Znamy się z poprzednich wcieleń

Napisane przez Amon w wrzesień - 18 - 2016

gfgktkpturbxy9kzja2nwewntfkowy4ytiwnwu1ywq4ywm4ywe5zty4mc5qcgeslqmaas0drc0b1pmfzqmgzqhc

Analizując historie związane z reinkarnacją, które trafiają do redakcji FN, można stworzyć katalog zasad i prawidłowości dotyczących fenomenu tego, że dusze ludzkie „wcielają się ponownie. Nie są to rzeczy przeczytane w książkach poświęconym temu zjawisku, a jedynie wnioski z badania konkretnych przypadków. Jest to więc wiedza tym cenniejsza, gdyż empiryczna, oparta na doświadczeniu.

Wśród tych prawidłowości można zauważyć, że bardzo często ludzie są podobni do swojego wcześniejszego wcielania. Dlaczego tak jest? W jaki sposób? Jaki jest tego sens? Na razie te pytania pomińmy milczeniem, a jedynie uznajmy, że jest to fakt.

Na pokład Nautilusa dotarł bardzo ciekawy materiał ze Stanów Zjednoczonych, gdzie reinkarnowała się cała grupa osób w jednej miejscowości. Osób, które razem ze sobą przeżyły dramatyczne wydarzenia w poprzednim życiu. Pod wpływem regresji hipnotycznej ludzie ci zaczęli poznawać swoich dawnych „bliskich i zaciekłych wrogów”, którzy tym razem pojawiali się w ich otoczeniu w zupełnie nowych rolach.

Analizując historie pamięci reinkarnacyjnej z poprzedniego życia warto wspomnieć o przypadku, o którym opowiedział nam mieszkaniec Szczecina. Od dziecka pamiętał on moment rozstrzelania podczas Powstania Warszawskiego w 1944. Ten dramat powracał bardzo często w jego snach, ale także… po prostu wszystko pamiętał, jakby to było wczoraj. Najciekawsze jest to, że na piersiach ma blizny po pociskach. Urodził się już z tymi śladami i rodzina nie była w stanie tego w żaden sposób wytłumaczyć do momentu, kiedy jako trzylatek oznajmił im, że kiedyś został „zabity przez Niemców”. Razem z innymi ludźmi został ustawiony pod ścianą i rozstrzelany podczas walki o Warszawę.

W Archiwum FN są przypadki ludzi, którzy urodzili się z dziwnymi deformacjami kończyn. Pod wpływem regresji hipnotycznej okazywało się, że we wcześniejszym życiu doznali jakiegoś urazu związanego właśnie z tą kończyną.

Następne wcielenie człowieka ma „podobieństwo fizyczne” do ciała, w którym spędził on swoje poprzednie życie. Na pewno wszyscy pamiętają przypadek chłopca, który pamiętał swoje poprzednie wcielenie i był pilotem na lotniskowcu zestrzelonym przez Japończyków. Tam podobieństwo fizyczne jest uderzające, nawet biorąc pod uwagę najmniejsze szczegóły twarzy.

Kolejny przykład to Yoo Ye Eun, która pochodzi z Korei i została adoptowana z domu dziecka. Niewidoma od urodzenia została porzucona przez rodziców. W wieku dwóch lat wydarzył się zadziwiający incydent. Rodzice zauważyli, że mała ma dziwną zabawę: rusza palcami po blacie stołu tak, jakby to był fortepian i udaje, że na nim gra! Niezwykłe było to, że jako dziecko niewidome nie miała szans zobaczyć, jak wygląda nie tylko fortepian, ale też jak się na nim gra. Rok później rodzice pożyczyli od znajomych pianino i wtedy zobaczyli coś, czego – jak powiedzieli – nie zrozumieli wtedy i nie zrozumieją już nigdy do końca swoich dni.

Dziewczynka podeszła do instrumentu, położyła ręce na klawiszach i nagle, ku bezgranicznemu zdumieniu obecnych w pokoju osób, poprawnie zagrała dwa krótkie fragmenty utworów, których rodzice dziecka nie byli w stanie rozpoznać. Dopiero dwa lata później okazało się, że były to znane motywy muzyczne, jeden Ludwiga van Beethovena, a drugi naszego rodaka – Chopina. To wzbudziło entuzjazm nowej rodziny dziewczynki, która mimo jej kalectwa uwierzyła, że mała zostanie wielką pianistką. To, co się działo później, można tylko wyjaśnić fenomenem wykraczającym poza wszystko, co świat widział do tej pory.

Jej rodzice nie mają za bardzo pojęcia o muzyce. Zaklinają się, że mała nauczyła się wszystkiego sama! Według rodziców można odnieść wrażenie, że ona urodziła się z wiedzą, jak grać na fortepianie!

Okazało się, że dziewczynka nie tylko potrafi bezbłędnie grać ze słuchu dowolną, raz usłyszaną melodię, ale także akompaniować do niesłyszanych wcześniej piosenek. Do gry na pianinie Yoo potrafi także dodać piękny śpiew, co sprawia, że wysłuchanie jej występu to niesamowite doświadczenie.

serveimage

Ta historia ma jednak pewien aspekt, na który należy zwrócić uwagę, gdyż pokazuje on ów fenomen fizycznego „podobieństwa kolejnych inkarnacji”. Dzięki portalowi youtube film z małą stał się popularny w Stanach Zjednoczonych. Przypadkiem zobaczył go jeden z amerykańskich pianistów, którego poruszyła gra małej Yoo Ye Eun. I nie chodziło o to, że mała niewidoma dziewczynka gra lepiej niż całe rzesze nastoletnich adeptów szkół muzycznych, ale o… sposób uderzania w klawisze. Bardzo charakterystyczny, który wprawne ucho znawcy wyłapało błyskawicznie. Problem w tym, że identycznie grał nieżyjący już genialny pianista amerykański, William Kapell. W wieku 31 lat zginął tragicznie w katastrofie lotniczej. Podobieństwo gry Kapella i małej Koreanki podobno zapiera dech w piersiach, jeśli wiadomo, na co trzeba zwracać uwagę. Czy to możliwe, że mała Yoo Ye Eun jest inkarnacją Williama Kapella? Przeważnie powinno być pewne podobieństwo w gestach, ułożeniu głowy, nawet rysach twarzy. Czy tak jest w tym przypadku? Zdjęcia opublikowane przez jeden z amerykańskich portali są… poruszające.

(…) Na koniec jeszcze jedna historia, która dotarła na „pokład Nautilusa” dosłownie w ostatnich godzinach i stała się poniekąd inspiracją do napisania tego tekstu. Oto ona:

„Opiszę historię mojej mamy, którą kilka razy analizowałyśmy. Pamiętała swoje narodziny z lutego 1926 roku. Kazano jej wejść w ciało rodzącego się dziecka. Nie chciała, bo uważała, że ma już rodziców i chce do nich wrócić, kochała ich i było jej z nimi bardzo dobrze. Tęskniła za nimi. Pamiętała dzień w którym zginęła – miała ok. 9 lat, czekała na rodziców na drodze przed domem, ładnie ubrana, było lato, ciepło, słonecznie, wesoło, piękna zieleń, kwiaty, cieszyła się, że zaraz pójdzie z rodzicami do kościoła. Najechał na nią rowerzysta, przewróciła się, uderzyła o coś głową, umarła. Była nieszczęśliwa, smutna, że każą jej urodzić się w rodzinie, której nie chce. Jako istota duchowa, młoda, siedziała na ławce przed domem i z niezadowoleniem przyjmowała nowe otoczenie, również przez okno obserwowała przyszłych rodziców. Nie podobała się jej matka, która złościła się, zdana tylko na siebie podczas porodu. Ojciec próbował ją uspokoić, pomóc, wesprzeć, on wzbudził jej sympatię. Mówił, że pobiegnie po pomoc, po kobietę, która pomaga przy porodach na wsi i tak zrobił.

Mojej mamie kazano wniknąć w dziecko, bo już pora, tak musi być, a ona upierała się, że nie chce żyć w tym obcym domu, który wydał się jej ponury. Była noc, zimno, wokół śnieg, brzydko. Chciała wrócić do swojego domu, do ukochanych rodziców… Obserwowała tę kobietę i nagle urodziła się. Mimo że pokochała tych nowych rodziców, szczególnie ojca, który był bardzo dobry dla dzieci, cierpliwy i pogodny, myślała o poprzedniej rodzinie. Chciała ich odszukać, jednak nie mogła przypomnieć sobie nazwiska i miejscowości, ale, jak mówiła, poznałaby dom i otoczenie.

Autor: Helena

Źródło: Fundacja Nautilus

Zostaw komentarz


Aby zatwierdzić komentarz skorzystaj z dolnego suwaka *


  • Facebook

Szukaj temat