 70-80 tys. lat.
Ale w kwietniu tego roku rosyjski miliarder Jurij Milner wraz z grupą wybitnych naukowców ogłosił ambitny plan wysłania sondy, która mogłaby dużo szybciej dotrzeć do układu Alfa Centauri. Milner obiecał przeznaczyć na to 100 mln dol. Projekt „Breakthrough Starshot” zakłada wysłanie sond wielkości pocztowego znaczka, wyposażonych w kamerę i zestaw czujników. Ma je napędzać słoneczny żagiel o powierzchni kilku metrów i wadze zaledwie kilku gramów. Do odpowiedniej prędkości (20 proc. prędkości światła, czyli 60 tys. km na sekundę!) rozpędzą sondę gigantyczne lasery o mocy stu gigawatów zainstalowane na Ziemi. Takie miniaturowe sondy napędzane światłem dotarłyby do Alfy Centauri w 20 lat, czyli jeszcze za naszego pokolenia. Mogłyby zbadać tamtejszy układ planetarny i wysłać na ziemię obrazy i dane, które dotrą do nas z prędkością światła po nieco ponad czterech latach.
Jeśli doniesienie „Spiegla” się potwierdzi, ten projekt z pewnością dostanie wiatr w żagle.
Źródło: www.wyborcza.pl